PublicystykaJakub Majmurek: zdelegalizować "risercz ziemkiewiczowski"

Jakub Majmurek: zdelegalizować "risercz ziemkiewiczowski"

Rafał Aleksander Ziemkiewicz (dalej RAZ) to człowiek wielu talentów. Rolnik, publicysta, powieściopisarz, analityk, pisarz polityczny podejmujący rękawicę Dmowskiego i innych tytanów polskiej tradycji, kabareciarz, satyryk, duchowy przywódca nowej endecji, prywatny historyk w najnowszej rozprawie przygotowujący zniszczenie mitu piłsudczyków, zawodowy głos zdrowego rozsądku, jak latarnia morska rozświetlający drogę między skałami i wirami plemiennych sporów polskiej polityki. Jak byśmy nie oceniali jakości poszczególnych talentów Ziemkiewicza, sama ich liczba robi wrażenie. Powodować może jednak także pewną konfuzję, bo nie zawsze wiadomo, w której z licznych ról Ziemkiewicz akurat występuje - pisze Jakub Majmurek dla Wirtualnej Polski.

Jakub Majmurek: zdelegalizować "risercz ziemkiewiczowski"
Źródło zdjęć: © East News | TOMASZ URBANEK
Jakub Majmurek

19.09.2016 | aktual.: 19.09.2016 14:16

Tak jest też z głośnym wpisem autora sprzed kilku dni, w którym nawołuje on, by w rocznicę 17 września (radziecka inwazja na wschodnie kresy II RP) zdelegalizować "postbolszewicką" i "skrajnie lewicową" partię Razem, która w Polsce „doświadczonej przez czerwony terror” narusza nie tylko prawo, ale i "elementarne poczucie przyzwoitości". Czy Ziemkiewicz żartuje? Cenię jego inteligencję, nie mam więc wątpliwości, że tak. Pisarz ten często sprzeciwiał się przecież swojemu środowisku, tu zaś znakomicie parodiuje panujący w nim równie oszalały, co ignorancki i spóźniony co najmniej o ćwierć wieku "antykomunizm", któremu wszystko, od lewego skrzydła europejskiej chadecji poczynając, kojarzy się z "bolszewią" i "lewactwem".

Niestety, nie wszyscy odbiorcy RAZ-a są tak inteligentni jak on sam. Jego żart w takich mediach jak TV Republika czy "Super Express" potraktowany został najwyraźniej zupełnie serio. Nie winię za to Ziemkiewicza - odbiorców sobie nie wybieramy, współczuć tylko mogę materiału, na jakim RAZ musi piórem i słowem mówionym pracować. Chętnie w tej pracy pomogę i wyjaśnię jego czytelnikom kilka kwestii.

Gdyby jak przedwojenna PPS

Prawica w Polsce atakowała przez ostatnie ćwierć wieku lewicę za jej (post)komunistyczny rodowód oraz uwikłanie w autorytarny system. Prawicowi publicyści przekonywali przy tym, że do prawdziwej, uczciwej lewicy, to oni nic a nic nie mają. Zwalczają Millera, Kwaśniewskiego, Oleksego, bo kopalnia Wujek, Popiełuszko, moskiewska agentura, ale gdyby tylko w Polsce pojawiła się taka lewica, jak "przedwojenna PPS", to oni sami by się zastanawiali, czy na nich nie głosować.

Kto na studiach miał choć pół roku przedmiotu "historia Polski XX wieku" i wie, jak wyglądał spór ideowych antenatów dzisiejszej prawicy z PPS-em w międzywojniu, mógł pozostawać sceptyczny wobec tych zapewnień. Sceptycyzm potwierdziło powstanie Partii Razem. Jakbyśmy nie oceniali bowiem jej programu, nie sposób nie przyznać, że to lewicowa partia, która zrywa z postkomunistycznym podziałem. Większość jej liderów przyszła na świat w końcówce lat 70. i na początku 80. - w żaden sposób nie mogła być więc w PRL uwikłana. W swojej polityce historycznej do PRL nie nawiązuje w pozytywny sposób, odwołuje się do demokratycznych tradycji polskiej lewicy - przedwojennego PPS, tradycji emigracji politycznej i lewego skrzydła opozycji demokratycznej w PRL.

Czy prawicowi publicyści powitali nadejście takiej formacji z radością? Jak można było się spodziewać, wręcz przeciwnie. Gdy słyszą Zandberga, wzdychają do Millera z jego ostrożną polityką wobec Kościoła rzymskiego, otwarciem na biznes i zaangażowaniem w Iraku. Tyle z zapewnień, że "gdyby istniało coś, jak przedwojenna PPS"...

Razem jest przy tym od PPS znacznie mniej radykalna. PPS pragnęło drogą parlamentarną wprowadzić zmianę systemu społeczno-politycznego, koncentrującą się na uspołecznieniu środków produkcji. Razem nie idzie tak daleko. Chce korekty kapitalizmu nie idącej na ogół dalej niż to, co było powszechną praktyką państw zachodnich w okresie powojennym. Proponuje bardziej progresywny system podatkowy, zwiększoną stopę inwestycji państwa, wsparcie dla własności spółdzielczej, rozbudowę systemu świadczeń socjalnych. Do tego pakiet wolnościowy (prawa reprodukcyjne kobiet, małżeństwa dla wszystkich), pod którym podpisać by się mogła duża część europejskiej centroprawicy, oraz nacisk na mechanizmy demokracji bezpośredniej.

W programie Razem nie ma nic ani komunistycznego, ani bolszewickiego. Mieści się między lewym skrzydłem europejskich socjaldemokracji, a prawym skrzydłem bardziej lewicowych partii, skupionych w europejskiej grupie Lewica. Każdy, kto czyta w innym języku niż polski i miał w ręku gazetę z Wielkiej Brytanii, Niemiec czy Francji, doskonale zdaje sobie z tego sprawę. U kogoś, kto ma elementarne pojęcie, jak wygląda europejska polityka, oskarżenia Razem o "komunizm" (system całkowicie znoszący prywatną własność środków produkcji) czy "bolszewizm" (zakładający zastąpienie procesu demokratycznego przez dyktaturę monopartii) muszą wywoływać pobłażliwy uśmiech i troskę o stan wiedzy oskarżającego. Nie inaczej reagować na nie musi RAZ, który swój krótki "wzywający do delegalizacji” partii żart tak nasyca pełnymi emocji oskarżeniami o "neobolszewię", że wygląda on - nawet jak na standardy rodzimej prawicy - groteskowo, pokazując, jak absurdalne są rzucane bez szacunku dla elementarnej historycznej wiedzy "antykomunistyczne" oskarżenia.

Zakładnicy lat 80.

Co jest źródłem wrogości do wszystkiego, co lewicowe i skojarzeń z „bolszewią” u części prawicowych publicystów, z których Ziemkiewicz tak celnie sobie kpi? Być może jakąś podpowiedź stanowi to, iż większość z nich dorastała politycznie w latach 80. W mrocznej, pogrążonej w wiecznym kryzysie ekonomicznym dekadzie, gdzie dwudziestolatkowie pozbawieni perspektyw i nadziei, z poczuciem rezygnacji angażowali się w druk bibuły i starcia z ZOMO na beznadziejnych demonstracjach. Politycznie dojrzewając w takim okresie nie sposób było nie znienawidzić "komuny". A wraz z "komuną" - przez skojarzenie z nią wszystkiego, co w odległy choćby sposób wiąże się z lewicą, społeczną emancypacją, socjaldemokracją, czy nawet europejskiego oświecenia.

Ten syndrom "rozszerzonego antykomunizmu" (jak nazwała to sama dorastająca w latach 80. filozofka Agata Bielik-Robson) trzymał w kleszczach polską sferę publiczną przez ostatnie ćwierć wieku i blokował powstanie sensownej lewicowej alternatywy dla bloku prawicowych sił. Ziemkiewicz, wrzucając do "bolszewickiego worka", pasującą tam jak pomarańcza do śrub gwintowych, Partię Razem, celnie doprowadza tę postawę do absurdu i wskazuje, że najwyższa pora skończyć z nią w polskiej polityce.

Może to wynikać z jego biograficznych doświadczeń. W latach 80. Ziemkiewicz zbierał nie ZOMO-wską pałą, ale publikacje w oficjalnych pismach. Jego rówieśnicy oceniali wtedy tę postawę pewnie różnie, ale trzeba przyznać, że dziś daje mu ona zbawczy dystans od uprzedzeń swojej generacji.

Oczyśćmy tradycję

Dla pełnego zrozumienia żartu Ziemkiewicza ważny jest jego kontekst. Dzień przed jego apelem partia Razem ogłosiła uruchomienie strony mającej dokumentować przypadki współpracy władz lokalnych ze skrajną prawicą, z ruchami narodowymi, Młodzieżą Wszechpolską, Obozem Narodowo-Radykalnym itd. Ziemkiewicz sam lubi się przedstawiać jako nowoczesny narodowiec, a tradycji narodowej wielokrotnie bronił. Jako wytrawny znawca historii wie jednak doskonale, że tradycja narodowa pozostaje we współczesnej Polsce głęboko problematyczna.

Bo choć Ruch Narodowy to ponad wiek historii i bardzo różnorodny zestaw idei i pomysłów na Polskę, to nie da się ukryć, że ciągnie się za nim problem obsesyjnego antysemityzmu, przemocy wobec ludności żydowskiej, bardzo wąskie rozumienie narodowej wspólnoty, autorytarne, a przynajmniej antyliberalne pokusy. Dziś z kolei spadkobiercy narodowych tradycji często wikłają się w sojusze z siłami skrajnymi, posługującymi się językiem nienawiści i przemocy. Wykpiwając absurdalnymi oskarżeniami Razem o "bolszewizm" spodziewane obronne reakcje narodowców na akcję partii, Ziemkiewicz wysyła ważny i odważny sygnał bliskiemu mu przecież Ruchowi Narodowemu: panowie, jako myślący, nowocześni Polacy (i Polki) musicie dokonać krytycznej rewizji narodowej tradycji, odciąć się od przemocy i współpracy z siłami, których w demokratycznym porządku tolerować nie można.

Kłopot z politycznymi żartami

Gdy jednak już chcę RAZ-owi pogratulować równie śmiesznego, co politycznie celnego żartu, coś mnie powstrzymuje. Bo co jeśli RAZ nie żartuje? Żyjemy dziś w świecie, gdzie wczorajsze polityczne żarty okazują się wdrażaną polityką rządu, gdzie robione dla jaj polityczne memy okazują się mniej absurdalne niż główne wydanie "Wiadomości", a interpelacje posłów rządzącej partii przebijają stand-up. Granica między opartą na wiedzy i minimalnym związku słów z rzeczami debatą publiczną a trollingiem coraz bardziej się zaciera.

Może więc RAZ wcale nie żartuje, a cały jego apel jest produktem równie osławionego, jak jego liczne talenty, "riserczu ziemkiewiczowskiego"? Nieprawicowy internet mówi o nim: risercz powierzchowny, dyskretny do granic nieobecności, pełen dziur jak przysłowiowy szwajcarski ser, choć stanowiący spécialité de la maison polskich publicystów, głównie z prawej strony.

W ramach takiego riserczu PPS i Razem faktycznie mieszać się mogą z Wszechzwiązkową Komunistyczną Partią (bolszewików). Postulaty demokracji bezpośredniej z dyktaturą proletariatu. Progresywny podatek z wywłaszczeniem. Ignacy Daszyński i Adrian Zandberg z Leninem i Mao. Przez lata karmiona tak zriserczowanymi tekstami, wychowana w klimacie "uogólnionego antykomunizmu", głosująca na Kukiza i PiS publika bezproblemowo łyka takie narracje.

Uniemożliwiają one jednak rzetelną dyskusję, będącą koniecznym warunkiem demokracji. Jak więc nie odrzucalibyśmy pomysłów Razem na socjal, podatki czy reformę demokracji, zdelegalizujmy "risercz ziemkiewiczowski".

Jakub Majmurek dla WP Opinii

Jakub Majmurek - krytyk filmowy, publicysta, redaktor książek, komentator polityczny i eseista. Związany z Dziennikiem Opinii i kwartalnikiem "Krytyka Polityczna".

Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)