PublicystykaJakub Majmurek: zabójcze szczepionki z UFO nad Smoleńskiem

Jakub Majmurek: zabójcze szczepionki z UFO nad Smoleńskiem

Przeciwnicy szczepień i "naturopaci" czujący się jak u siebie w mediach publicznych; zdyskredytowane teorie "ekspertów" komisji Macierewicza, jako coraz bardziej oficjalna interpretacja tego, co stało się 10.04.2010 roku; polityka klimatyczna ministra Szyszki ignorująca naukowy konsensus i opierająca się na teoriach zdyskredytowanych dekady temu - to wszystko składa się na kolejny, mniej znany front "dobrej zmiany". Rewolucja PiS okazała się także rewolucją przeciw współczesnej nauce, wiedzy, rozumowi. Otwarła szeroko wrota dla inwazji dezinformacji, ciemnoty i oczywistych bzdur na sferę publiczną.

Jakub Majmurek: zabójcze szczepionki z UFO nad Smoleńskiem
Źródło zdjęć: © East News | ANDRZEJ IWANCZUK/REPORTER
Jakub Majmurek

Inżynier Karwowski idzie w odstawkę

Że będzie z tym tak źle, nie spodziewaliśmy się chyba. Mądrzy ludzie przestrzegający przed PiS mówili, że jeśli partia ta dojdzie do władzy, czeka nas atak na Trybunał Konstytucyjny, używanie służb do walki z przeciwnikami politycznymi, konflikt z Zachodem, trudne czasy dla kultury i sztuki. Wszystko to się sprawdza. Ale fali obskurantyzmu, coraz wyżej wznoszącej się wraz z postępowaniem "dobrej zmiany" nie spodziewał się chyba nikt.

Jeszcze w okresie 2005-2007 PiS przedstawiał się jako partia technicznej i naukowej modernizacji. Wówczas pełniący w partii rolę "trzeciego bliźniaka" Ludwik Dorn formułował w imieniu swojego stronnictwa ofertę do inteligencji technicznej, w której widzieć chciał ważną część jej społecznego zaplecza. Prasa wyśmiewała się trochę z niego, że przemawia jak towarzysz Gierek, do inżyniera Karwowskiego. Co bardziej przenikliwi komentatorzy wskazywali też, że postulowana przez PiS modernizacja technologiczna bez społecznej, bez nowoczesnej sfery publicznej i społeczeństwa obywatelskiego, udać się nie może.

Dziś sam Ludwik Dorn ze zdumieniem zauważa inwazję przeciwników szczepień, pseudouczonych, domorosłych znachorów na kanały publicznego radia i telewizji. W swoim felietonie w jednym z ostatnich numerów "Polityki" opisuje np. konferencję o "szkodliwości szczepień", organizowaną w Olsztynie przez wpływową posłankę PiS z regionu, o której informuje bezkrytycznie nie tylko lokalne publiczne radio, ale i TVP 3.

Wszystko wskazuje na to, że z dawnej "oferty dla współczesnego inżyniera Karwowskiego" zostały tylko slajdy premiera Morawieckiego z mało realistycznymi planami budowy potęgi polskiego przemysłu produkcji aut elektrycznych. Oferta ta coraz bardziej zanurza się dziś w tak wielkiej powodzi nie tylko społecznego konserwatyzmu, ale zwyczajnego obskurantyzmu, że zwyczajnie nikt jej poważnie traktować nie może.

"To eksperci zbudowali Titanica"

Dorn wskazuje na pewne podobieństwo mentalności charakterystycznej dla PiS w polityce i stanowiska ruchów antyszczepionkowych. Obie grupy uważają, że rządzi układ - czy to Polską, czy medycyną. Obie grupy - PiS i antyszczepionkowcy - przedstawicielom "układu", czy „medycznego establishmentu”, przeciwstawiają prostego człowieka, który przecież nie jest w ciemię bity i "wie jak jest" - czy to w kwestii tego, co "stało się naprawdę w Smoleńsku", czy efektów szczepień.

Dorn ma sporo racji, ale rzecz nie tylko w PiS-owskiej mentalności. Zwrot w stronę obskurantyzmu dokonuje się bowiem nie tylko w Polsce i nie tylko za sprawą partii Kaczyńskiego. Ma on miejsce na całym świecie. Ofiarą wściekłości na establishment, jaką możemy obserwować dziś w polityce od Waszyngtonu do Budapesztu, padli także eksperci i ekspercka wiedza.

Przykłady? Zobaczmy co wydarzyło się w sprawie Brexitu. Większość ekspertów - politologów, prawników, ekonomistów - przestrzegało przed katastrofalnymi skutkami wyjścia Wielkiej Brytanii z Unii. Jak zareagowali na to zwolennicy Brexitu? Podjęli merytoryczną dyskusję z eksperckimi argumentami? Nie, wręcz przeciwnie. Prominentny Torys i zwolennik Brexitu Michael Gove na pytania powołującego się na głos specjalistów dziennikarza ze złością odpowiedział, że „ludzie w tym kraju mają już dość ekspertów i ich argumentów”. W ten bęben uderzać zaczęli kolejni zwolennicy wyjścia Zjednoczonego Królestwa z Unii. "Jedynym ekspertem w kwestii UE jesteś ty, brytyjski wyborca" - mówiła agitująca za Brexitem posłanka Laburzystów. "To eksperci zbudowali Titanica" - wtórował jej popularny radiowy prezenter.

NASA fałszuje dane!

Ten populistyczny gniew na przemądrzałych jajogłowych nie jest niczym nowym, ma szczególną tradycję zwłaszcza w Stanach. Wcześniej jednak przynajmniej "twarde" nauki przyrodnicze były z niego wyłączone. Dziś już nie.

Jakiś czas temu internet obiegło nagranie z australijskiej debaty na temat globalnego ocieplenia. Obecny w studio ekspert, brytyjski fizyk Brian Cox, cierpliwie tłumaczył, dlaczego nie ma dziś w zasadzie w nauce sporu, że działanie człowieka wywołuje zmiany klimatu i że mogą one mieć katastrofalne konsekwencje. Na to obecny w studio polityk, senator Malcolm Roberts twierdził, że nie ma na to żadnych dowodów. Gdy uczony wyciągnął pokazujące zmiany temperatury wykresy, polityk stwierdził, że dane są sfałszowane przez NASA. Oczywiście, nie przedstawił na to żadnych dowodów. Jak można polemizować z takim argumentem? W zasadzie się nie da - samo podjęcie polemiki przydaje bowiem wiarygodności bzdurze.

Problem polega na tym, że bzdura ta coraz silniej zakorzenia się w doktrynie politycznej poważnych państw. Donald Trump zapowiedział niedawno, że zetnie dotacje na program klimatyczny NASA, gdyż tworzy on "upolitycznianą naukę".

Nie wierzcie komisjom!

Argument typu "NASA fałszuje dane" daje się odnaleźć w argumentach nie tylko osób negujących wywołane przez człowieka zmiany klimatu, ale także przeciwników szczepień, czy zwolenników teorii o zamachu w Smoleńsku.

Alternatywni klimatolodzy twierdzą, że badania wskazujące na wpływ paliw kopalnych na ocieplenie klimatów zamawiane są przez bogate państwa, dążące do zniszczenia górnictwa w takich krajach jak Polska, czy do zablokowania ich rozwoju. Tego typu insynuacje często padały na bliższym i dalszym zapleczu PiS. Sam odpowiedzialny za ochronę środowiska minister Szyszko wprost ich nie głosi, ale w miejsce powszechnie uznanych metod walki z klimatem lansuje ekscentryczne pomysły zmniejszania poziomu dwutlenku węgla przez zalesianie, ignorując doświadczenia z ostatnich trzydziestu lat, pokazujące, że tego typu metoda jest bardzo mało efektywna.

Minister zasłynął też z tego, że na forum Sejmu w 2013 powtórzył spiskową teorię o tzw. chemtrails - smugach zostawianych w wyniku spalania paliwa przez samoloty na niebie. Zwolennicy teorii spiskowych od dawna przekonują, że w ten sposób do atmosfery uwalniane są mające szkodzić zdrowiu i życiu substancje. Ówczesny poseł powtórzył te obawy w swojej interpelacji do ministra środowiska.

Także przeciwnicy szczepień będą przekonywać, że "prawdę o ryzyku szczepień" ukrywa przemysł farmaceutyczny i przekupiony przez niego medyczny establishment. Zwolennicy teorii smoleńskich "ukrywanie prawdy" będą z kolei zarzucać komisji Millera.

Oczywiście, poglądy ekspertów powinny być dyskutowane i kontestowane. Jednak dyskusja ta powinna opierać się na dowodach i poprawnie skonstruowanych argumentach. Przeciwnicy szczepień czy eksperci Macierewicza nie są w stanie przedstawić ani jednego, ani drugiego. Ci pierwsi powołują się na jeden naukowy artykuł, mówiący o tym, jak szczepionki mogą zwiększyć ryzyko autyzmu, którego wnioski już dawno i wielokrotnie obalone zostały przez kolejne badania. Ci drudzy przedstawiają ekspertyzy sporządzane przez osoby pozbawione doświadczenia w badaniu wypadków lotniczych, oparte o wzięte z sufitu założenia wyjściowe i pozbawione dostępu do kluczowych dla jakichkolwiek ustaleń danych. Gdyby eksperci komisji Macierewicza zaczęli nagle głosić, że prezydenckiego Tupolewa zestrzeliło UFO, by powstrzymać prezydenta Kaczyńskiego przed ujawnieniem tego, jak Tusk z Putinem spiskują, by przygotować inwazję mieszkańców sąsiedniej galaktyki na Polskę, nie byłoby to wcale bardziej absurdalne, niż to, co opowiadali do tej pory.

Merytoryczna wartość argumentów przeciw szczepieniom i kolejnych, wzajemnie się wykluczających wersji "zamachu w Smoleńsku" jest dokładnie taka sama - zerowa. Za oboma stoi jednak potężna emocja nieufności do świata, establishmentu i ekspertów, która nadaje im wielką moc.

Żyzne pola ignorancji

Ta emocja trafia dziś na szczególnie żyzny grunt na całym świecie. Sprzyjają jej media społecznościowe, które szczególnie łatwo umożliwiają rozpowszechnianie bzdur. Za przemianami mediów nie nadążają przemiany edukacji. Według badań przeprowadzonych na Uniwersytecie Stanforda 80 proc. uczniów amerykańskich szkół średnich nie jest w stanie rozróżnić fałszywych informacji, artykułów sponsorowanych czy reklamy natywnej od prawdziwych informacji. W Polsce może być z tym jeszcze gorzej. Edukacja medialna, dostarczająca umiejętności poruszania się w sieci nowych mediów, staje się coraz bardziej konieczna, jeśli nie chcemy, by nasze demokracje nie utonęły w morzu obskurantyzmu.

We wzburzaniu tego morza swoje interesy mają różne silne grupy interesów. W tym, by podważać ustalenia nauki na temat zmian klimatu żywotne interesy ma przemysł wydobywczy i energetyczny. W Stanach nafciarze, w Polsce górnictwo węgla kamiennego i przemysły leśne. W grę wchodzą wielkie pieniądze, dobre miejsca pracy setek tysięcy ludzi - nie można się więc dziwić, że zainteresowani będą finansowali tych naukowców, którzy wbrew konsensusowi twierdzić będą, że klimat wcale się nie zmienia, a jeśli już, to nie przez człowieka. I że wyłożą jeszcze więcej pieniędzy, by takie poglądy obecne były w głównym medialnym nurcie debaty.

Media, walczące na coraz bardziej zabójczo konkurencyjnym rynku, także często wchodzą w sojusz z nowym obskurantyzmem. Fakt, że szczepionki działają nie jest żadnym newsem. Jakaś "mama Stasia" płacząca na wizji, że szczepionki odpowiadają za autyzm jej synka przyciąga kliki, widzów, reklamodawców i pieniądze. Program, gdzie ekspert od klimatu wyjaśnia jak wygląda sytuacja, nie jest tak ciekawy, jak ten, gdzie siada on naprzeciw drugiego, który twierdzi, że jest zupełnie inaczej. Wytwarza to fałszywą symetrię i wrażenie tego, że nauka w sprawie zmian klimatu jest podzielona - podczas gdy tak naprawdę na każdego jednego "alternatywnego klimatologa" przypada kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset zgodnych co do tego, że klimat ociepla się z naszej winy.

W ciągu ostatnich lat nauka i eksperci zlepili się ludziom w jedno z neoliberalnym porządkiem, jaki coraz silniej odrzucają. Argument z głosu ekspertów (głównie ekonomistów) często faktycznie używany był do pacyfikacji demokratycznej debaty. Ale zastąpienie argumentów opartych na dowodach i faktach populistycznym przekonaniem, że "wiemy jak jest", jest wyłącznie receptą na cywilizacyjną katastrofę, której może nie przetrwać także demokracja.

Egzorcysta w każdej szkole?

Wraz ze zwycięstwem Trumpa ten nowy obskurantyzm nabiera globalnego wiatru w żagle. Wraz z postępami dobrej zmiany wzmacniać się będzie i w Polsce. Jego potężnym rozsadnikiem jest nad Wisłą integrystyczne skrzydło Kościoła katolickiego. To dzięki niemu już dawno temu w szkole udało się zablokować rzetelną, opartą na współczesnej wiedzy edukację seksualną. To dzięki Kościołowi katolickiemu absolwent polskiej szkoły średniej zdobędzie maturę, mając za sobą mniej godzin fizyki, chemii, czy biologii niż katechezy.

Kościół może chcieć jednak więcej. Jego fundamentalistyczne skrzydło w Polsce nigdy nie pogodziło się z ustaleniami nauki w kwestii ewolucji gatunków drogą doboru naturalnego. Być może czeka nas jeszcze - wydawało się już, że dawno rozstrzygnięta - debata o Darwina w programach nauczania.

Także sam Kościół coraz bardziej otwiera się na nowy obskurantyzm. Świadczy o tym choćby wzrost liczby egzorcystów i orzeczeń o "opętaniu demonicznym". Kiedyś sam Kościół traktował to jako margines, dziś historie rodem z filmu "Egzorcysta", katolicka demonologia, przepuszczona przez popkulturę wchodzą coraz bardziej do mainstreamu.

Wizja Polski za 12 lat, gdzie nieszczepione i umierające na od dawna opanowane choroby dzieci uczą się w szkole o „myśli politycznej Lecha Kaczyńskiego” i "zamachu w Smoleńsku", oraz o tym „jak wyższa istota stworzyła znany nam świat”, a zamiast szkolnej pielęgniarki w każdej placówce czeka na nich z "duchową pomocą" ksiądz egzorcysta wydawać się nam dziś może niepoważną przesadą. Ale czy gdyby półtora roku temu, ktoś wam powiedział, że prezydentem światowego mocarstwa zostanie gwiazda reality tv, a polską armią kierować będzie Antoni Macierewicz uwierzylibyście?

Jakub Majmurek dla WP Opinii

Jakub Majmurek -_ filmoznawca i politolog. Związany z Dziennikiem Opinii i kwartalnikiem "Krytyka Polityczna"._

Poglądy autorów felietonów, komentarzy i artykułów publicystycznych publikowanych na łamach WP Opinii nie są tożsame z poglądami Wirtualnej Polski. Serwis Opinie opiera się na oryginalnych treściach publicystycznych pisanych przez autorów zewnętrznych oraz dziennikarzy WP i nie należy traktować ich jako wyrazu linii programowej całej Wirtualnej Polski.

Źródło artykułu:WP Opinie
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)