Jak powstrzymać Rosję i Putina?
Prof. Wawrzyniec Konarski z Uniwersytetu Jagiellońskiego w rozmowie z Wirtualną Polską ocenia, że Unia Europejska przegapiła ważny moment wpłynięcia na naród ukraiński. Politolog uważa, że zanim doszło do krwawych zamieszek, należało dopomóc w stworzeniu płaszczyzny porozumienia narodowego, wyłonić liderów, którzy byliby obarczeni wspólną odpowiedzialnością. – Trudno jest teraz uznać, jakie sankcje wobec Rosji byłyby skuteczne – stwierdza ekspert przyznając, że Władimir Putin nie cofnie się przed niczym. – Ma świadomość, że tylko silny przywódca może zyskać w Rosji aprobatę społeczną – zaznacza.
WP: Jakimi sankcjami można przestraszyć Władimira Putina? Czy na tym etapie zaognionej sytuacji na Krymie w ogóle takie sankcje jeszcze są?
- Sądzę, że takich sankcji nie ma. Wszystko co robią dzisiaj – a raczej udają, że robią – przedstawiciele Zachodu jest zwykłym straszeniem. Co więcej, jest to straszenie, które Rosja wcześniej przewidziała. Polska i Unia Europejska miały dużo czasu, choćby tuż przed i podczas olimpiady w Soczi, żeby w sposób bardziej energiczny wpłynąć na unormowanie sytuacji przez samych Ukraińców. Ten czas został jednak zmarnowany. Było wiadomo, że Rosja jakąś formę działań podejmie, jest bowiem mocno powiązana z całym regionem, w tym z Krymem, zarówno historycznie, kulturowo jak i politycznie.
Skoro już wcześniej doszło do milczącej zgody Zachodu na działania zbrojne Rosji wobec Gruzji, skoro od lat trwa klincz wokół Naddniestrza, skoro nieskuteczna okazała się krytyka polityki Rosji w kwestii Czeczenii, to trudno się dziwić, że Kreml kontynuuje taka linię postępowania. Zgadzam się zarazem z opiniami części ekspertów, że geopolityczna ranga Ukrainy jest zupełnie inna. To przecież bardzo duży kraj, mający istotne znaczenie - właśnie geopolityczne - dla układu sił w całej Europie. Mamy tutaj do czynienia z sytuacją, w której sami Ukraińcy są niezwykle mocno podzieleni. Podział na Ukrainę wschodnią i zachodnią nie oddaje złożoności tej kwestii. Oprócz Krymu, jest jeszcze choćby Bukowina czy Ruś Zakarpacka, tworząca swoiste antypody względem Kijowa. Trzeba podkreślić, że utrzymanie Ukrainy w jej obecnych granicach jest strategicznie niezwykle ważne dla Polski. W Ukrainie kadłubowej dominowałby polityczny, w tym terytorialny radykalizm.
WP: W którym momencie przegapiliśmy moment sankcji?
- Chcę powtórzyć, że chodzi tu nie tyle o sankcje, ile o przegapienie momentu wpłynięcia na Ukraińców z różnych częścim kraju, by mogli dojść do porozumienia między sobą. W ostatnich kilku tygodniach – zanim doszło do krwawych zamieszek – należało dopomóc w stworzeniu płaszczyzny porozumienia narodowego, w ramach którego znalazłyby się wszystkie partie będące opozycją parlamentarną, jak i przywódcy głównych sił Majdanu, a raczej Majdanów, gdyż było ich wiele. Wówczas to główne nurty opozycji zostałyby zmuszone do wzięcia wspólnej odpowiedzialności za przebieg sytuacji. Jeżeli zostaje się udziałowcem tworzonych struktur politycznych, to w naturalny sposób taka odpowiedzialność osłabia tendencje radykalne. Do takiej sytuacji nie doszło. Oficjalna opozycja ukraińska kłóciła się między sobą, nie była w stanie wyłonić jednego, silnego lidera, który byłby obdarzony zaufaniem partnerem do rozmów z Janukowyczem. W konsekwencji wzmocnieniu uległa pozycja trzeciej siły, którą stał się Majdan ze swoimi radykalnymi
hasłami i działaniami. Tam, gdzie mamy do czynienia z rozgorączkowanym tłumem, tam pojawia się syndrom psychologii tłumu, wyrażany poprzez radykalizm żądań.
WP: Władimir Putin doskonale wie, że Unia Europejska boi się wojny. Czym więc można go zastraszyć?
- Putin ma pewne możliwości manewru. Jego głównym problemem są jednak wyzwania etniczne, religijne i narodowościowe w Rosji, bo przecież nie opozycja, która jest słaba i jeszcze mniej przekonywująca niż oficjalna opozycja ukraińska. Putin ma świadomość, że zgodnie z rosyjską tradycją tylko silny przywódca może zyskać aprobatę społeczną, a każda próba rozmiękczenia państwa poprzez działalność opozycji, uchodzącej za demokratyczną, będzie przez wielu Rosjan traktowana jako zamach na moc tego państwa. Naturalnie mniemanie to Putin skutecznie wykorzystuje, a jego rangę wzmacniają wizerunkowe sukcesy w roku ubiegłym, jak choćby przyznanie mu tytułu człowieka roku przez tygodnik „Time”. Odniósł tu ewidentny sukces w rywalizacji z Obamą.
WP: Jeszcze przed weekendem pojawiały się głosy, że Putin wywija szabelką, ale nie zaatakuje, bo rosyjska gospodarka jest jednak zależna od światowej.
- Ta zależność jest jednak obopólna. Rosja ma możliwość poszerzania swojej gospodarczej obecności nie tylko w Europie; może to robić z Chinami, Brazylią, Indiami czy Indonezją. Na ten moment pod względem technologicznym nie są to partnerzy tak silni, jak Unia Europejska. Putin doskonale wie, że może wiele wygrać i uzyskać z tytułu tych czy innych nacisków, jakie może stosować. Jest to polityk bardzo inteligentny, bezwzględny i skuteczny. Słabością współczesnej Europy jest kwestia mentalności. Potęga i wpływ państw europejskich na losy świata już minęły, raczej bezpowrotnie. Unia Europejska może być bardzo silnym partnerem w świecie tylko wtedy, kiedy faktycznie doszłoby do utworzenia realnej federacji europejskiej. Nie jest to obecnie możliwe, ponieważ w dalszym ciągu swoją wagę mają interesy tworzących ją państw narodowych, te zaś nie sprzyjają powstaniu silnej federacji europejskiej. Oznacza to, że można interesy własne rozgrywać za pomocą kontaktów z każdym państwem z osobna. I to właśnie skutecznie robi
Rosja.
prof. Wawrzyniec Konarski – jest politologiem, kierownikiem Zakładu Polityki Etnokulturowej i profesorem w Instytucie Studiów Międzykulturowych Uniwersytetu Jagiellońskiego w Krakowie.