A propos szczerości. Czy szczere dla pana były przeprosiny Mateusza Morawieckiego, który przed świętami przeprosił
za błędne decyzję, za te słowa o odwoływaniu pandemii z zeszłego roku. Stwierdził, że pojawiła
się w nim pewnego rodzaju pokora, pewnego rodzaju refleksja, no i należałoby przeprosić. Czy to są szczere
przeprosiny?
Ja nie wiem, wie pan, bo ja nie jestem psychoanalitykiem polityków. Ja nie wiem jakie wymiary należało
przykładać zwłaszcza do ludzi o tak giętkim kręgosłupie jak politycy Zjednoczonej Prawicy. Natomiast moja
tradycja, w której się wychowałem, mówi, że jeżeli następuje choćby werbalne przeproszenie, czyli
choćby werbalny żal za grzechy, to należy oczekiwać, że zostanie, czy spowiedź wręcz, to należy oczekiwać, że zostanie
spełniony także kolejny warunek, czyli zadośćuczynienie. Jeżeli teraz zobaczymy zadośćuczynienie ze strony Mateusza
Morawieckiego, to uwierzę w szczerość tych przeprosin. Natomiast bez tego dowodu, który mam nadzieję, że nastąpi, bo ja bardzo wierzę
w ludzi i bardzo ich lubię. Nie wiem kiedy nastąpi.
A jak powinno wyglądać to zadośćuczynienie?
Co Mateusz Morawiecki powinien zrobić?
Najchętniej powinien wreszcie zacząć mówić prawdę w sprawie tego, w jakiej sytuacji się znajdujemy, a nie uprawiać
propagandę. Uporządkować system i pozwolić poukładać ludziom życie. Nie ogłaszać obostrzeń i robić te wszystkie rzeczy,
które oni robią z konferencji na konferencję, tylko w jasnym planie. Wprowadzić stan klęski żywiołowej, uporządkować wreszcie
informacje, a na końcu, jak już wszystko to posprzątają i poukładają, podać się do dymisji, żeby parlament mógł ocenić, a
może wyborcy w nowych wyborach, czy ten mandat w czasie tak trudnym pandemiczny został wykonany dobrze.
Ocenę Mateuszowi Morawieckiemu wystawia Jarosław Kaczyński, który w wywiadzie dla Gazety Polskiej, który w całości będzie
opublikowany zdaje się jutro, mówi tak: "Mateusz Morawiecki ma moje poparcie i zaufanie, bo gdyby nie miał, to nie byłby tym, kim
jest. Na razie moje wsparcie mu to gwarantuje, choć oczywiście może się tak wydarzyć, że mój głos nie będzie miał takiego
znaczenia". Z jednej strony Jarosław Kaczyński wspiera Mateusza Morawieckiego, ale z drugiej otwiera taką furtkę do spekulacji,
jeśli chodzi o przyszłość.
Wie pan, to się w głowie nie mieści. To znaczy, wicepremier - bo to jest wicepremier - mówiący takie
rzeczy o premierze, tak. Przecież to jest... Gdyby to nie była Rzeczpospolita Polska, to trzeba byłoby powiedzieć, że
oni wprowadzają tu jakieś standardy zupełnie kabaretowe. To znaczy ja cię na razie chronię, mój drogi przyjacielu, ale za chwilę
no cóż, może się okazać, że moja ochrona będzie niewystarczająca. Jakie filmy nam to przypomina? Jaki gatunek filmowy?
W jakim anturażu toczono takie rozmowy w znanych
nam filmach o Ojcu Chrzestnym, o innych tego typu, w innych tego typu produkcjach. To jest jakiś paranoiczny układ
zależności, który należy jak najszybciej przeciąć. To są urzędnicy państwowi, a nie rodzina, która wymienia się wpływami
czy nawzajem sobie grozi tym, że...
Ale to jest taki Jarosław Kaczyński, taka esencja Jarosława Kaczyńskiego. I teraz
pytanie, czy to jest sygnał właśnie skierowany do Mateusza Morawieckiego, że Jarosław Kaczyński próbuje wysłać ten
sygnał, powiedzieć: no, Mateusz, jesteś uzależniony jednak ode mnie. Czy to jest pewien rodzaj groźby do niego politycznej?
Ale wie pan co, Mateusz Morawiecki tego nie wie? Przecież to jest ogarnięty człowiek. Kierował wielkimi firmami. Oczywiście, że on to wie od samego początku, że
jest pomysłem Jarosława Kaczyńskiego i że jedyną pępowiną, która utrzymuje go przy życiu, jest
wola Jarosława Kaczyńskiego. Próbował zbudować swoje środowisko polityczne, próbował zbudować jakąś swoją partię, o którą mógłby
się oprzeć, bo silny wewnątrz struktur Zjednoczonej Prawicy nie jest. Z tego co wiemy, do tej pory mu nie wyszło. Można powiedzieć:
być los mu sprzyja. Dlatego że czuł już na sobie gorący oddech kolejnego objawienia,
bo prezes Kaczyński ma takie objawienia towarzyskie, biznesowe, co chwila rozpoznaje kto jest kolejną
inkarnacją politycznego dalajlamy, na kim wstąpił duch - Obajtek ostatnio był kimś takim. Ale okazało się, że Obajtek
jednak szans najprawdopodobniej na wysokie funkcje państwowe mieć nie będzie. Natomiast może to jest moment,
w którym po zejściu ze sceny Obajtka, Kaczyński musiał przypomnieć Morawieckiemu kto jest tatą i kto karmi.