Jak Tusk Buzka wywalczył
Premier Donald Tusk ocenił, że chociaż formalny wybór Jerzego Buzka na przewodniczącego Parlamentu Europejskiego ma nastąpić dopiero w najbliższy wtorek, to wyklucza niespodzianki w tej sprawie.
12.07.2009 | aktual.: 12.07.2009 21:51
- Jerzy Buzek jeszcze nie jest szefem PE, chociaż wykluczam właściwie niespodzianki - powiedział premier w TVP Info.
Pięć największych frakcji politycznych w PE zapowiedziało w piątek, że większość należących do nich eurodeputowanych poprze 14 lipca w Strasburgu wybór Buzka na szefa europarlamentu.
Tusk uznał, że wybór Buzka jest ewidentnym sukcesem Polski. - Oczywiście nie byłoby mowy o tym, żeby Polak stanął na czele PE, gdyby nie zupełnie inna niż kilka lat temu pozycja Polski, więc wszyscy możemy sobie gratulować tego sukcesu - mówił.
Premier pytany o kulisy negocjacji relacjonował, że ponad rok temu szef frakcji chadeckiej w PE Joseph Daul zasugerował, że polskie aspiracje do funkcji szefa PE nie są wcale takie nierealne. - Od tego momentu miałem okazję odbyć kilkanaście rozmów i mniej więcej w październiku zeszłego roku wyczuwana już była atmosfera takiej oczywistości, jeśli chodzi o polskie aspiracje, iż wszyscy akceptują i rozumieją, że największe państwo wśród nowych państw członkowskich ma prawo do tej bardzo istotnej, kluczowej pozycji w PE - mówił.
Tusk zaznaczył, że na kwietniowym kongresie Europejskiej Partii Ludowej w Warszawie nikt nie powiedział mu "nie" ws. Buzka. - To już dawało mi wyraźnie taki sygnał, że to jest najmocniejsza propozycja, że to jest kandydatura, wobec której nie opłaca się mówić: "nie, nie poprzemy", bo być może wygra - podkreślił.
Według szefa rządu fakt, że ten projekt zaczęto tak szybko przygotowywać spowodował, że kontrkandydat Buzka, Włoch Mario Mauro nie był traktowany, jako kandydatura do końca przemyślana, taka na 100% serio.
Podkreślił, że równie istotnym atutem jest osobista pozycja Buzka. - Gdyby nie to, że jest akceptowany, lubiany, że ma silną pozycję historyczną, że jest byłym premierem, że świetnie wykonywał swoją robotę w PE, to też byłoby trudniej - stwierdził premier.
Tusk pytany czy prezydent Lech Kaczyński pomagał w forsowaniu kandydatury Buzka, odparł: Na pewno nie miałem poczucia, aby ktokolwiek z polskich polityków przeszkadzał, i to w zupełności wystarczyło.
Jak wyjaśniał rozgrywka o szefa PE toczyła się w ramach frakcji chadeckiej i tutaj nikt nie mógł ani zaszkodzić, ani pomóc. - Ale gdyby z Polski pojawiły się sygnały negatywne, to oczywiście ułatwiłoby to pracę naszym konkurentom - zastrzegł.
- Muszę powiedzieć, że zarówno prezydent, jak i opozycja zachowywali się ze standardami jakich można by oczekiwać też w przyszłości - powiedział.
Premier pytany, czy Polak w fotelu szefa europarlamentu osłabia nasze szanse na ważną tekę w Komisji Europejskiej, powiedział: ta wygrana Jerzego Buzka wzmacnia pozycją Polski i ja mam dodatkowy atut i argumenty, kiedy będę dyskutował o KE.
- Martwi mnie to, że niektórzy w Polsce, żeby zdyskredytować sukces czy Jerzego Buzka, czy Platformy usiłują wmówić Polakom i Europejczykom, że ta funkcja nie ma większego znaczenia. Powiem bardzo mocno - nic głupszego nie można robić - mówił.
Dodał, że w rozmowach, które toczył na temat szefa PE nikt nigdy się nie ośmielił używać argumentu typu: "dostaniecie szefa PE, ale będziecie się musieli zadowolić słabszą pozycją w KE".
Szef rządu kolejny raz powtórzył, że "Polskę interesuje silna, poważna teka" gospodarcza.