Jarosław Gowin: nie schowam głowy w piasek
- Nie zajmuję się fiksacjami. Kwestie bioetyczne, a więc in vitro, zlecił mi sam premier - mówi Jarosaw Gowin w rozmowie z "Rzeczpospolitą". Za swoją osobistą porażkę uważa, że przez ponad 20 lat w Polsce nie udało się wypracować jakichkolwiek standardów bioetycznych, gdyż zajmuje się tym od kilku lat. Uznaje to również za dowód tchórzostwa klasy politycznej po 1989 roku.
- To premier uczynił mnie ministrem współodpowiedzialnym za ratyfikację przez Polskę konwencji bioetycznej. Przez ostatnie miesiące przygotowywałem przepisy karne dotyczące m.in. zakazu handlu i niszczenia embrionów. Te przepisy są gotowe i mogą być przyjęte niezwłocznie. Kwestia ustawodawstwa bioetycznego, a więc in vitro, znalazła się wśród zadań, które zlecił mi sam premier - podkreśla minister.
Gowin ubolewa, że fragment jego wypowiedzi był na tyle nieprecyzyjny, że dał się w przeinaczonej formie przedstawić jako krytyka rozwiązań niemieckich. - Wiadomo przecież, że ustawa o in vitro, którą sam przygotowałem w dużej mierze odwzorowuje właśnie rozwiązania niemieckie - podkreśla.
W dalszej rozmowie wyjaśnia, że nie mówił o tym, że ma dowody na importowanie zarodków z Polski. - Powiedziałem, że gdy pisałem ustawę kilka lat temu lekarze informowali mnie o tym, że znają przypadki handlu embrionami, także sprzedaży ich za granicę - wyjaśnia.
- W środowisku lekarskim jest tajemnicą poliszynela, że dochodzi do handlu zarodkami - mówi Gowin. - Pisała o tym kilka dni temu na blogu pani poseł Halina Szymiec-Raczyńska z Ruchu Palikota. Mimo że ta doświadczona lekarka jest na zupełnie innym biegunie sceny politycznej, podnosi dokładnie te same argumenty - dodaje.
Minister uważa za wielki skandal moralny i polityczny, że przez ponad 20 lat w Polsce nie udało się wypracować jakichkolwiek standardów bioetycznych. Uważa to za swoją osobistą porażkę, gdyż zajmuje się tym od kilku lat, a także za dowód tchórzostwa klasy politycznej po 1989 roku.
- Od pierwszego dnia urzędowania wielu polityków i część gazet robiło wszystko, by doprowadzić do mej dymisji - stwierdza Gowin. Dodaje też, że zdążył się zahartować.
- Uważam, że warto być ministrem, chcę być ministrem, mam dużo planów - podkreśla minister. Precyzuje dalej, że czekają dalsze transze deregulacji, jest projekt nowelizacji kodeksu karnego i bardzo ważnego dla przedsiębiorców prawa upadłościowego. Podkreśla też, że ewentualną decyzję o jego dymisji przyjmie z całkowitym spokojem.
Uważa, że premier musi ocenić - z jednej strony jego słowa, które niektórym mogą się wydać kontrowersyjne, a z drugiej jego osiągnięcia w ciągu ostatniego półtora roku. - Uważam, że dobrze ten czas wykorzystałem - podkreśla Gowin.