Janusz Kozioł nie żyje. Tomasz Knapik żegna przyjaciela
"Walka o każdy oddech" dobiegła końca. Nie żyje znany lektor Janusz Kozioł. Przez kilka lat zmagał się z chorobą, która odbierała mu głos i oddech. Informację w rozmowie z Wirtualną Polską potwierdził jego przyjaciel Tomasz Knapik.
18.01.2019 11:42
- Janusz Kozioł zmarł godzinę temu [około godz. 10 - red.] - powiedział w rozmowie z WP Tomasz Knapik, potwierdzając tym samym informację serwisu polscylektorzy.pl. - To był mój przyjaciel, pracowałem z nim długie lata. Bardzo się lubiliśmy - podkreślił Knapik.
Przypomnijmy, że Polacy, którzy w większości znali Janusza Kozioła jedynie z jego głosu, byli poruszeni jego stanem zdrowia i wpłacali pieniądze na zbiórkę "o każdy oddech". Suma przeszła oczekiwania i to znacznie.
Wirtualna Polska poinformowała o akcji w środę. W rozmowie z nami inni lektorzy, koledzy Janusza Kozioła, nie kryli, że jego choroba mocno ich dotyka. - Jest to straszne. Tak małe środowisko jak nasze jeszcze mocniej odczuwa tragedie dotyczące każdego z nas. Pamiętamy dramat Jurka Szczotkowskiego. Dziś dotyka to Janusza. I każdego z nas. Nie przechodzi to bez echa w duszy żadnego z nas - mówił Jacek Brzostyński.
- Dla lektora utrata głosu to nie tylko brak środków do życia, ale koniec samorealizacji. O chorobie mówiło się w środowisku, ale nie byłem świadomy powagi sytuacji, rodzaju choroby - dodał.
Zobacz też: Prawdziwa twarz polskich lektorów
- To bardzo przykre. Jest bardzo źle, właściwie to agonia, oddycha niesamodzielnie, szybko to postępuje - podkreślał z kolei Tomasz Knapik, który zna Kozioła od dziecka. Dwa miesiące temu widział się z nim. - Nie można było zrozumieć, co mówi. Już wtedy ledwo oddychał i co chwila badał sobie stężenie tlenu we krwi. Szybko odwiozłem go do domu.
Kim był Janusz Kozioł?
Janusz Kozioł to tak naprawdę Włodzimierz Kozioł, ale jak podkreślał, od zawsze posługiwał się imieniem Janusz. Od 40 lat wykonywał zawód lektora, spikera radiowego i prezentera. Można go też usłyszeć w reklamach (Vocaler, Bank PKO BP). Ponadto czytał książki mówione dla osób niewidomych i słabowidzących.
"Odchodzę, ale wciąż liczę na cud... 'Czytał Janusz Kozioł'" - tymi słowami zaczynał się opis zbiórki pieniędzy dla lektora filmowego Janusza Kozioła. Potrzebne były leki i specjalistyczna opieka całodobowa.
Choroba dała o sobie znać trzy lata temu. To stwardnienie zanikowe boczne opuszkowe (SLA). "Gdy usłyszałem diagnozę, nie chciałem wierzyć. Nieubłagana przewrotność losu i wyrok. Nie wiadomo, dlaczego choroba się pojawia i nie ma na nią lekarstwa. Pozostaje tylko cud" - podkreślał Kozioł w opisie zbiórki. Miał problemy z mową, jedzeniem i oddychaniem. "Musiałem, przestać robić to, co kocham i umiem. Przestałem dla was czytać" - zaznaczał.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl