PublicystykaJacek Żakowski: Moment konstytucyjny

Jacek Żakowski: Moment konstytucyjny

"Gdzie TY wtedy byłeś (albo byłaś)?" Niech nikt z Państwa nie liczy, że tego pytania uniknie. A potem następnego. "Dlaczego to popierałeś/aś?" albo "Dlaczego na to pozwoliłeś/aś?" Takie pytania dopadną każdego, kto jest wystarczająco dorosły, żeby ten tekst przeczytać. Reszta to didaskalia.

Jacek Żakowski: Moment konstytucyjny
Źródło zdjęć: © Agencja Gazeta
Jacek Żakowski

01.12.2017 | aktual.: 01.12.2017 11:52

Co TY wtedy robiłeś? Co zrobiłeś? Dlaczego milczałeś? Dlaczego nie protestowałeś? Nie interesowałeś się? Nie wiedziałeś? Nie zauważyłeś? Dlaczego nic nie zrobiłeś? Albo: Dlaczego to robiłeś? Nie rozumiałeś, jakie to jest zło? Jak mogłeś w to uwierzyć? Jak mogłeś dać się tak omamić? Kiedy zrozumiałeś, że jesteś po złej stronie?

Liczne pokolenia Polaków męczyły się wcześniej z takimi pytaniami. Polskie dzieci chyba rodzą się z tymi pytaniami. Czasem mam wrażenie, że od pokoleń mali Polacy rosną tylko po to, żeby je kiedyś zadać zakłopotanym rodzicom. A potem pytają wnuki. I jeszcze prawnuki pytają rodziców "dlaczego dziadek…", albo "dlaczego babcia…". Obywatelska duma i polityczny wstyd trwają pokolenia. Nawet gdy ich nie słychać. Chcemy, czy nie, żyjemy ze swoimi garbami i orderami, albo z garbami i orderami przodków. Bo żeby przetrwać jako społeczeństwo, wypracowaliśmy kod milczącego wstydu i zawstydzania, albo cichej dumy i milczącego podziwu.

To nie będą przyjemne pytania

Przeszłość waży dłużej, niż żyjemy. Ale zwłaszcza waży, dopóki człowiek żyje. Nie cała przeszłość, ale krytyczne chwile, historyczne momenty. "Mamo, gdzie dziadek był w czerwcu 1956? Strzelał, czy do niego strzelali?". A w 1970? A w 1981? O 1958 żaden wnuk raczej nie zapyta. Ani o 1986. Ani o 2008. Ale nie liczcie, że o 2017 nie będą nas pytali. Co odpowiecie? Co wasze dzieci będą odpowiadały, kiedy was zabraknie? Czy będziecie dumni czy zawstydzeni? Czy wasze dzieci będą dumne, czy zakłopotane?

Są czasy banalne i są momenty pamiętne. Mamy za sobą wiele lat banalnych, a nawet nużąco i demoralizująco banalnych. Bez trudnych wyborów. Bez istotnych przełomów. Teraz mamy moment pamiętny - dramatyczny. Politolodzy mówią, że to jest moment konstytucyjny. Taki, który zmienia ład i na nowe tory przestawia historię. Obawiam się, że tak jest. Dlatego będą nas o rok 2017 przez wiele lat pytali, a może nawet przez wiele pokoleń będą to pytanie powtarzali. I kto wie, czy jeszcze głośniej nie będą nas pytali o rok 2018. Przygotujcie się na te pytania. Już zacznijcie układać sobie odpowiedzi. Bo bardzo wiele wskazuje, że to nie będą przyjemne pytania. Przynajmniej dla wielu z nas.

To prawda, że zwycięzcy piszą historię. Ale każdy zwycięzca powinien pamiętać, że za jakiś czas następni zwycięzcy napiszą ją od nowa. I następni znowu napiszą od nowa. I następni. I jeszcze następni. Zwycięzcy nigdy nie mogą rozsądnie liczyć, że ich historia zostanie na zawsze. Podobnie jak - jeśli mają choć trochę rozumu - nie powinni liczyć, że zwyciężają na zawsze. Każde zwycięstwo jest zapowiedzią porażki, podobnie jak każdy początek jest zapowiedzią końca. To jest banalnie oczywista prawda znana wszystkim z historii, ale żaden zwycięzca nigdy w to nie wierzy. Nawet jeżeli to wie. Bo polityczne zwycięstwa dają zwycięzcom władzę, a odbierają rozum lub jego istotne części. Poprzedni zwycięzcy to wiedzą. Następni zwycięzcy przeważnie to wiedzą. Aktualni zwycięzcy o tym zapominają. Polityka tak ma. Nie należy się dziwić. Wyjątki są nieliczne.

Zmieni się mechanika naszego życia

Rzecznik Praw Obywatelskich, dr. Adam Bodnar, mówi, że moment jest historyczny. Nie w jakimś ogólnym sensie - np. w znaczeniu zmiany cywilizacyjnej. Konkretnie ten moment jest teraz. W tym tygodniu, w przyszłym, w grudniu 2017 r.. Jeśli wejdą w życie procedowane w parlamencie ustawy o Sądzie Najwyższym, Krajowej Radzie Sądownictwa i Kodeksie wyborczym, demokratyczne państwo prawa zniknie, a jego miejsce zajmie konkurencyjny autorytaryzm. Ustrój będzie formalne i instytucjonalnie podobny, ale funkcjonalnie inny. Sądy będą, ale o wyrokach będzie mógł decydować rząd. Wybory będą, ale o ich wyniku będzie mógł decydować rząd. Samorządy będą, ale ich decyzje będzie mógł podyktować rząd. Media będą, ale o ich treści będzie mógł decydować rząd. I tak dalej. Rząd będzie decydował o badaniach naukowych, treściach nauczania, prawdach historycznych, dystrybucji bogactwa (lub biedy), sztuce która powstaje i dociera do nas itd. Formalnie niewiele się zmieni. Praktycznie zmieni się mechanika całego naszego życia. Bo całe nasze życie stanie się własnością rządu. I my też będziemy jego własnością.

To jest moment graniczny. Jeśli PiS zrealizuje blitzkrieg, który już trwa, to nasz świat definitywnie zniknie, a pojawi się nowy, który będzie karykaturą tego ułomnego systemu demokratycznego, który już nieźle znamy. Ta karykatura nie będzie trwała wiecznie. Ale ludzie też nie żyją wiecznie. I nikt nam nie odda zmarnowanych lat, tak jak nikt nie oddał Polakom ani Polsce lat zmarnowanych poprzednim pokoleniom. Ale jest zasadnicza różnica.

Wszystko z naszej głupoty

W historii zwykle tak się składało, że życie pokoleń Polaków było marnowane przez obcych, a Polacy najwyżej im w tym pomagali. Teraz jest inaczej. Bez względu na to, jaki jest wpływ putinowskich trolli i ich podwykonawców, faktem jest, że sami to sobie robimy. Żadna obca armia na razie nie stoi w Warszawie, ani ku niej nie zmierza. To nie car, caryca, nie żaden obcy wódz zawiesza polską konstytucję, odbiera niezależność sądom, robi wydmuszkę z naszych obywatelskich praw, w tym z prawa wybierania władzy i decydowania o naszym polskim losie. To się dzieje naszymi polskimi rękami. I jeśli się ostatecznie stanie, to stanie się przynajmniej z naszym przyzwoleniem. Nie będzie już można zwalić tego na carat, Sowietów, Prusaków, Austriaków. To wszystko będzie z naszej głupoty własnej, z własnej naiwności, własnej obojętności, z własnej bezczynności, z własnego lenistwa, z własnego wygodnictwa albo konformizmu i z naszego własnego polskiego tchórzostwa.

Jeśli to zrobicie, jeśli to poprzecie, jeśli to zaakceptujecie, jeśli się na to bezczynnie zgodzicie - co powiecie ponoszącym skutki waszym dzieciom i wnukom, kiedy was zapytają: "co wtedy robiłeś?". I dlaczego?

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)