PolitykaJadwiga Gosiewska: Dobrze rozumiem Martę i Jarosława Kaczyńskich. Ja już przeżyłam ekshumację

Jadwiga Gosiewska: Dobrze rozumiem Martę i Jarosława Kaczyńskich. Ja już przeżyłam ekshumację

- Źle się stało, że ciało mojego syna wyjęto z grobu, ale nie było innego wyjścia. To są straszne chwile. Cała moja rodzina była tą ekshumacją zmaltretowana - wspomina w rozmowie z Wirtualną Polską Jadwiga Gosiewska, której syn śp. Przemysław Gosiewski był ekshumowany w 2012 r. - Do dziś nie mogę się pozbierać - mówi z bólem w głosie.

Jadwiga Gosiewska: Dobrze rozumiem Martę i Jarosława Kaczyńskich. Ja już przeżyłam ekshumację
Źródło zdjęć: © PAP | Jacek Bednarczyk
Jacek Gądek

15.11.2016 | aktual.: 15.11.2016 11:36

Pamięta pani czas, gdy ekshumowano ciało pani syna śp. Przemysława Gosiewskiego?

Jadwiga Gosiewska:- Tak. To był dla mnie ogromny wstrząs.

Jak ten proces wyglądał z pani perspektywy?

Gdy przeprowadzano badania ciała mojego syna, to mi przez telefon na bieżąco lekarze zadawali pytania medyczne. Odpowiadałam, podawałam łacińskie nazwy. W nieco inny sposób do tego podchodziłam niż mógłby ktoś inny, bo jestem lekarzem - patrzę bardziej naukowo. Miałam świadomość, że muszę mówić wszystko.

Ma pani poczucie, że dobrze się stało, bo ciało pani syna jednak wyjęto z grobu czy lepiej było tego nie robić?

Źle się stało, ale nie było innego wyjścia. To są straszne chwile. Cała moja rodzina była tą ekshumacją zmaltretowana, stan zdrowia mojego męża się pogorszył, bo wiadomość dotarła do niego, gdy znajdował się w klinice.

Dlaczego chciała pani ekshumacji?

Gdyby nie nawarstwienie nieprawidłowości, to nikomu do głowy nie przyszłaby myśl o wyjmowaniu ciał z grobów. Przed pogrzebem byłam z moim synem przez całą noc w kaplicy w warszawskim kościele niedaleko Powązek. Czuwaliśmy przy jego trumnie. Nie pozwolono nam jednak jej otworzyć.

Mam do siebie pewien żal, ale do głowy nie przyszła mi nawet najmniejsza myśl, że z ciałem syna może być coś nie w porządku. Nikomu nie przyszło to do głowy, bo wszyscy byli psychicznie tak zszarpani. Ja sama nie wiedziałam, co się wokół mnie dzieje.

Gdy już dokonano ekshumacji ciała pani syna, to wyszło na jaw, w jakim stanie znajdowało się ciało?

W ciele umieszczono lekarskie rękawiczki, a obok - poza ciałem - znajdowała się wątroba. Od pewnych rzeczy związanych z ekshumacją starałam się uciekać. Inaczej bym tego nie przeżyła.

A mogła pani obserwować badania sekcyjne po ekshumacji?

Tak. Mogłam, ale nie chciałam, bo to byłoby już ponad moje siły. Do dziś zresztą nie mogę się pozbierać.

Ma pani przekonanie, że dobrze rozumie rodzinę Kaczyńskich, która teraz przeżywa wszystko, co jest związane z ekshumacją śp. Lecha i Marii Kaczyńskich?

Bardzo dobrze rozumiem Martę Kaczyńską i Jarosława Kaczyńskiego. Ciało prezydenta już w Polsce było przekładane do innej trumny - gdyby były najmniejsze choć wątpliwości, to należało pobierać próbki. Teraz nie ma innej drogi - tylko ekshumacje.

Pani stojąc nad grobem syna ma pewność?

Można tak powiedzieć. A po ekshumacji syn miał drugi pogrzeb. Ostatnio, gdy byliśmy na cmentarzu na grobie syna, to wnuczka tak zaczęła płakać, że nie można było w żaden sposób jej uspokoić. Tyle lat, a wciąż boli.

Ekshumacje będą się wiązać z identyfikowaniem każdego osobnego fragmentu ciała, a ryzyko, że niektóre fragmenty mogą się znajdować w niewłaściwych grobach, jest znaczące?

O tym się nie mówi, ale rodziny miały po kilka pogrzebów swoich bliskich, którzy zginęli w katastrofie smoleńskiej. Najpierw przyjechała jedna część ciała, a potem jeszcze kolejna - takie sytuacje się zdarzały. To, co przeżyły rodziny smoleńskie, nie sposób opisać słowami.

Trzeba zrozumieć rodziny, które nie chcą ekshumowania ciał swoich bliskich i protestują, chcąc pozostawić ciała w spokoju.

Trzeba na to jednak spojrzeć inaczej: było tyle nieprawidłowości, że teraz nie ma już wyjścia. Ekshumowanie ciał bliskich jest potworną traumą - wiem, bo to przeżyłam. Ale prokuratura ma rację podejmując się tego.

Jeśli była czyjaś wina, to musi być też kara. Jeśli ktoś mówi mi o wybaczeniu, to nie wybaczam. Jeśli ktoś wyrazi skruchę, to dopiero wtedy. Wcześniej - nie. Moim zdaniem prawda musi wyjść na jaw, mimo że będzie się to wiązać z cierpieniami wielu ludzi.

A czy ekshumacje to nie jest rozdrapywanie ran?

Prawda może być dla rodzin bardzo trudna. Rodziny boją się tego, co w istocie znajduje się w trumnach. Ciała? Kamienie? Rękawiczki? Dobrze, że w trumnie mojego syna był syn.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (479)