PublicystykaJacek Żakowski: Komisja broni Polski

Jacek Żakowski: Komisja broni Polski

Dziękuję Komisji Europejskiej za uruchomienie art. 7.1 w związku z sytuacją w Polsce. Wobec tego, co zrobiło, robi i zrobi Prawo i Sprawiedliwość, nic lepszego nie mogło się Polsce i Europie zdarzyć. Chociaż ta decyzja wzmocni złe trendy polityczne w Polsce i będzie nas pewnie sporo kosztowała.

Jacek Żakowski: Komisja broni Polski
Źródło zdjęć: © PAP/EPA
Jacek Żakowski

22.12.2017 | aktual.: 22.12.2017 19:32

Nie cieszę się, ale dziękuję. Nie cieszę się, bo zmiany ustrojowe zachodzące w Polsce są złe. Łamanie konstytucji przez Sejm, Prezydenta i rząd jest złe. Zepsucie Trybunału Konstytucyjnego jest złe. Podporządkowywaniu sędziów rządowi i prezydentowi jest złe. Skok rządu na media publiczne jest zły. Złe jest niszczenie pozycji Polski w Europie i świecie (nie tylko w UE). Złe dla Polski i dla każdego Polaka będą skutki osłabienia naszego głosu w Unii, nie mówiąc o ewentualnych sankcjach. To wszystko będzie niestety bolało nas wszystkich i każdego z nas - w tym mnie. A po decyzji Komisji Europejskiej ból będzie z pewnością większy.

Nowa amunicja

Uruchomienie art. 7.1 istotnie pogarsza sytuację Polski. Ale przede wszystkim pogarsza sytuację w Polsce. Władza dostała nową amunicję w walce z opozycją, którą będzie mogła teraz bardziej skutecznie oskarżać o szkodzące Polsce spiskowanie z „obcymi” (Brukselą, Berlinem, Paryżem, Nowym Jorkiem etc.). To oczywiście wzmocni rosnącą nieufność wobec Zachodu i osłabi euroentuzjazm Polaków. W miarę jak będzie się nasilało napięcie związane z kolejnymi krokami procedury, zapewne wzrośnie ryzyko, że PiS przekona Polaków do wystąpienia z Unii, a Kukiz, prezydent, Ordo Iuris - lub jakaś inna populistyczna grupa - wróci do pomysłu referendum w sprawie naszego dalszego członkostwa i upokorzeni oraz zmanipulowani przez TVP Polacy wybiorą polexit.

To wszystko staje się teraz niestety bardziej prawdopodobne, niż było. Dla nikogo w Polsce ani w Europie nie jest to nic dobrego. Zły trend się w Polsce pogłębi i przyspieszy, a jego skutki będą nie tylko dla nas nieuchronnie bolesne na wiele różnych sposobów. Takiego wyboru dokonał, lub do tego nieświadomie doszedł, polski rząd, który Polacy wybrali zgodnie z wszelkimi regułami normalnej demokracji. Widziały gały, co brały (choć może nie całkiem rozumiały), a teraz widzą skutki (choć to dopiero początek). W każdym razie nic się już nie poradzi na to, że dla rządów prawa i liberalnej demokracji wedle zachodnich standardów Polska jest chwilowo stracona. Próbowaliśmy po raz drugi (pierwszy raz po I wojnie światowej) i znów się nie udało, chociaż poszło nam lepiej, bo poprzednio mieliśmy tylko osiem lat demokracji, a teraz przeszło ćwierć wieku - i nasza demokracja była dużo lepsza niż w II RP. Może za trzecim razem się uda. Za to z całych sił trzymam kciuki i o to trzeba się starać.

Polski los przesądzony

Teraz ciężkie lata przed nami. Ale jak bardzo ciężkie będą, jak długo te ciężkie lata potrwają, kiedy i po jakich doświadczeniach uda nam się znów dołączyć do Zachodu, to tylko częściowo zależy teraz od nas. Historia Polski nas uczy, że popełniamy najrozmaitsze błędy, sami rzucamy sobie liczne kłody pod nogi, wbijamy sobie nóż w plecy itd., ale największe nieszczęścia przychodzą zawsze z zewnątrz. Polska jest tak położona, że jej los w większym stopniu zależy od innych niż od nas samych. Najlepszym przykładem jest II RP. Można jej wyrzucać masę najrozmaitszych grzechów, ale co by piłsudczykowska władza nie zrobiła, Hitler tak czy inaczej by nas zaatakował i tak czy inaczej dogadałby się ze Stalinem. A w starciu z oboma nie mieliśmy szansy, choćby nie wiem co. Gdy w Niemczech doszedł do władzy ekspansjonistyczny faszyzm, a w Rosji skonsolidowała się agresywna władza komunistów, nasz ponury los został przesądzony, bo Polska była bez szans.

To doświadczenie uczy, że najważniejszą racją stanu Polski jest racja Europy i zachodniej wspólnoty. Konkretnie jej zwartość i jakość, czyli tak zwane europejskie lub zachodnie (bo chodzi o całe NATO) standardy. Te standardy to silne rządy prawa (czyli prawo i sądy ograniczające władzę), a nie państwo prawa (takie były III Rzesza i PRL), w którym władza polityczna rządzi przy pomocy aparatu prawa, ku czemu zmierza PiS. Dopóki na Zachodzie istnieją rządy prawa, dopóty jesteśmy bezpieczni, bo z doświadczenia wiadomo, że kraje tak rządzone nie prowadzą agresywnych wojen, które chętnie wszczynają dyktatury i państwa autorytarne.

Zbrodnicze geny Europejczyków

To z grubsza chciał powiedzieć komisarz Frans Timmermans, kiedy uzasadniając decyzję Komisji mówił: „Rządy prawa są koniecznie dla efektywnej współpracy państw Unii Europejskiej. Tu nie chodzi tylko o Polskę, tu chodzi o UE jako całość”. W tym miejscu warto sobie przypomnieć, po co powstały wspólnoty europejskie, z których wyrosła Unia. Chodziło o utrzymanie powojennego pokoju. Współpraca gospodarcza była tylko narzędziem, bo dobrobyt i współzależność zniechęca do agresywnych zachowań. Podobnie inne europejskie standardy - prawa człowieka, rządy prawa, demokracja, swobody przepływu, instrumenty spójności (czyli fundusze rozwojowe). Europa nie integrowała się i nie wprowadzała kolejnych instrumentów - nazywanych dziś standardami europejskimi - z jakichś wydumanych, ideologicznych względów.

Od Erasmusa po swobodny przepływ kapitału wszystkie przedsięwzięcia Unii są narzędziami wspólnego bezpieczeństwa. Bo wspólnoty powstały ze strachu Europy przed sobą, a zwłaszcza przed niemiecką potęgą, która w XX w. dwa razy wyrosła nad europejską miarę, a potem zdziczała. Ale wcześniej - też bardzo groźnie - dziczeli również inni, np. Francuzi, którzy spalili połowę Europy, i w mniejszej skali Polacy, Włosi, Hiszpanie. Mówiąc najbrutalniej - Unia z wszystkimi jej instytucjami, normami, traktatami i procedurami jest po to, żeby zmniejszyć ryzyko, że Europejczycy znów zaczną się masowo mordować. Bo po II wojnie wiemy, że mamy w sobie potwornie zbrodnicze geny i że się musimy pilnować - każdy siebie i wszyscy nawzajem.

Kaczyński z potencjałem nuklearnym?

Od ponad 70 lat bezpieczeństwo Europejczyków (też nasze) jest gwarantowane przez pancerz wspólnotowych reguł z rządami prawa, wolnością mediów, prawami człowieka i systemem parlamentarnym na czele. To nie są kwiaty pięknoduchów ani ideologów. To są narzędzia polityki realnego bezpieczeństwa europejskiego, którego ewentualny brak najbardziej zagraża Polsce i Polakom. Wyobraźcie sobie, jak byście się poczuli, gdyby Bundeswehra trafiła w ręce kogoś pokroju min. Macierewicza? Albo gdyby ktoś taki jak Kaczyński dostał do ręki francuski potencjał nuklearny? Albo gdyby zmianę niemieckiego ustroju prowadził ktoś taki, jak poseł Piotrowicz? Czy mielibyście poczucie, że Polacy są jeszcze bezpieczni? Ja bym się czuł w najwyższym stopniu zaniepokojony i zaalarmowany!

Decyzja Komisji Europejskiej dlatego jest tak dobrą wiadomością dla Polski, że pokazuje, iż bez względu na różne polskie szaleństwa, którymi PiS może Polsce naszkodzić, Zachód będzie pilnował swoich politycznych standardów, które wszystkim nam gwarantują pokój. A za europejski pokój Polsce opłaca się płacić nawet cenę najgroźniejszych unijnych sankcji.

Dla Polski nawet od polskiego członkostwa ważniejsza jest jakość, zwartość i skuteczność Unii w wymuszaniu na innych przestrzegania standardów gwarantujących pokój w Europie. A jeśli on będzie, jeśli Unia będzie się dalej umacniała, strzegąc swoich standardów, to po wszelkich możliwych tarapatach, w które się możemy wpakować, będziemy jednak przynajmniej mieli dokąd wracać i na kim się oprzeć, kiedy Polacy zatęsknią znów za zachodnią wolnością wystarczająco mocno, by jeszcze raz dać władzę ludziom respektującym europejskie standardy.

Wpadliśmy po uszy w polityczne, autorytarne bagno. I jakiś czas będziemy się jeszcze w nim topić. Żeby kiedyś się z niego wyciągnąć, trzeba będzie mieć się czego chwycić. Jeśli dzięki decyzji Komisji, a potem może też Rady, Europa potwierdzi przywiązanie do swoich standardów, to pozostanie suchym i twardym lądem, na który kiedyś znów będziemy mogli się wciągnąć. I przynajmniej w odpowiednim momencie będzie może istniał ktoś, kto rzuci nam linę. To jest w naszej dzisiejszej sytuacji prawdziwa polska racja stanu. A nie to, czy Andrzej Duda będzie miał głos na posiedzeniach Rady, ani czy dostaniemy trochę więcej lub mniej unijnych pieniędzy.

Jacek Żakowski dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)