Jak Wassermann ubabrał się w ropie

Afera Orlenu mogła wyjść na jaw już w lutym
2001 roku. Wtedy do Ministerstwa Sprawiedliwości wpłynął szokujący
anonim. Jego autor informował o rażącej niegospodarności w
Petrochemii Płockiej i PKN Orlen. Donosił o poufnych
pełnomocnictwach dla cypryjskiej firmy J&S, która zmonopolizowała
handel rosyjską ropą i zawyża ceny, co kosztowało budżet 50 mln
dolarów rocznie - donosi "Super Express".

04.12.2004 | aktual.: 04.12.2004 07:12

Już na pierwszy rzut oka było widać, że anonimu nie pisał wariat, lecz ktoś świetnie zorientowany w sprawie. Do anonimu dołączone były cztery dokumenty potwierdzające, że firma J&S dysponuje specjalnymi pełnomocnictwami.

Ówczesny minister sprawiedliwości Lech Kaczyński wydał na piśmie polecenie wszczęcia postępowania sprawdzającego i "ewentualnego wszczęcia postępowania karnego". O sprawie powiadomiony został Zbigniew Wassermann, wówczas pełniący obowiązki prokuratora krajowego. Wydawało się, że sprawa jest poważna, skoro zajęły się nią najważniejsze figury w resorcie sprawiedliwości - dodaje "Super Express".

Anonim o przekrętach w handlu ropą przesłano do Prokuratury Rejonowej w Płocku, ale... bez załączników. Zbadanie wielkiej afery gospodarczej zajęło płockiemu prokuratorowi Janowi Sadowskiemu dziewięć dni - odmówił wszczęcia śledztwa i nawet nie zainteresował się, co się stało z dokumentami, na które powoływał się autor anonimu.

Anonim był po części rewelacyjny, ale nie dawał żadnego wyjścia, świadków, dokumentów - zapewniał w październiku Zbigniew Wassermann. Kłamał, bo dokumenty były, lecz zaginęły w szufladach prokuratorów. Później mówił, że w całej sprawie odgrywał "rolę listonosza". (PAP)

Źródło artykułu:PAP
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)