Japoński premier chce rozmawiać z Kimem. Musi rozwiązać problem porwań w Korei Północnej

Premier Fumio Kishida chce rozmawiać z Kim Dzong Unem w sprawie obywateli Japonii uprowadzonych przez Koreę Północną. – Jestem zdeterminowany, aby osobiście zmierzyć się z Kim Dzong Unem, bez żadnych warunków wstępnych – powiedział Kishida na spotkaniu poświęconym tej sprawie w Tokio.

Fumio Kishida/ Kim Dzon Un
Fumio Kishida/ Kim Dzon Un
Źródło zdjęć: © EAST_NEWS

Premier Japonii ponownie powiedział, że jest gotowy spotkać się z przywódcą Korei Północnej Kim Dzong Unem w sprawie obywateli Japonii uprowadzonych w latach 60. i 70. XX wieku, podała gazeta "Mainichi Shimbun".

We wrześniu 2002 roku Korea Północna przyznała się, że uprowadziła 13 osób w celu szkolenia szpiegów w zakresie japońskich zwyczajów. Pięciu z nich wróciło tego samego roku do ojczyzny. Według oświadczenia Pjongjangu pozostałych ośmiu zmarło. Tokio uważa, że porwano jednak więcej ludzi.

Korea Północna przeprosiła, obiecując jednocześnie, ze zapobiegnie kolejnym tego typu czynom. W maju 2004 roku zobowiązała się na szczycie Japonia-KRLD do natychmiastowego wznowienia dokładnego śledztwa w celu uzyskania pełnych informacji.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W odpowiedzi na komentarz Kishidy północnokoreański wiceminister spraw zagranicznych Pak Sang Gil przekazał w oświadczeniu, że kwestia uprowadzeń obywateli Japonii przez Koreę Północną dziesiątki lat temu została już rozwiązana. – Szczerze mówiąc, nie rozumiem postawy Tokio – oświadczył dyplomata z MSZ.

Sprawa porwań od lat stanowi kluczowy problem na linii Pjongjang - Tokio, oba państwa nie utrzymują stosunków dyplomatycznych. Korea Północna uważa sprawę za zamkniętą, ponieważ przyznała się do tych działań i niektórzy z porwanych powrócili do ojczyzny. Dodatkowo przekazała również Japonii domniemane szczątki zaginionej Megumi Yokoty, która w chwili porwania miała 13 lat. Jednak badania DNA nie potwierdziły tożsamości ofiary, w związku z czym Tokio nie uznaje jej za zmarłą, podobnie jak nie przyjmuje wyjaśnień w sprawie pozostałych Japończyków, którzy nie wrócili do ojczyzny.

Uprowadzonych mogło być więcej

Tokio uważa jednak, że uprowadzono 17 Japończyków i nadal bada los tych, którzy nie wrócili. W 2008 roku "Le Figaro" przekazało, że istnieją zeznania, według których porwano również osoby innego pochodzenia, w tym ośmiu obywateli krajów europejskich i jednego z Bliskiego Wschodu.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (3)