Jan Ordyński: dyskusje o Smoleńsku to przekleństwo polskiej polityki
Ostatni tegoroczny sondaż Homo Homini dla Wirtualnej Polski jest w zasadzie potwierdzeniem wyników wszystkich tegorocznych ustaleń tej pracowni. Można powiedzieć - na koniec roku pełna stabilizacja.
Głęboką satysfakcję ze swej pozycji może mieć w kończącym się 2012 r. tylko prezydent Bronisław Komorowski. 71 proc. ocen pozytywnych to rzeczywiście imponujący rezultat, który potwierdza, że społeczeństwo aprobuje realizowany przez obecnego szefa państwa model sprawowania urzędu. Koncyliacyjny, mediacyjny na polu polityki wewnętrznej, z istotnym udziałem w kreowaniu polityki zagranicznej i obronnej. Odpowiada to zresztą zadaniom, jakie prezydentowi wyznaczyła konstytucja. Podobnie działał Aleksander Kwaśniewski, za co również zbierał wysokie oceny i - co najważniejsze - bez żadnych problemów został już w pierwszej turze wybrany na drugą kadencję. Jeśli nie zajdą jakieś nadzwyczajne, nieprzychylne okoliczności, Bronisław Komorowski ma poważne szanse na powtórzenie sukcesu Kwaśniewskiego.
Pozostańmy jeszcze przy najwyższych władz państwowych. Szczególnie zasmucający i niepokojący jest społeczny stosunek do polskiego parlamentaryzmu. Prawie 70 proc. ocen negatywnych to fatalny rezultat. Można chyba śmiało powiedzieć, że po roku pracy pierwszej Izby, ludzie nie aprobują sejmu, który wybrali jesienią 2011 r. Dlaczego? Ano dlatego, że do opinii publicznej dociera przede wszystkim obraz sejmu skłóconego, krzykliwego, skrajnie zideologizowanego. Nie ma się zresztą czemu dziwić, skoro właśnie na tym forum odbywały się najbardziej agresywne spektakle polityczne - choćby niedawna tzw. debata smoleńska - których przebieg z klasyczną definicją parlamentaryzmu nie miał właściwie nic wspólnego.
Swoje robią też kompromitujące wystąpienia niektórych posłów w programach radiowych i telewizyjnych. Znowu myślę tu o dyskusjach i wypowiedziach na temat katastrofy smoleńskiej, które stały się przekleństwem polskiej polityki. Jestem przekonany, że nie zmieni tego nawet powrót do polski wraku samolotu prezydenckiego. Może nawet pogorszy atmosferę kłótniami o to, kto ma prawo do roztrzaskanego Tu-154 i gdzie powinien zostać ulokowany. Tak najpewniej niestety będzie. Obym się mylił!
Oczywiście zdaję sobie sprawę, że zła ocena sejmu jest krzywdząca dla sporej grupy parlamentarzystów, starających się wykonywać powierzony mandat merytorycznie, jak tylko najlepiej potrafią. Ale to nie oni, przynajmniej w tym roku, nadawali ton polskiej polityce. Blisko 50 proc. ocen negatywnych rządu to na pewno nie jest budujący rezultat. Bo to właśnie na gabinecie premiera Donalda Tuska ciąży największa odpowiedzialność za zmaganie się z nadciągającymi trudnościami, a może nawet wręcz kryzysem. Istotna część społeczeństwa ma natomiast nadal spore wątpliwości, czy Tusk - zbierający osobiście wyższe noty od całej Rady Ministrów - i jego ekipa potrafi przewodzić w trudnych czasach. Przydałoby się wzmocnienie rządu kilkoma znanymi, kompetentnymi nazwiskami oraz przywrócenie w nim większego znaczenia takim osobom, jak np. Michał Boni.
Na koniec ranking partii politycznych. Tu w zasadzie bez zmian, Platforma Obywatelska od dłuższego czasu zbiera oceny podobne do obecnej. Podobnie Prawo i Sprawiedliwość.
Powód do zmartwień mają natomiast Ruch Palikota i Polskie Stronnictwo Ludowe. Są tuż nad kreską. Szczególnie Janusz Piechociński musi mocno popracować nad zmianą stanu rzeczy. Jeśli bowiem nie wyprowadzi swej partii ze strefy zagrożenia, to może być pewien, że da to jego przeciwnikom w PSL powód do groźnego ataku na jego przywództwo.
Jan Ordyński, komentator TVP i "Przeglądu" specjalnie dla Wirtualnej Polski