Jak nie można znaleźć ludzi od krzyża z puszek po piwie?
Śledztwo w sprawie znieważenia uczuć religijnych przez publiczne znieważenie przedmiotu czci religijnej w postaci krzyża oklejonego pustymi puszkami po piwie marki Lech zostało umorzone z powodu niewykrycia sprawców - czytamy w "Rzeczpospolitej". - Jak to możliwe? - oburza się Jakub Szymczuk, fotoreporter prasowy, który zrobił zdjęcie ludzi z krzyżem, a potem jeszcze znalazł ich na portalu społecznościowym.
5 sierpnia, po awanturze o krzyż smoleński na Krakowskim Przedmieściu, demonstrowali tam przeciwnicy krzyża. Wśród nich byli ludzie z krzyżem wykonanym z pustych puszek po piwie. Prokuratura twierdzi, że wykonali szereg czynności ale tożsamości tych osób nie udało im się ustalić.
Jakub Szymczuk uważa jednak, że śledczy nie musieli nic robić, bo informacje o tych osobach dostali. Fotograf zrobił im zdjęcia, potem znalazł ich na portalu Facebook, porównał zdjęcia. Na portalu można było sprawdzić ich nazwiska, maile, miejsca pracy. Nikt z nich nie ukrywał swojej tożsamości.
Zdjęcia z happeningu wraz ze skanem strony z Facebooku (z imionami, nazwiskami i zdjęciami profilowymi tych osób) fotoreporter przekazał policji.
Śledztwo jednak zostało umorzone. Prokurator Monika Lewandowska tłumaczy, że serwer portalu jest amerykański i nie można tą drogą ustalić tożsamości osób. Zdaniem Jacka Bąbki, prezesa Fundacji Badań nad Prawem, decyzja prokuratury o umorzeniu śledztwa jest przedwczesna.