Jakubowska zarzuca nierzetelność dziennikarzom "Życia Warszawy"
Dziennikarze "Życie Warszawy" nie zachowali
należytej staranności i w efekcie skompromitowali się pisząc
artykuł "Kto dzwonił do Jakubowskiej" - uważa szefowa gabinetu
politycznego premiera, b. wiceminister kultury Aleksandra
Jakubowska. Z tymi zarzutami nie zgadza się autor tekstu,
dziennikarz "ŻW" Tomasz Butkiewicz.
12.01.2004 | aktual.: 12.01.2004 17:06
Jakubowska uważa, że artykuł opublikowany w "ŻW" 2 stycznia tego roku wpisuje się w "nurt nagonki w stosunku do jej osoby uprawianej od kilku miesięcy przez niektóre media".
_ "Wszystkie wątki korupcyjnej afery Rywina wymagają zbadania. To nie myśmy majstrowali przy ustawie o mediach i to nie dziennikarze wysyłali Lwa Rywina do Adamama Michnika. Staramy się tylko wyjaśnić tę sprawę"_ - powiedział Butkiewicz.
Autorzy artykułu "Kto dzwonił do Jakubowskiej" Patrycja Kotecka i Tomasz Butkiewicz napisali, że 18 i 19 lipca 2002 r. ktoś dzwonił do Aleksandry Jakubowskiej kilkadziesiąt razy z... budek telefonicznych. Obydwa dni należą do kluczowych w aferze Lwa Rywina, gdyż mniej więcej w tym samym czasie, między 15 a 22 lipca, Lew Rywin domagał się od Agory łapówki za zmiany w ustawie o radiofonii i telewizji.
W ciągu tych dwóch dni "ŻW" doliczyło się ponad 30 krótkich kilkudziesięciosekundowych połączeń z budek telefonicznych rozsianych na terenie całej Warszawy. Był to czwartek i piątek, już po złożeniu przez Lwa Rywina propozycji łapówkarskiej Wandzie Rapaczyńskiej. 18 lipca o ofercie Rywina dowiedział się od Adama Michnika Leszek Miller.
Osób, które dzwoniły do Aleksandry Jakubowskiej, najprawdopodobniej musiało być kilka. Świadczą o tym krótkie odstępy czasowe między poszczególnymi telefonami i duże dystanse, które należało pokonać, aby zadzwonić z określonej budki. Tajemniczy rozmówcy najczęściej korzystali z automatów w okolicach poczt, dworców i szpitali - informowali dziennikarze "ŻW".
_ "Sprawa jest prozaiczna"_ - powiedziała Jakubowska, która postanowiła sama przeprowadzić dziennikarskie śledztwo w tej sprawie.
Minister odkryła, że rzeczywiście 18 i 19 lipca 2002 roku telefony w jej sekretariacie w ministerstwie kultury dosłownie się urywały. Z relacji jej byłej sekretarki wynika jednak, że dzwoniono głównie w sprawie...pracy, bo podobno w jakiejś gazecie ukazało się ogłoszenie z numerem telefonu do jej sekretariatu.
Jakubowska postanowiła znaleźć owo ogłoszenie. 18 lipca 2002 roku na łamach "Gazety Oferta" w rubryce "Nauka, praca, biznes" ukazało się ogłoszenie o następującej treści: "Kobieta młoda do pracy w barze orientalnym. Warszawa t.828-80-95".
"Wiem, że nie jestem ulubienicą mediów, ale szukanie na siłę powiązań między mną i aferą Rywina i wiązanie jej ze sprawą zupełnie przypadkową, jak pomylony numer telefoniczny w ogłoszeniu o pracę, jest apogeum absurdów, które przy okazji tej afery zostały skonstruowane przez niektóre media" - powiedziała b. wiceminister kultury.
Butkiewicz powiedział, że przygotowując artykuł razem z Patrycją Kotecką wielokrotnie kontaktowali się z minister Jakubowską. "Szkoda, że wtedy pani Jakubowska nie miała do powiedzenia tyle ile ma teraz. Mam nadzieję, że dobre rady pani minister wynikają z rzetelności, którą zaprezentowała podczas prac nad nowelizacją ustawy o rtv w 2002 roku" - podkreślił Butkiewicz.
Jak dodał artykuł nie mówi o tym, kto tyle razy w tych dniach dzwonił do sekretariatu minister Jakubowskiej, ale że warto byłoby to wyjaśnić. "Mówienie, że czegoś nie sprawdziliśmy jest odwracaniem kota ogonem" - uważa.(iza)