Jak polski rząd pozwala Rosjanom omijać sankcje? Krótka instrukcja
Wirtualna Polska dotarła do stanowiska Ministerstwa Finansów, które jest korzystne dla rosyjskiego giganta gazowego - spółki Sibur. Urzędnicy, którzy mają stosować tę interpretację, nie dowierzają. Opozycja mówi o kompromitacji. Za ostrzejszym podejściem są też niektórzy politycy Prawa i Sprawiedliwości.
- To glejt dla rosyjskich przyjaciół Putina - mówi Wirtualnej Polsce wysoko postawiony urzędnik celno-skarbowy, do którego trafiła rządowa instrukcja.
- Mam nadzieję na natychmiastową reakcję i zmianę stanowiska ze strony rządu. To obecne jest kompromitujące - twierdzi senator Krzysztof Kwiatkowski, były minister sprawiedliwości i prezes Najwyższej Izby Kontroli.
W skrócie: wystarczy, że oligarchowie objęci unijnymi sankcjami zrzekli się stanowisk w organach spółki, i już – zdaniem Ministerstwa Finansów – nie ma powodów, ażeby utrudniać im robienie biznesu w Polsce.
Biznes oligarchów
Sibur to gigantyczne przedsiębiorstwo petrochemiczne. W praktyce jest w pełni kontrolowane przez rosyjskich oligarchów.
Ponad 30 proc. udziałów jest w rękach Leonida Michelsona, wskazywanego w większości międzynarodowych rankingów jako najbogatszy Rosjanin (według Bloomberga Michelson to 61. najbogatszy człowiek świata; dla porównania popularny Roman Abramowicz jest według Bloomberga na 133. miejscu).
15 proc. walorów Siburu ma z kolei Giennadij Timczenko, nazywany przez niektóre media skarbnikiem Władimira Putina. To bliski znajomy prezydenta Rosji już od początku lat 90. XX wieku.
Wirtualna Polska poświęciła mu zresztą oddzielny artykuł. Wskazaliśmy w nim, że oprócz biznesów petrochemicznych i kolejowych Timczenko jest również udziałowcem Banku Rossija, czyli podmiotu, za którego pośrednictwem Putin, rosyjscy politycy oraz zaufani oligarchowie prowadzą interesy.
W sprawach finansowych Timczenko miał wielokrotnie doradzać samemu Putinowi. Jest też - z racji bycia istotnym udziałowcem kluczowego dla oligarchów banku - w posiadaniu tajemnic na temat aktywności biznesowych kluczowych rosyjskich postaci.
Kluczowy dostawca
Sibur jest największym rosyjskim dostawcą gazu LPG do Polski.
Po wpisaniu na listę sankcyjną firmy Novatek - w zasadzie jedynym istotnym.
To właśnie w Siburze zaopatruje się większość liczących się na polskim rynku dystrybutorów. W tym PKN Orlen.
"Grupa ORLEN systematycznie realizuje import gazu płynnego LPG z kierunków alternatywnych do wschodniego. Jeszcze trzy lata temu ok. 80 proc. importowanego LPG w Grupie ORLEN pochodziło z Rosji. Konsekwentnie prowadzona dywersyfikacja dostaw LPG przyniosła rezultaty. Obecnie już ok. 70 proc. importowanego LPG pokrywamy z innych źródeł" - poinformowało nas biuro prasowe polskiej firmy paliwowej.
W skrócie: nadal 30 proc. importowanego gazu LPG pochodzi z Rosji. Orlen nie zdradza źródeł dostaw, ale bez wątpienia głównym dostawcą jest Sibur.
Urzędnicy celno-skarbowi zaczęli jednak w ostatnich tygodniach kwestionować prawo przywożenia gazu pochodzącego z Siburu do Polski. Powód? Kontrolę nad spółką sprawują oligarchowie wpisani na listy sankcyjne, w tym listę unijną.
Oprócz wyżej wskazanych Michelsona i Timczenki jest to również Dmitrij Konow, który był we władzach Siburu od 2006 r. aż do marca 2022 r. Odszedł, gdy został wpisany na listy sankcyjne.
Z informacji WP wynika, że jeden z transportów został nawet zatrzymany przez celników. Uznali oni bowiem, że wtórne jest to, czy sama spółka znajduje się na polskiej liście sankcyjnej. Kluczowe - zdaniem funkcjonariuszy - było to, że nie ulega wątpliwości, iż Sibur jest kontrolowany przez putinowski reżim.
Rząd cytuje Rosjan
Sibur postanowił zaprotestować. W pismach przekazywanych polskiemu rządowi wskazywał, że działa legalnie i ma pełne prawo dostarczać gaz polskim firmom, które chcą się u niego zaopatrywać.
Argumentacja ta przekonała rządzących tak bardzo, że Ministerstwo Finansów wystosowało nawet pismo instruujące do dyrektorów izb administracji skarbowych oraz naczelników urzędów celno-skarbowych.
W dokumencie z 20 maja 2022 r., podpisanym przez dyrektora Departamentu Nadzoru nad Kontrolami Ministerstwa Finansów, wskazano, że "nie ma podstaw do uznania tych podmiotów [spółek z grupy Sibur - red.] za objęte sankcjami".
Powód? Żadna z osób objętych sankcjami nie posiada indywidualnie ponad 50 proc. udziałów oraz żadna z tych osób nie sprawuje obecnie kontroli nad Siburem.
Ministerstwo Finansów wprost powołuje się na stanowisko Siburu, w którym napisano, że "w dniu 22 marca 2022 r. pan Konov oficjalnie ustąpił ze stanowiska Prezesa Zarządu Spółek SIBUR" oraz że "po ustąpieniu pana Konova, 29 marca 2022 r. pan Timchenko również ustąpił z funkcji członka Rady Dyrektorów SIBUR Holding i nie zajmuje już żadnego stanowiska w Spółkach SIBUR".
W skrócie: oligarchowie, których objęto sankcjami, zrezygnowali formalnie ze swych stanowisk. Zarazem żaden z nich samodzielnie nie ma ponad 50 proc. udziałów w Siburze. W efekcie polscy urzędnicy i funkcjonariusze celno-skarbowi - zdaniem resortu finansów - nie mogą utrudniać działalności rosyjskiemu gigantowi gazowemu.
Finansowanie Putina
- To stanowisko urąga wszelkiej logice i przyzwoitości - mówi Wirtualnej Polsce anonimowo jeden z adresatów pisma. Wskazuje on, że w ten sposób polski rząd akceptuje pozorne sztuczki Rosjan.
- Jeśli ktoś uważa, że Timczenko czy Konow nie mają już żadnego wpływu na Sibur, bo zrzekli się stanowisk, to jest naiwny - twierdzi urzędnik. Dodaje też, że nie można do sprawy podchodzić skrajnie formalistycznie, gdyż w takim wypadku nigdy nie uda się objąć sankcjami oligarchów.
Oburzenia nie kryje również senator Krzysztof Kwiatkowski.
- Sposób argumentacji kompromituje przedstawicieli rządu, w tym Ministerstwa Finansów. To gotowa instrukcja jak być wyłączonym z sankcji poprzez zabiegi formalne związane ze sposobem reprezentacji spółki - mówi Wirtualnej Polsce.
Jego zdaniem przyczyn tej instrukcji należy upatrywać w fakcie, że Orlen nadal zaopatruje się w rosyjski gaz.
- Wiele wskazuje na to, że PKN Orlen jako korzystający z dostaw od Siburu nie podjął w stosownym czasie odpowiednich działań, które zabezpieczyłyby dostawy z innego kierunku. W efekcie rząd, mając do wyboru kompromitację rządu lub zarządu PKN Orlen, wybrał kompromitację rządu - uważa Krzysztof Kwiatkowski.
I dopowiada, że gdyby taki sposób wyłączenia z sankcji został przyjęty jako model obowiązujący w całej UE, to w praktyce nie mielibyśmy żadnych sankcji, za to dużą formalną karuzelę kadrową w Federacji Rosyjskiej.
- Istotą sankcji zaś jest przecież osłabienie ekonomiczne Rosji, a nie przymykanie oka na formalne wybiegi - przekonuje polityk.
O tym, że Sibur powinien być objęty sankcjami i nie powinno się od niego kupować gazu, przekonani są również niektórzy politycy Prawa i Sprawiedliwości.
Bartosz Kownacki, poseł PiS, były wiceminister obrony, na początku czerwca wystosował apel do Mariusza Kamińskiego, ministra spraw wewnętrznych i administracji, właśnie o objęcie Siburu sankcjami.
"Uniemożliwienie prowadzenia w Polsce działalności gospodarczej przez związane z Rosją i rosyjskimi oligarchami podmioty nie tylko stanowić będzie kolejny cios w machinę finansowania przez rosyjskie władze agresji na Ukrainę, ale także przyczyni się do zwiększenia bezpieczeństwa polskiego rynku surowcowego poprzez wyeliminowanie z niego podmiotów związanych z reżimem Władimira Putina" - przekonywał Kownacki w swym piśmie.
Co ciekawe, w decyzji o wpisaniu na polską listę sankcyjną innego dużego producenta – Novateku – minister Mariusz Kamiński wskazał jako jeden z powodów, że Giennadij Timczenko do końca lutego 2022 r. był członkiem zarządu tego podmiotu. Czyli dwie duże rosyjskie spółki, w których sytuacja wyglądała tak samo, są traktowane przez polskie władze zgoła odmiennie.
Obawa przed drożyzną
Tajemnicą poliszynela jest to, że Sibur nie jest objęty sankcjami, gdyż oznaczałoby to koniec dostaw gazu LPG do Polski z Rosji.
Polska zaś - co przyznawał nawet w Sejmie wicepremier Jacek Sasin - jest jeszcze nieprzygotowana do zaprzestania ściągania gazu z Rosji. Embarga na rosyjskie LPG chciał Senat – Sasin przekonywał, by pomysł senatorów odrzucić. Był w tym skuteczny – większość sejmowa uznała, że nadal powinna być możliwość importu z Rosji.
Jakkolwiek bowiem dałoby się importować gaz z innych kierunków, przede wszystkim za pośrednictwem holenderskich portów, to byłby on znacznie droższy.
Z gazu LPG korzysta w Polsce 3,3 mln kierowców, 4,5 mln gospodarstw domowych oraz kilkaset tysięcy przedsiębiorców, w tym choćby z branży drobiarskiej.
Wysłaliśmy pytania do Ministerstwa Finansów. Do czasu publikacji tekstu nie uzyskaliśmy odpowiedzi. Opublikujemy je, gdy tylko je otrzymamy.
AKTUALIZACJA (17 czerwca 2022 r., godz: 16:45): po opublikowaniu tekstu Ministerstwo Finansów odpowiedziało na zadane pytania, zaś PKN Orlen przysłał oświadczenie.
Resort finansów wskazuje, że wydawanie decyzji w sprawie wpisu na tzw. polską listę sankcyjną leży w gestii Ministra Spraw Wewnętrznych i Administracji.
"Na unijnej liście znajdują się osoby objęte sankcjami, które wskazywane są jako pełniące określone funkcje w spółce SIBUR Holding. Obecnie nie posiadamy dowodów mogących świadczyć, że nieprawdziwe są twierdzenia grupy SIBUR zaprzeczające, iż którakolwiek z tych osób w dalszym ciągu pełni te funkcje.
Z tego względu w piśmie Ministerstwa Finansów znalazła się informacja, że na dzień jego sporządzenia nie znajdujemy podstaw do twierdzenia, że spółka SIBUR International GmbH podlega sankcjom unijnym, skutkującym koniecznością zamrożenia jej środków finansowych oraz zasobów gospodarczych" - przekazało Ministerstwo Finansów.
PKN Orlen w przesłanym nam stanowisku stwierdził zaś, że Sibur nie jest głównym dostawcą gazu LPG do Orlenu, zaś Orlenu z Siburem nie wiąże kontakt na hurtowy zakup gazu (teza o kontrakcie na hurtowe dostawy nie pojawiła się w tekście).
PKN Orlen polemizuje też z opinią senatora Krzysztofa Kwiatkowskiego, który uważa działania Orlenu w zakresie dywersyfikacji dostaw gazu LPG za niewystarczające.
"Na przestrzeni ostatnich czterech lat Grupa ORLEN podjęła działania w celu dynamicznego rozwoju bazy magazynowej dla LPG. Zwiększono też możliwości logistyczne przewozu tego paliwa z rafinerii Grupy ORLEN w Czechach i na Litwie" - przekonuje spółka.
I dodaje, że jeszcze trzy lata temu ok. 80 procent LPG wprowadzanego na rynek polski pochodziło ze Wschodu, import realizowany przez Grupę Orlen kształtował się w zakresie 35-40 proc.
Obecnie 70 proc. LPG, które wykorzystuje Orlen, "opiera się o zakupy z kierunków alternatywnych do Wschodu".
Patryk Słowik, dziennikarz Wirtualnej Polski
Napisz do autora: Patryk.Slowik@grupawp.pl