Janusz Palikot: zawiozę Jarosławowi Kaczyńskiemu wagony z ostatniej katastrofy kolejowej
Janusz Palikot wyrzekł się "mowy nienawiści", ale nie znosi "mowy-trawy", więc będzie stawiał mocne tezy. Zaczął w rozmowie z Piotrem Najsztubem twierdząc, że wrak prezydenckiego Tu-154 "powinien być zezłomowany i przeznaczony na coś pożytecznego dla biednych ludzi".
28.12.2012 | aktual.: 28.12.2012 20:56
Piotr Najsztub: Skoro wyrzekł się pan mowy nienawiści, to zostaje panu już tylko jedno - mowa-trawa. Na to wyzwanie jest pan chyba gotowy?
Janusz Palikot: To jest strasznie wielkie wyzwanie, które sobie postawiłem, bo rzeczywiście nie znoszę mowy-trawy, nie znoszę blablania.
- Będą więc męczarnie. ** - Nie, bo można stawiać bardzo mocne tezy! Na przykład takie, że wrak smoleński powinien być zezłomowany i przeznaczony na coś pożytecznego dla biednych ludzi.
- Specjalne monety?
- Cokolwiek! Klamka, jak komuś brakuje klamki, albo guziki metalowe do kurtek, cokolwiek! To jest mocna teza, zgodzi się pan.
- Nie wiem jednak, czy słuszna.
- A to jest już inna sprawa.
- Dla wielu ludzi to jest ważny przedmiot, świadek tej katastrofy.
- To ja w takim razie, jak to jest takie ważne, w pierwszym tygodniu stycznia wyślę dwa wagony z ostatniej katastrofy kolejowej Kaczyńskiemu na Nowogrodzką (siedziba PiS - przyp. red.). I postawię tam dwumetrowy krzyż, i zapalę sto zniczy. I będziemy w ten sposób się szachowali! Każdemu posłowi PiS zawiozę zaś wrak jakiegoś rozbitego samochodu, w którym zginął człowiek, też postawię dwumetrowy krzyż i zapalę znicze. To jest absurd, panie redaktorze, tak nie można.
- To nadal jest mowa nienawiści, panie pośle.
- Ależ nie, to pokazuje absurdy!
- Budzi pan nienawiść takimi tezami.
- To nie jest mowa nienawiści, tylko mocne wyrażanie poglądów, które są trudne dla innych ludzi, a przy okazji to nie jest mowa-trawa. Bez stygmatyzowania, bez wykluczania, bez napuszczania na siebie, bez życzenia śmierci. Można to zrobić i nie gęgać, nie blablać.
- Zna pan takie słowo jak "kompromis"?
- A… to już jest wynik negocjacji. Zaczęliśmy rozmowę od tego, czy język musi być mową-trawą - nie musi być, bo może być pełen przekonań.
- Wyrzekanie się mowy nienawiści zakłada też, że bierzemy pod uwagę uczucia innych. W przypadku wraku smoleńskiego uczucia tych innych są znane. I brak mowy nienawiści zakładałby, że pan te uczucia bierze pod uwagę, więc np. nie proponuje dla nich obrazoburczego rozwiązania, tylko mówi: "Dobrze, skoro dla was to jest coś tak strasznie ważnego, a dla mnie nie, to wy zdecydujcie, co z tym zrobić".
- Dopóki oni to będą robili w swoim ogródku na Nowogrodzkiej, przed siedzibą PiS, to mniejszy problem. Jeśli jednak wrak chcą ustawić na Krakowskim Przedmieściu czy w jakimś innym miejscu i oszpecić Polskę, to nie ma zgody!
- Polski tak się nie da oszpecić. Jest już zresztą wystarczająco oszpecona koszmarnymi bryłkami architektonicznymi i gigantycznymi reklamami.
- I uważa pan, że już nawet wrak samolotu nie popsuje jeszcze bardziej krajobrazu?
- Uważam, że skoro dla dwudziestu kilku procent Polaków ten wrak jest tak strasznie ważny, jako symbol, to może nie należy symbolicznie go niszczyć.
- A ja uważam...
- Żadnych uczuć ten wrak, w swojej pokatastrofalnej całości gdzieś złożony, nie rani.
- Ależ pan doskonale wie, że w tym wszystkim nie chodzi o to, że zginęły tam najbliższe dla tych ludzi osoby, tylko że - zdaniem sporej części tych osób - "miał miejsce zamach i mord polityczny". I to wtedy już nie jest kwestia kompromisu, tylko walki z absurdem.
- To trzeba walczyć, polemizować z hipotezami naukowymi czy pseudonaukowymi, które to sugerują, a nie mścić się na wraku. Dosyć barbarzyńskie i pogańsko-magiczne jest to, co pan chce z nim zrobić.
- Nie, bo popatrzmy na to z innej strony. Czy naprawdę Polska ma się chwalić tym wrakiem? Wstyd, wstyd, że państwo się kompromituje.
- Ale nikt chyba nie proponuje, żebyśmy na kolejną wystawę światową jechali z tym wrakiem jako polskim osiągnięciem?
- Całe szczęście! Ale postawimy pomnik. A ja się wstydzę tego wraku.