Znany lektor Janusz Kozioł poważnie chory. Polacy rzucili się do pomocy
Polacy mają wielkie serca. Udowodnili to po raz kolejny. Kiedy dotarła do nich informacja o chorobie Janusza Kozioła, znanego lektora filmowego, zaczęli przesyłać dla niego pieniądze. Suma przeszła oczekiwania i to znacznie. Kwota cały czas rośnie.
Plan: zebranie 30 tys. złotych. Efekt? Ponad 265 tys. zł, czyli 884 proc. oczekiwanej sumy (stan na godz. 15:30). Polacy, którzy w większości znają Janusza Kozioła jedynie z jego głosu, są poruszeni jego stanem zdrowia i wpłacają pieniądze na zbiórkę "o każdy oddech".
Wirtualna Polska poinformowała o akcji w środę. W rozmowie z nami inni lektorzy, koledzy Janusza Kozioła, nie kryli, że sprawa mocno ich dotyka. - Jest to straszne. Tak małe środowisko jak nasze jeszcze mocniej odczuwa tragedie dotyczące każdego z nas. Pamiętamy dramat Jurka Szczotkowskiego. Dziś dotyka to Janusza. I każdego z nas. Nie przechodzi to bez echa w duszy żadnego z nas - mówił Jacke Brzostyński.
- Dla lektora utrata głosu to nie tylko brak środków do życia, ale koniec samorealizacji. O chorobie mówiło się w środowisku, ale nie byłem świadomy powagi sytuacji, rodzaju choroby - dodał.
Zobacz też: Prawdziwa twarz polskich lektorów
- To bardzo przykre. Jest bardzo źle, właściwie to agonia, oddycha niesamodzielnie, szybko to postępuje - podkreślał z kolei Tomasz Knapik, który zna Kozioła od dziecka. Dwa miesiące temu widział się z Koziołem. - Nie można było zrozumieć, co mówi. Żona tłumaczyła Już wtedy ledwo oddychał i co chwila badał sobie stężenie tlenu we krwi. Szybko odwiozłem go do domu.
"Przestałem dla was czytać"
Janusz Kozioł to tak naprawdę Włodzimierz Kozioł, ale jak podkreśla, od zawsze posługiwał się imieniem Janusz. Od 40 lat wykonuje zawód lektora, spikera radiowego i prezentera. Można go też usłyszeć w reklamach (Vocaler, Bank PKO BP). Ponadto czyta książki mówione dla osób niewidomych i słabowidzących.
"Odchodzę, ale wciąż liczę na cud... 'Czytał Janusz Kozioł'" - tymi słowami zaczyna się opis zbiórki pieniędzy dla lektora filmowego Janusza Kozioła. Potrzebne są leki i specjalistyczna opieka całodobowa.
Choroba dała o sobie znać trzy lata temu. To stwardnienie zanikowe boczne opuszkowe (SLA). "Gdy usłyszałem diagnozę, nie chciałem wierzyć. Nieubłagana przewrotność losu i wyrok. Nie wiadomo, dlaczego choroba się pojawia i nie ma na nią lekarstwa. Pozostaje tylko cud" - podkreśla Kozioł w opisie zbiórki. Ma problemy z mową, jedzeniem i oddychaniem. "Musiałem, przestać robić to, co kocham i umiem. Przestałem dla was czytać" - zaznacza.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl