Jacek Żakowski: Hipokryzja rządzi
Pod rządami PiS problem hipokryzji narasta lawinowo. Ale ostatni tydzień przyniósł prawdziwy wysyp. Zaczęło się od przyłapania na niedzielnej (w dodatku wigilijnej) wizycie w galerii handlowej jednego z bliźniaków Karnowskich (kto by ich odróżnił?), którzy (jak wielu pisowców) są wielkimi i głośnymi zwolennikami zakazu handlu w niedzielę.
"Hipokryzja to hołd składany cnocie przez występek" - stwierdził Francois de La Rochefoucauld. I trafił w samo sedno kultury zakłamania. Nic dziwnego, że pod występną władzą hipokryzja ma się w Polsce lepiej, niż kiedykolwiek wcześniej.
Całkiem bez hipokryzji żyć w społeczeństwie by się pewnie nie dało. Cnoty nam zawsze brakuje. Występek (choćby jakiś drobny występek) każdego nieodmiennie kusi i ludzie mu ulegają, bo są z natury grzeszni. Ale kiedy dajemy się skusić (co jest naturalne), cnota nie przestaje być cnotą. Dlatego składamy jej hołd, choć do niej nie dorastamy. Byle nie zbyt często i - zwłaszcza - nie za nadto.
Nasz problem z hipokryzją polega teraz na tym, że aby świat był do wytrzymania, wszystko musi mieć swoje granice - nawet hołdy składane cnocie przez występek. To znaczy, że wyznawane cnoty muszą mieć granice i występki także. A specyficzna pisowska kultura jest tak pewna siebie, że wszystkie granice odrzuca.
Zakupy w niedziele a polska prawica
Jestem zwolennikiem niedziel bez zakupów, bo to pomogłoby nam jako społeczeństwu odzyskać rytm czasu i ukoić nerwy stargane ponowoczesną nieustanną gonitwą. Pisałem o tym na łamach WP Opinie. Ale pisowska argumentacja jest inna. PiS-owi chodzi o świętość dnia siódmego, co mnie nie przekonuje, bo kupowanie i sprzedawanie nie jest najgorszym sposobem naruszania świętości (ostatnio się okazało, że przestrzega jej, uczestnicząc w niedzielnych mszach świętych, tylko jedna trzecia polskich katolików).
Zobacz także: Co będziesz robił, kiedy w niedzielę zamkną sklepy? Zapytaliśmy Polaków
Tak jak polscy katolicy są w większości wciąż deklaratywne wierzący, ale praktycznie coraz słabiej praktykujący, tak Karnowski (nieistotne który, bo mówią jednym głosem) deklaratywnie okazał się być za niedzielą bez handlu, a praktycznie za. I żeby nie poprzestać na takiej drobnej hipokryzji, okazał się wzorcowym pisowskim hipokrytą, bo gdy go przyłapano, zamiast położyć uszy, zwymyślał tych, którzy ujawnili jego hipokryzję, nazywając szambem Wirtualną Polskę.
Hipokryta nie może odpuścić
Z natury hipokryzji wynika, że żaden hipokryta nie może przyznać się do swojej hipokryzji, bo wtedy stałby się zwykłym grzesznikiem albo libertynem, a przestał być hipokrytą.
Arcybiskup molestujący kleryków nie może się przyznać i musi demaskatorom zarzucić prowadzenie antychrześciajńskiej krucjaty, bo inaczej sam skazałby się na piekło hipokrytów, w którym z powodu swojej własnej słabości nie można moralizować i oceniać innych.
Minister obsesyjnie tropiący agentów nie może przyznać, że sam się nimi otacza i chętnie z ich usług korzysta, więc musi demaskatorom zarzucać wrogie Polsce intencje, bo inaczej musiałby zrezygnować z pseudopatriotycznej lustracyjnej krucjaty, z której żyje od lat.
Karnowski (obojętne który) nie może być inny. Jako hipokryta, którego zdemaskowano, musi spotwarzać tych, którzy go zdemaskowali.
Problem jest dużo szerszy
"Jeszcze tylko opluć świadków zdarzenia i już można siadać do rodzinnej wigilii" - napisał ks. Wojciech Lemański i dotknął istoty problemu. Ale to nie jest problem Karnowskiego (wciąż obojętne którego). Jest to coraz głośniej wyjący problem polityczno-kulturowej formacji narodowo-prawicowego politycznego katolicyzmu w Polsce, który im bardziej ostentacyjnie głosi jakieś hasła i wznosi jakieś znaki, tym bardziej im w praktyce zaprzecza. Jest to katolicyzm, który odrzuca przecież nie tylko papieża, ale też dekalog na czele z przykazaniem "miłuj bliźniego swego jak siebie samego".
Widać to nie tylko w postach Karnowskiego (obojętne którego), ale też w stosunku np. do cierpienia uchodźców, do popełnianych w Polsce przestępstw z nienawiści itd. Jest to patriotyzm, który do innych Polaków krzyczy w sali sejmowej "niech jadą!" beztrosko zachęcając do wyludniania Polski. Jest to antykomunizm dający komunistycznemu prokuratorowi prawo łamania polskiej konstytucji. Jest to taki specyficzny rodzaj polskiej dumy, który "udając wstawanie z kolan" pada plackiem przed Viktorem Orbanem - jedynym faktycznym lennikiem Putina w Unii Europejskiej.
Problem polega na tym, że hipokryzja całej tej formacji poszła już tak daleko, iż dla niej samej stała się jak powietrze - niezauważalna i niemal wszechobecna. Kilka innych przykładów z ostatniego tygodnia, żeby mi ktoś nie zarzucił pustosłowia.
Więcej przykładów hipokryzji prawicy
Senator PiS Waldemar Bonkowski, znany m.in. jako obrońca rodziny, tradycyjnych wartości itp., został oskarżony przez żonę o przemoc psychiczną i ekonomiczną, grożenie atrapą broni oraz zdradzanie jej z działaczką PiS poznaną na miesięcznicach smoleńskich, więc tak głupio doniósł na żonę do prokuratury, że nawet podwładni Ziobry musieli odmówić wszczęcia postępowania.
Komendant wrocławskiej policji, mianowany już przez baaaaaaardzo dobrą zmianę, złotousty i arcypatriotyczny, upojny, krwawiący, w stroju niekompletnym, został znaleziony na wrocławskiej ulicy.
Minister Konstanty Radziwiłł potępił protest lekarzy i twierdził, że sam nigdy nie strajkował, ale media odkryły, że kilka lat temu mówił co innego - a mianowicie, że brał udział w strajku. Czyli kłamał wtedy albo teraz, i jest kłamcą. I co? Nic! Protesty są złe, kiedy rządzi Radziwiłł. Protesty są dobre, gdy protestuje Radziwiłł. Żadnego wstydu nie ma. Hipokryzja rządzi. W PiS jakoś nikogo to nie bulwersuje.
Marcin Dubieniecki, były mąż bratanicy Prezesa, ujawnił nagranie rozmowy z prokuratorem, który twierdzi, że nie ma już powodu zatrzymywać paszportu Dubienieckiego, ale mu go nie odda, bo nie chce złamać sobie kariery. Tylko niezależne media się tym bulwersują! A to przecież dramat pisowskiej władzy, która cały skok na wymiar sprawiedliwości uzasadniała jego domniemaną dyspozycyjnością. Teraz dyspozycyjność widać jak na dłoni i PiS jakoś wyje, a media pisowskie milczą.
Bezkarna hipokryzja?
PiS czuje się zwycięzcą i zdaje się bardzo wierzyć, że skoro "nikt nie sądzi zwycięzców", to także nikt ich nie osądza, więc pisowskim zwycięzcom ujdzie bezkarnie cokolwiek będą robić i mówić. Także, gdy całkiem co innego robią, a co innego mówią. To oczywiście prowadzi do moralnych katastrof, bo tych, którzy tak sądzą, zachęca do śrubowania cnót wymaganych od innych i folgowania sobie w rozmaitych występkach. Na razie "ciemny lud" to kupuje dzięki potężnej rządowej propagandzie.
Ale im dłużej PiS będzie rządził, tym więcej osób będzie miało problem z niezauważaniem oczywistej prawdy, że ta władza, która wyrosła ze złudzeń części społeczeństwa i z błędów jej poprzedników, w coraz większym stopniu opiera się na zakłamaniu, które staje się coraz wyraźniej i powszechniej widoczne.
PiS lubi powtarzać, że pycha kroczy przed upadkiem. To prawda. Ale gdy źródłem pychy jest taka hipokryzja, kroczy ona ku upadkowi nieporównanie szybciej, bo bardziej wkurza innych.
Jacek Żakowski dla WP Opinie