Jarosław Gowin szczery po odejściu: PO to bagno moralne!
Już 4 lata temu, kiedy po raz pierwszy obserwowałem wybory wewnętrzne w Platformie, widać było ogromną skalę patologii. Ze wszystkich regionów w Polsce zgłaszają się do mnie rozgoryczeni członkowie PO, którzy chcą przyłączyć się do mojego ruchu. Dobrze się stało, że media odsłaniają to bagno moralne, bo może to uwrażliwi wyborców, żeby piętnowali takie zachowania – mówi Jarosław Gowin w rozmowie z Magdaleną Rubaj.
Fakt: Podczas trwających wyborów wewnętrznych w Platformie mnóstwo jest doniesień o nieprawidłowościach – pompowaniu kół, kupczeniu stanowiskami, a nawet korumpowaniu działaczy.
Jarosław Gowin: Nie zaskakują mnie te doniesienia, bo już 4 lata temu, kiedy po raz pierwszy obserwowałem wybory wewnętrzne w Platformie, widać było ogromną skalę patologii. Na temat pompowania kół rozmawiałem wielokrotnie z premierem, proponowałem konkretne rozwiązania, które mogą temu zapobiec. Donald Tusk nie był zainteresowany podjęciem jakichkolwiek działań.
Co to znaczy "ogromna skala patologii"?
– Mam na myśli np. przyjmowanie w ostatniej chwili dużych grup fikcyjnych działaczy. Rola tych osób polega tylko na tym, że zgadzają się na wpisanie ich na listę członkowską, na ogół ktoś za nie płaci składki, a potem ci nieuczciwi szefowie kół, powiatów i regionów dzięki takim „martwym duszom” mają więcej delegatów i wygrywają wybory. Znam też wiele przypadków, gdy w zamian za poparcie dla jednego lub drugiego barona Platformy różnym osobom „załatwiano” awans zawodowy. To nie są jeszcze działania sprzeczne z prawem, ale są głęboko niemoralne. Osobnym przypadkiem jest sytuacja opisana w liście poseł Bożeny Sławiak. Dobrze ją znam i uważam za osobę uczciwą. Jeżeli opisała taką sytuację, że w zamian za „odpowiednie głosowanie” komuś umożliwiono zakup działki, to mam nadzieję, że ta sprawą już się zajmuje CBA. Znam jednak wiele sytuacji, w których działania CBA czy ABW były dużo bardziej energiczne.
Mówi Pan o przypadkach załatwiania awansów za poparcie. Co to konkretnie było?
– Pamiętam sytuację z Małopolski, gdzie szef jednego z kół pracujący jako kelner w małej restauracji nagle został powołany do zarządu dużej spółki znajdującej się we władaniu marszałka województwa. To ogromna patologia, która podważa zaufanie do całej klasy politycznej, bo przecież ludzie to widzą. Pamiętam rządy SLD czy PiS. Te praktyki były bardzo podobne.
Czyli ujawniane teraz przypadki to wierzchołek góry lodowej?
– Nie wiem, jak duża jest skala nieprawidłowości. Znam regiony, gdzie do pompowania kół nie dochodzi. To, co mnie ostatnio zaskoczyło to fakt, że o ile dawniej praktykę tę przypisywano zwolennikom Grzegorza Schetyny, o tyle teraz szeroko sięgnęli po nią zwolennicy Donalda Tuska – na Dolnym Śląsku, czy na Podlasiu. Nie wiem, czy na jego polecenie, ale na pewno za jego zgodą.
Dlaczego premier nic z tym nie robi?
– Bo to jest sytuacja dla niego wygodna. On swoją całą władzę nad Platformą opiera o zasadę "dziel i rządź". Lokalni baronowie, którzy mają nieczyste sumienia, są jak plastelina w rękach Donalda Tuska.
Do czego to wszystko w efekcie doprowadzi? Jeszcze większego obrzydzenia polityką i spadku frekwencji?
– Pierwszym skutkiem tych patologii jest odchodzenie z Platformy ludzi wartościowych, którzy nie chcą się godzić na takie sytuacje. Ze wszystkich regionów w Polsce zgłaszają się do mnie rozgoryczeni członkowie PO, którzy chcą przyłączyć się do mojego ruchu. Dobrze się stało, że media odsłaniają to bagno moralne, bo może to uwrażliwi wyborców, żeby piętnowali takie zachowania. Jeżeli politykom, w tym przypadku politykom Platformy, ale – jak już wspomniałem, podobne zjawiska są też w innych partiach – takie zachowania uchodzą na sucho i wyborcy nadal oddają na nich głos, tylko utwierdzają ich w przekonaniu, że warto być nieuczciwym.
Mówi Pan wprost o Platformie, że to bagno moralne?
– W wielu regionach tak właśnie jest, ale wciąż w Platformie jest wielu ludzi wartościowych, którzy jak pani Sławiak protestują przeciwko takim praktykom.
Polecamy wydanie internetowe Fakt.pl:
Polska zdziczała