Janina Paradowska, Maciej Łętowski: komisja śledcza to proces publiczny
Znamy skład i liczebność komisji śledczej ds. zbadania tzw. afery Rywina. Trwała batalia właśnie o liczbę członków tej komisji. Do końca ważyły się losy, czy będzie dziewięciu, czy dziesięciu członków. Stanęło na dziesięciu, czyli na tym, na czym zależało SLD. Jak Państwo to oceniają? Czy ta komisja będzie skuteczna? - na te pytania w radiowych Sygnałach Dnia odpowiadali w sobotę Janina Paradowska i Maciej Łętowski.
11.01.2003 | aktual.: 11.01.2003 12:40
Janina Paradowska – Ja nie mam wielkiej wiary w skuteczność komisji śledczych. Wprawdzie nie według ustawy, ale według innych przepisów powoływano poprzednio komisje nadzwyczajne o uprawnieniach śledczych i właściwie były to komisje, które niczego nie ustalały, ponieważ głosowania w nich były polityczne i w związku z tym niewiele z tego wynikało. Każda z tych spraw kończyła się takim rozmyciem bądź werdyktem, który był przez inną stronę kwestionowany.
Juliusz Głuski – Po co zatem tworzyć takie komisje?
Janina Paradowska: – Nie no, tutaj będzie sytuacja nieco inna, ponieważ będzie to komisja działająca jawnie. Poprzednie jednak działały za zamkniętymi drzwiami i wiadomości opierały się na przeciekach, to, co szło do mediów. W tej chwili to będzie jawne, w związku z tym opinia publiczna będzie miała większą możliwość oceny. Ale w Sejmie, w gremium politycznym, ferowane są oceny polityczne. Już widać, że toczy się tutaj gra choćby o sam skład komisji, o przewodniczącego komisji. Jeszcze niedawno słyszałam, że będzie to ktoś z opozycji, nie jest to nikt z opozycji. Tak że ona po prostu będzie terenem gry politycznej, zobaczymy. Zobaczymy, na ile opinia publiczna potrafi sobie sama wyrobić ogląd, i to jest właściwie walor tej komisji.
J.Głuski: – Czy przewodniczenie komisji to są dodatkowe pieniądze dla przewodniczącego?
J.Paradowska: – Pieniądze nie, ale to jest jednak możliwość, rozumiem, wpływu na tok prac. Od przewodniczącego jednak zależy, jak te prace będą szły, kto będzie przesłuchiwany, w jakich kolejnościach. Nie wiem, jak to wygląda w przypadku głosowań, na ile głos przewodniczącego będzie ważył. Jeżeli tyle emocji wzbudziła liczba czy wybór przewodniczącego, to znaczy, że to jest ważne.
J.Głuski: – Czy, Pana zdaniem, też ta komisja nie będzie skuteczna?
Maciej Łętowski: – To się okaże, natomiast ja wiążę z tą komisją duże znaczenie, dlatego że wiążę duże znaczenie z parlamentem, z polskim parlamentem. Parlament także ma ciężkie dni – 17% społecznego poparcia to jest wynik żenująco niski. Myślę, że to jest także jedna z ważnych okazji, żeby polski Sejm – prowadząc tę sprawę – wzmocnił swój społeczny autorytet. A jak może wzmocnić? Poprzez to, że potrafi wielką aferę, o wielkich potencjalnie konsekwencjach ujawnić. I uczynić to, oczywiście, na swój sposób. Sejmowa komisja śledcza nie jest postępowaniem prokuratorskim, które się przecież toczy, bo już przesłuchany premier, będą przesłuchane inne postaci życia publicznego. Sejmowa komisja śledcza przede wszystkim jest to proces publiczny, jest to proces przed opinią publiczną, jest to proces, który ma pokazać nie tylko to, co jest wymiarem prawnym tej sprawy, bo to jest zadanie prokuratorów, ale także pewne mechanizmy polityczne, które mogły doprowadzić do powstania takiej oto sprawy.
Rozmawiali: Marta Kielczyk i Juliusz Głuski. (Polskie Radio/mp)