Jacek Żakowski: Agent, patriota, ofiara? Teraz Prezes musi wybrać
Nie mam pojęcia, czy Antoni Macierewicz rozbraja Polskę za sprawą rosyjskich powiązań, czy z innego powodu. Skoro jednak opozycja wreszcie zaczęła o to głośno pytać, a prezydent w rozmowie z PO potwierdził, że sprawa jest poważna, to Jarosław Kaczyński musi przerwać milczenie w tej sprawie.
14.09.2017 | aktual.: 15.09.2017 09:13
Najpierw były śledcze reportaże Tomasza Piątka w "Gazecie Wyborczej", po których pojawiły się teksty w polskiej i zagranicznej prasie. Potem książka Piątka, "Macierewicz i jego tajemnice", stała się polskim megabestsellerem lata. Wreszcie politycy dali się przekonać, że rosyjska sieć wokół pisowskiego ministra obrony to nie stek luźnych konfabulacji, ale zbiór dobrze udokumentowanych faktów składających się na ponury i groźnie wyglądający obrazek.
Politycy opozycji wzięli się do roboty
Latem poseł Adam Szłapka z Nowoczesnej wysłał w sprawie Macierewicza serię interpelacji. Chwilowo dostał tylko jedną mało znaczącą odpowiedź, że związane z Macierewiczem firmy od lat nie były kontrolowane przez skarbówkę.
Potem poseł Czesław Mroczek z Platformy złożył w sejmowej Komisji Obrony projekt dezyderatu (wniosku) do premier Szydło o zawieszenie ministra obrony, do czasu wyjaśnienia jego tajemniczych rosyjskich powiązań. Komisja ma zająć się dezyderatem pod koniec września. Wreszcie podczas spotkania w pałacu prezydenckim delegacja PO zwróciła się do Andrzeja Dudy o zwołanie Rady Bezpieczeństwa Narodowego w celu wyjaśnienia doniesień na temat Macierewicza. Według Borysa Budki prezydent miał odpowiedzieć, że docenia powagę tej sprawy i że się zastanowi, co zrobić.
Ci, którzy sądzili, że sprawa pokazanej przez Piątka rosyjskiej sieci wokół Macierewicza rozejdzie się po kościach, chyba się jednak mylili. Jarosław Kaczyński musi więc w najbliższym czasie podjąć jedną z najtrudniejszych decyzji w swojej politycznej karierze. Czy chce dalej bagatelizować znaczenie rosyjskiej sieci w MON i ręczyć głową za Macierewicza, ryzykując, że kolejne ujawniane informacje zrobią z niego obrońcę wpływów rosyjskiej agentury w Polsce? Czy też zdecyduje się na poważne wyjaśnienie niepokojących doniesień, ryzykując nie tylko skrzywdzenie jednego z kluczowych ludzi swojego obozu, ale też wszystko, co może przynieść konflikt z Macierewiczem, za którym stoi m.in. imperium Rydzyka?
Prezes nie ucieknie przed wyborem
Nie zazdroszczę Prezesowi takiego wyboru. Ale już od niego nie ucieknie i nie może już go długo odkładać. Bo kolejne problemy wciąż się pojawiają. Jeden z nich ujawnił ostatnio "Fakt", pisząc o niepokojach Pałacu Prezydenckiego związanych z tym, że prawdziwym autorem przygotowywanego w MON Strategicznego Przeglądu Obronnego ma być gen. Bolesław Samol - absolwent moskiewskiej akademii wojskowej. Nie byłoby to tak bardzo znaczące, gdyby nie to, że wcześniej Macierewicz wyrzucił lub wypchnął z wojska generałów, którzy kończyli uczelnie na Zachodzie i byli szanowani w NATO.
Sekowanie dowódców powiązanych z Zachodem i promowanie dowódcy powiązanego ze Wschodem nieuchronnie daje do myślenia. Ale nawet to może nie byłoby aż tak ważne, gdyby nie to, że przygotowanie Przeglądu, wymagające wglądu w najgłębsze tajemnice wojska, Macierewicz powierzył wiceministrowi Tomaszowi Szatkowskiemu. A min. Szatkowski jako były szef prywatnego Narodowego Centrum Studiów Strategicznych (też dziwnie powiązanego z Rosją) jest jednym z kluczowych ogniw w sieci rosyjskich wpływów zarysowanej przez publikacje Piątka.
Zobacz także: Tego o Antonim Macierewiczu mogłeś nie wiedzieć
Antoni Macierewicz już chyba wie, że przegiął i znalazł się w trudnej sytuacji. Stąd zapewne jego środowa wyprawa do Paryża, gdzie snuł miraże zakupu francuskich łodzi podwodnych. Chodziło zapewne o to, żeby zademonstrować, że szef polskiego MON nie jest tak antyzachodni ani izolowany przez Zachód, jak się go często przedstawia. Taka gra pozorów może oczywiście zwodzić słuchaczy Radia Maryja czy widzów Telewizji Trwam. Ale Jarosław Kaczyński ani Beata Szydło nie powinni dać się na nią nabrać. Starczy, że uwierzyli w bajki Macierewicza o amerykańskich Black Hawkach, które miał kupić od ręki zamiast francuskich Caracali i o jeszcze lepszych rakietach Patriot, które Macierewicz ma podobno kupić, gdy powstaną, zamiast kupować teraz te, które istnieją i już w tym roku powinny nas bronić przed Iskanderami, które Putin ustawił w Kaliningradzie.
Jarosław Kaczyński nie może nie widzieć, że dwa lata Macierewicza w MON zdecydowanie potwierdzają obawy wynikające z rewelacji Piątka. Po tych dwóch latach rozbrajania armii i po ujawnieniu sieci rosyjskich powiązań wokół szefa MON, nikt już nie może postrzegać go tak, jak dwa lata temu, czyli jako radykalnego, może trochę narwanego, patriotycznego reformatora, jakiego potrzeba, by sprzątnąć wojskową stajnię Augiasza. Tę nadzieję sam Macierewicz jako minister rozproszył, a uwiarygodnił obawy i podejrzenia. Prezes musiał już chyba zrozumieć, że dokonując dwa lata temu takiego wyboru zapewne popełnił błąd mogący mieć katastrofalne skutki dla Polski i dla niego samego.
Czas na rozwiązanie
Sytuacja nabrzmiewała długo, a teraz już nabrzmiała i wymaga przecięcia. Bez względu na to, ile jest prawdy w pogłoskach, że prezydent domaga się dymisji ministra obrony, przed końcem września (kiedy Komisja Obrony podejmie decyzję w sprawie dezyderatu) Jarosław Kaczyński musi się zdecydować. Czy chce dalej iść z brzemieniem Macierewicza ryzykując zarzut o współudział, czy woli zająć się wyjaśnianiem prawdziwej roli jednego z wiceprezesów PiS i jego powiązanego z Rosją otoczenia.
Sytuację komplikuje to, że Macierewicz jest najwyższym kapłanem religii smoleńskiej. Ale ta religia w dużym stopniu skisła, gdy podkomisja ośmieszyła kolejne wersje zamachu. To samoośmieszenie daje Prezesowi doskonałą okazję, żeby powiedzieć "dość!" snuciu kolejnych fantastycznych teorii nad smoleńskimi grobami. Od poszukiwania winnych PiS może już teraz definitywnie przejść do upamiętnienia ofiar. A do tego Macierewicz nie będzie potrzebny.
* Jacek Żakowski dla WP Opinie*