PublicystykaJacek Żakowski: Czas przymierzać dłuższe portki. Apel do Petru i Schetyny

Jacek Żakowski: Czas przymierzać dłuższe portki. Apel do Petru i Schetyny

Chłopaki kochane, jesteście piękni, mądrzy i ogólnie super, dajecie sobie coraz lepiej radę, kiedyś będziecie rządzili. Ale wcześniej musicie wydorośleć. Przestańcie się bezsensownie na siebie dąsać i nawzajem kąsać. Skończcie się szczypać i ciągnąć za warkocze. Przestańcie wkładać sobie żaby do piórników i skarżyć swojej pani, opinii publicznej. Wyjdźcie wreszcie z mundurków i krótkich spodenek. Pewnie wam mamy mówiły, że każdy odpowiada za to, co sam robi i niegrzeczność innych go nie usprawiedliwia. Przypomnijcie to sobie. Bo w polityce to jest jeszcze ważniejsze niż w szkole.

Jacek Żakowski: Czas przymierzać dłuższe portki. Apel do Petru i Schetyny
Źródło zdjęć: © East News
Jacek Żakowski

„Gdyby [Grzegorz Schetyna] był poważny, to wcześniej doszłoby do uzgodnień PO z innymi ugrupowaniami i tworzenia wspólnego expose”. Tak Ryszard Petru odpowiada na pytanie „Rzeczpospolitej” o to, czy Nowoczesna traktuje kandydaturę Grzegorza Schetyny na premiera poważnie. Mówi tak dzień po opublikowaniu przez „Rzeczpospolitą” zrobionego przez IBRIS sondażu, który opozycji (z PSL, SLD, Razem) po raz pierwszy dał przewagę w Sejmie i w którym PO niemal zrównała się z PiS (27:29), a .Nowoczesna zdobyła 9 proc. poparcia.

Ręce by mi opadły, gdyby nie to, że złapałem się za głowę. Po jaką cholerę kompletnie pustymi słowami Petru obraża swojego jedynego potencjalnego partnera koalicyjnego? Bo przecież żaden racjonalny polityczny horyzont nie daje Nowoczesnej choćby najmniejszej szansy na udział w formowaniu rządu bez udziału PO. A stosunki i tak nie są i prędko nie będą łatwe, bo przecież Nowoczesna powstała, by PO odsunąć od władzy i ma w tym spory udział, choć PiS okazał się lepszy.

W tym sensie takie gadanie Petru jest równie beztroskim głupstwem, jak gadanie Waszczykowskiego o Unii czy Kaczyńskiego o Niemcach. Zwłaszcza, że mówi to partyjny lider, który zaledwie parę dni wcześniej w tajemnicy przed resztą opozycji wysłał do 26 unijnych przywódców list, zapewniający, że Polacy są proeuropejscy, tylko rząd mamy eurofobiczny. I zwłaszcza, że to expose, to przecież nie będzie żadne expose, tylko akt oskarżenia przeciwko pisowskiej władzy wygłaszany przed trybunałem całego społeczeństwa.

Petru ma swoje słabości, ale nie aż takie, żeby nie rozumiał tych okoliczności. Więc po co tak gada? Po nic. Nic na tym nie zyska. Nie może nic zyskać poza wizerunkiem zrzędy, który marudzi na Platformę, jak PiS na Unię i cały świat. Może więc lepiej zapytać dlaczego, a nie po co. Tu odpowiedź jest prostsza. Ryszard Petru zrobił się zrzędliwy, bo czuje, że coś mu nie idzie, Nowoczesna dryfuje, jego osobista pozycja jako „cudownego dziecka” eroduje, jego sondaże stagnują.

Ryszard Petru z pewnością czuje, że ma problem podobny, jak Paweł Kukiz. Stoi na czele pospolitego ruszenia, które ma gwiazdy ale nie ma spójnego wyrazu. Nowoczesna, jak Kukiz15, bardziej przypomina autobus PKS, do którego wsiadł każdy, kto wykupił bilet, niż autokar wiozący Barcelonę na zwycięski mecz. Co gorsze PKS Petru wiezie nieprzyjemny bagaż, którego kierowca z jakichś niepojętych względów nie potrafi się pozbyć.

„Jeśli w expose Schetyny znajdzie się np. propozycja kolejnego skoku na OFE, by sfinansować nowe obietnice wyborcze, to trudno liczyć na nasze poparcie” - zapowiada Petru. Nie wiadomo po co. Łata partii OFE i tak się za Nowoczesną ciągnie. Na wielkie pieniądze z OFE i tak nie może już liczyć. Wiadomo, że PiS i tak ogarnie OFE do końca, zanim od opozycji cokolwiek będzie zależało. Petru zabiłby śmiech jego własnego klubu i stratowaliby go panicznie uciekający do konkurencji jego właśni wyborcy, gdyby z politycznie martwego już systemu OFE chciał zrobić argument w poważnej debacie politycznej toczącej się w kraju, gdzie PiS rządzi jak rządzi. Byłoby to posunięcie jeszcze bardziej groteskowe, niż niepodpisanie przez Beatę Szydło protokołu Rady Europejskiej w Brukseli.

Fakt, że Petru uwięził się w roli wiecznego recenzenta raczej niezdolnego do tego, by coś zrobić i ruszyć do przodu, nie znaczy, że tylko on jest winien. Bo po stronie PO lider Nowoczesnej ma twardych zawodników, którzy oczywiście wcale nie zamierzają mu pomóc. PO uważa, że nie po to wykonywała przez ostatnie miesiące gigantyczną reintegracyjną pracę, żeby się jej owocami dzielić z prującą się Nowoczesną. Schetyna nie zapomniał nie tylko tego, co przed wyborami Nowoczesna mówiła o Platformie, ale też tego, że przed rokiem Petru ogłosił się już „liderem opozycji”. PO nie spocznie dopóty, dopóki nie będzie absolutnie jasne, że Petru się wygłupił, a Nowoczesna porzuciła nienawiść do Tuska, w której zaledwie dwa lata temu szła przecież łeb w łeb z PiS - choć z innych powodów. Ale jednak Grzegorzowi Schetynie korona by z głowy nie spadła, gdyby w sprawie wotum nieufności spotkał się liderami partii opozycyjnych - i to nie tylko tych, które są w parlamencie.

Dla postronnego obserwatora problemem jest to, że nie jest pewne, kto zdaniem Grzegorza Schetyny jest jego groźniejszym przeciwnikiem - Kaczyński czy Petru. I ta wątpliwość nie jest bezzasadna. W sondażach już widać, że PiS sam się z czasem obali, bo prawicowy gen samozniszczenia już się uaktywnił. Reszta jest głównie kwestią czasu, choć Jarosław Kaczyński z pewnością chwyci się różnych sztuczek, by przetrwać zaczynającą się już w przyszłym roku najbliższą falę wyborczą.

Z Petru sprawa jest bardziej złożona. Nosząca twarz Balcerowicza Nowoczesna nigdy nie wygra w Polsce wyborów parlamentarnych, ale jest ryzyko, że powtórzy się sytuacja sprzed dwóch lat i kłusujący na elektoracie PO Ryszard Petru znów da władzę Kaczyńskiemu. Nie dlatego, że zabierze Platformie głosy (bo ich zdobywa coraz mniej), ale dlatego, że mieszając elektoratowi w głowach, wiele osób ponownie zniechęci do głosowania. Sondaż IBRIS-u dobrze zaś pokazał, że kluczem do sukcesu opozycji jest mobilizacja wyborców. W tym sensie Nowoczesna istotnie może być dla PO groźniejsza niż PiS, którego radykalizm sprzyja wysokiej frekwencji po stronie opozycji.

Do wyborów samorządowych jeszcze półtora roku, a do parlamentarnych ponad dwa i pół. Dzisiejsze sondaże niewiele mówią o tym, jak wyborcy będą wtedy głosowali, trudno jest przewidzieć, jakie haczyki PiS wprowadzi do ordynacji wyborczych i nie wiadomo, jakie polityczne bomby władza jeszcze odpali. Ale jedno jest pewne. Im więcej energii opozycja poświęci na walkę miedzy sobą i im ostrzejsza będzie ta rywalizacja, tym większa grupa opozycyjnych wyborców znów nie zagłosuje i tym większa będzie szansa PiS na drugą kadencję. Schetyna i Petru muszą się więc zdecydować, na czym im bardziej zależy - na tym, by PiS odsunąć od władzy czy na tym, by dominować po stronie opozycji.

Wybór jest prosty, radykalny i pilny. Bo do formalnego początku kampanii samorządowej został tylko rok. Jeśli przez ten rok atmosfery walki między opozycją nie zastąpi atmosfera współpracy, wybory samorządowe stworzą mur wrogości, pretensji, urazów i żalów, którego z pewnością nie da się już pokonać przed wyborami parlamentarnymi, europejskimi ani nawet prezydenckimi.

Rozumiem emocje dzielące Schetynę i Petru. Rozumiem różnice, żale i pretensje dzielące ich partie oraz inne opozycyjne formacje. One są zasadne, usprawiedliwione, racjonalne itd. Ale tak bywa w życiu, że miarą dojrzałości okazuje się właśnie zdolność do stanięcia ponad emocjami. W polskiej polityce jest właśnie taki moment. Jarosław Kaczyński nie rządziłby dziś Polską, gdyby nie pragmatyczna dojrzałość, która skłoniła go do przyciągnięcia Gowina i pogodzenia się z Ziobrą. Byłoby jakimś fatalnym paradoksem, gdyby opozycja legitymująca się przecież dojrzałością, racjonalnością i odpowiedzialnością za Polskę, okazała się mniej racjonalna, mniej zdolna do konstruktywnego działania i emocjonalnie bardziej niedojrzała niż PiS z przybudówkami.

Czas wydorośleć. Przestańcie się bezsensownie na siebie dąsać i nawzajem kąsać. Skończcie się szczypać i ciągnąć za warkocze. Przestańcie wkładać sobie żaby do piórników i skarżyć swojej pani, opinii publicznej. Wyjdźcie wreszcie z mundurków i krótkich spodenek. Musicie być duzi i odpowiedzialni. I nie oglądajcie się jeden na drugiego. Nie zwalajcie jeden na drugiego. To jest niepoważne. Pewnie wam mamy mówiły, że każdy odpowiada za to, co sam robi i niegrzeczność innych go nie usprawiedliwia. Przypomnijcie to sobie. Bo to się doskonale stosuje do tej sytuacji. W polityce to jest jeszcze ważniejsze niż w szkole.

Jacek Żakowski dla WP Opinie

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)