PublicystykaJakub Majmurek: Pamięć Powstania Warszawskiego nie potrzebuje zużytych celebrytów

Jakub Majmurek: Pamięć Powstania Warszawskiego nie potrzebuje zużytych celebrytów

Rządzący nami obóz obiecał powstanie z kolan w polityce międzynarodowej i symbolicznej. Kończy się to na ogół bolesnym upadkiem na głowę. Nie inaczej jest z inicjatywami prywatnymi wpisującymi się w nurt godnościowego pobudzenia. Po kuriozalnej kampanii #RespectUs teraz mamy wideo z udziałem Mike’a Tysona.

Jakub Majmurek: Pamięć Powstania Warszawskiego nie potrzebuje zużytych celebrytów
Źródło zdjęć: © Forum | Valery Sharifulin/TASS
Jakub Majmurek

Tyson z opaską Powstańca Warszawskiego na ramieniu z trudem czyta z promptera krótki tekst, w którym mówi o liczbie ofiar nazistów i bohaterstwie przeciwstawiających się im powstańców. Wideo trafiło na youtubowy kanał polskiego potentata branży spożywczej, firmy Food Care. Miał to być zapewne pomysł na budowę pozytywnego wizerunku firmy w oczach rządzącej prawicy i popierającej ją opinii publicznej, oraz na „promocję Polski” za granicą. Jeśli chodzi o to drugie wyszła po prostu żenada.

Hołd od gwałciciela

Trudno wyobrazić sobie mniej trafnie dobraną osobę do promocji naszej historycznej wrażliwości od Mike Tysona. Tak, to prawda, Tyson był legendą boksu. Swoje ostatnie triumfy święcił jednak na początku obecnego stulecia, w czasach gdy Jarosław Kaczyński pozostawał jedynie szeregowym posłem, z odpowiednim do tego stanowiska zakresem władzy i wpływów.

Od tego czasu Tyson znany jest głównie z problemów z pieniędzmi i narkotykami. By rozwiązać oba, chętnie występuje jako celebryta do wynajęcia. I to dość tani. W grudniu zeszłego roku wyruszył na spotkania z fanami w Europie. Kolację w jego towarzystwie można było kupić już za 809 euro. Nie wiem, ile za dwie minuty nagrania o Powstaniu zapłaciło Food Care, ale firma wyraźnie postawiła na opcję mocno budżetową, wybierając zdesperowanego i zużytego celebrytę.

Największy problem z Tysonem jako twarzą akcji oddającej cześć Powstańcom polega jednak na czym innym. Bokser jest osobą skazaną prawomocnym wyrokiem za gwałt. W 1992 roku sąd skazał Tysona za gwałt na sześć lat więzienia, wniesiona przez obrońców boksera apelacja została odrzucona. Tyson odsiedział w więzieniu 3 lata z zasądzonych sześciu i wyszedł na zwolnienie warunkowe. Do dziś pozostaje zarejestrowany w Stanach jako przestępca seksualny.

Od końca odsiadki Tysona minęło ponad 20 lat. Można spierać się, czy spłacił swój dług społeczeństwu, czy nie, można się zastanawiać nad tym, jak sprawa sprzed dwóch dekad powinna wpływać na jego obecną aktywność w przestrzeni publicznej. Jednak nawet biorąc poprawkę na czas, trudno nie zauważyć, że wybór gwałciciela na twarz hołdów dla Powstania to wizerunkowy strzał w stopę. Zwłaszcza dziś, po tym, jak świadomość krajów Zachodu zmieniła zwracająca uwagę na przemoc seksualną kampania #MeToo.

Desperacka potrzeba uznania

Jeśli chodzi o drugi cel akcji grupy WholeFoods – przypodobanie się obecne władzy - to może się on powieść. Na wideo z Tysonem entuzjastycznie zareagowali w mediach społecznościowych bliscy jej publicyści, w tym szefowie najważniejszych prawicowych mediów - Tomasz Sakiewicz i Jacek Karnowski.

Reakcja prawicowego Twittera na spot z Tysonem nie dziwi. Choć polska prawica uwielbia podkreślać jak bardzo jest dumna i niezależna, jak nie ogląda się na uznanie z zagranicznych stolic, to tak naprawdę przepełniona jest pragnieniem uznania ze strony świata dla jej narracji na temat Polski i jej historii.

Stąd wszystkie dziecinne reakcje prawicowych publicystów, gdy tylko w jakimś hollywoodzkim filmie ktoś w niekorzystnym świetle przedstawi Polaków albo nie wspomni o naszym udziale w złamaniu kodu Enigmy. Stąd infantylne – artykułowane także przez urzędujących ministrów – marzenia o hollywoodzkiej superprodukcji, pokazującej całemu światu honor i bohaterstwo Polaków. Najlepiej z Melem Gibsonem w roli Jana III Sobieskiego "ratującego chrześcijańską Europę" pod Wiedniem.

Wszystkie te pragnienia udowadniają bardzo niedojrzałe, postkolonialne kompleksy prawicowych elit. Gdy Gibsona – fizycznie postury wątłej, ale mający również najlepsze lata dawno za sobą – nie udaje się zaangażować do "polskiej sprawy" prawicowi liderzy opinii łapią się na urok także tak przebrzmiałej i wątpliwej sławy jak Tyson.

Prawdziwy sens Powstania

Sprawa z Tysonem niestety nie tylko pokazuje kompleksy elit prawicy, ale i wyświadcza niedźwiedzią przysługę pamięci Powstania. Jaka bowiem myśl jest zawarta w klipie z Tysonem? Nieustraszony bokser, zwany "Bestią", składa hołd "prawdziwym bohaterom" z Polski. Powstańcy są "fajni" jako "najtwardsi goście w historii" – wydaje się mówić kampania.

Tylko że Powstanie nie jest dla nas ważne dlatego, że powstańcy byli twardsi niż Tyson w ringu, Chuck Norris w "Zaginionym w akcji" i Tommy Lee Jones w "Ściganym" razem wzięci. Sens Powstania nie tkwi w "twardości" Powstańców, ale w przejawiającym się w nim raz jeszcze tragizmie polskiego losu - tragizmie niemożliwego wyboru między skazaną na klęskę walką a upokorzeniem, jakie przynosi każdy dzień stania z bronią u nogi.

Powstańcy mogliby powtórzyć za Piłsudskim "Walczę i umrę jedynie dlatego, że w wychodku, jakim jest nasze życie, żyć nie mogę, to […] ubliża mi jako człowiekowi z godnością nie niewolniczą". Porównanie tego dramatu do walk byłego gladiatora do wynajęcia, to kpina z tragedii polskiej historii.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)