Jamie Stokes: kupiłem nowe bokserki. Ekonomia podniesie się z kryzysu?
Polskie prognozy ekonomiczne na rok 2013 nie są najlepsze. Dużo mądrzejsi ode mnie ludzie przewidują słabszy wzrost gospodarczy i niższe zarobki, dobra wiadomość jest jednak taka, że właśnie kupiłem sobie nowe bokserki - pisze Jamie Stokes w najnowszym felietonie dla WP.PL
11.01.2013 | aktual.: 11.01.2013 08:00
Przeczytaj tekst w oryginale
Studenci ekonomii pewnie już wiedzą, do czego zmierzam. Cała reszta – pozwólcie, że wyjaśnię. Indeks męskiej bielizny jest szeroko rozpoznawalnym wskaźnikiem służącym do przewidywania, kiedy ekonomia podniesie się z kryzysu. Został wymyślony przez Alana Greenspana, amerykańskiego inwestora wartego teraz więcej niż kilka małych państw.
Teoria mówi, że sprzedaż męskiej bielizny podąża za cyklem ekonomicznym. To dobry miernik, bo przecież każdy musi kupować majtki – to nieuniknione. Kiedy mężczyźni czują się zamożniejsi, kupują majtki częściej, kiedy czują się biedniejsi – pozwalają swym majtkom nosić znamiona znoszenia – nikt ich w końcu nie ogląda.
U mnie decyzja o kupnie nowych bokserek zostaje podjęta po Teście Szuflady. Każdego dnia mojego życia następuje pewien moment krytyczny, w którym otwieram szufladę, stając przed decyzją wyboru majtek dnia. Idealnie, gdy mogę ją podjąć bardzo szybko, przede wszystkim dlatego, że, jak można się domyślić, nie mam ich wtedy na sobie – a jest to sytuacja, w której nikt nie chce przebywać dłużej niż to konieczne, zwłaszcza w styczniu.
Może wam się wydawać, że decyzja jest prosta. Jeśli akurat nie jest – jest to dla mnie znak, że czas wybrać się na zakupy. W moim idealnym świecie byłbym dziesięć lat młodszy, moja żona byłaby bogatsza niż Alan Greenspan i miałbym szufladę pełną identycznych, nigdy nieniszczących się gatek. To smutne, że najmniejsze z tych ambicji pozostają poza moim zasięgiem.
Pierwsza z brzegu para wygląda na sfatygowaną, druga jest nieco przyciasna, a ta z dziurą obok gumki ma nieciekawy kolor. Czwarta z brzegu należy do moich ulubionych, ale noszę ją tylko w urodziny lub wtedy, gdy piszę dla Wirtualnej Polski. Piątą mogę ewentualnie zaakceptować. Kiedy przez dłużej niż trzy dni muszę przechodzić przez ten stresujący proces sortowania, wiem, że nadszedł czas wizyty w sklepie z bielizną.
Nie znoszę chodzić do sklepu z bielizną, a zawsze odwiedzam ten sam – kto miałby tyle czasu i motywacji, żeby szukać jakiegoś innego? Jeśli mój sklep z bielizną zostanie kiedyś zamknięty, przeniosę się pewnie do miasta, w którym jest jego filia. Największy problem ze sklepami z bielizną jest taki, że, jak we wszystkich sklepach odzieżowych, pracują w nim głównie 22-letnie studentki. Frustracja dnia wynikająca z trudności w wyborze odpowiednich gatek zostaje zestawiona z dyskomfortem, który odczuwam, będąc mężczyzną w średnim wieku pokazującym 22-letniej dziewczynie przy kasie, jakie bokserki będę nosił przez kolejne pół roku.
Uważam, że odwiedzając sklep z bielizną już na początku roku zrobiłem wystarczająco dużo, by pobudzić polską gospodarkę. Wzywam wszystkich moich czytelników płci męskiej, by uczynili to samo. Myślę, że jeśli rząd da się przekonać do wprowadzenia prawa nakazującego wszystkim kobietom sprzedającym męską bieliznę pracę z zawiązanymi oczami, możemy być świadkami kolejnego polskiego cudu gospodarczego.
Jamie Stokes specjalnie dla Wirtualnej Polski