Jak posłowie kombinują, żeby nie płacić
Prezydium Sejmu zajmie się dziś posłami Prawa i Sprawiedliwości, którzy na różne sposoby próbują usprawiedliwiać swoją nieobecność podczas głosowania, żeby uniknąć kary finansowej. Chodzi o blisko 300 złotych, bo tyle traci poseł, gdy nie ma go na głosowaniach - informuje RMF FM.
19.09.2008 | aktual.: 19.09.2008 10:55
Płacić nie będą musieli ci, którzy mają odpowiednie usprawiedliwienia - złożyło je 20 osób. Posłowie najczęściej piszą wprost, że by to bojkot polityczny, że walczyli o standardy demokracji. Tak napisał np. poseł Tadeusz Cymański, który dodaje, że szkoda mu tych pieniędzy: Czym innym jest 300 złotych dla posła, który jest kawalerem. Dla mnie to jest kwota, która coś znaczy. Szkoda, by mi było tych pieniędzy. Byłbym złym ojcem.
Do marszałka trafiły jednak usprawiedliwienia, które wskazują na oszustwo. Pojawiło się zwolnienie L4; ktoś napisał, że miał pilną sprawę rodzinną; ktoś inny, że w czasie bojkotu załatwiał sprawy poselskie na mieście. Problem w tym, że po bojkocie cały klub PiS stanął na sejmowych schodach, na konferencji prasowej za prezesem Kaczyńskim. Są zdjęcia z tego wydarzenia: To błąd na pewno, Nie wolno poświadczać nieprawdy. Jeżeli się jest na jakimś zdjęciu, to nie ma co zmyślać, że się nie było, skoro się było - mówi poseł Jacek Kurski. Niewykluczone, że badając usprawiedliwienia, Prezydium Sejmu sięgnie po sejmowy monitoring, by sprawdzić, kto tego dnia był faktycznie w Sejmie a kto nie. Kilku posłów PiS już próbowało wycofać swoje usprawiedliwienia.