Jacek Piechota: budżet nie jest w stanie dopłacać do spokoju na Śląsku
Monika Olejnik rozmawia z Jackiem Piechotą - ministrem gospodarki
Panie ministrze, ile budżet państwa zapłaci za spokój na Śląsku? Budżet państwa nie jest w stanie dopłacać do spokoju na Śląsku. Budżet państwa został przyjęty na rok 2003. W tym budżecie około 950 milionów złotych przeznaczonych jest praktycznie na spłatę zobowiązań zaciągniętych jeszcze przez poprzedni rząd, bo to jakby ciąg dalszy realizacji czy spłaty tamtego programu restrukturyzacji górnictwa. I jeżeli miałyby się znaleźć nowe środki, to nie z budżetu, dlatego też rząd zakłada zaciągnięcie na ten cel kredytu. Ale aby uzyskać kredyt, musi być on ekonomicznie uzasadniony, czyli służyć takim przemianom w górnictwie, w wyniku których uzyska ono finansową samodzielność i będzie w stanie funkcjonować w otoczeniu rynkowym. Kiedy rozmawialiśmy 6 grudnia, powiedział pan, że nawet jeżeli będzie strajk na Śląsku, rząd nie zrezygnuje z reform, nie zrezygnuje z likwidacji kopalń. I nie zrezygnował dlatego, że porozumienie osiągnięte z częścią związków zawodowych na Śląsku zakłada, iż związkowcy zechcą w jakiś
sposób - w jaki, to już oni muszą się określić - współuczestniczyć w pracach zespołu, który jeszcze raz przeliczy to, co wielokrotnie już liczyliśmy w tym roku - a więc rzeczywiste zapotrzebowanie rynku na węgiel, ekonomicznie uzasadniony eksport i do tych wielkości, a więc do potrzeb rynku dopasować trzeba wydobycie. Do tej pory, niestety, w niektórych kręgach na Śląsku obowiązywała zupełnie inna filozofia, niektórzy wciąż jeszcze głoszą tezę tego rodzaju: my wydobywamy tyle węgla, rynek musi ten węgiel przyjąć - i to po jeszcze takich cenach, które pokryją wszystkie nasze koszty. Tak się nie da dalej prowadzić gospodarki. Dobrze, to w ciągu jakiego czasu mają być zlikwidowane kopalnie? Ten zespół, o którym mówi porozumienie związkowe, ma zakończyć prace najpóźniej w pierwszym kwartale przyszłego roku. Myślę że kompania węglowa, przejmująca kopalnie likwidowanych pięciu spółek węglowych, w szybkim czasie również redukująca w wyniku tego procesu zatrudnienie w sferze administracji, w sferze pracowników
naziemnych, przedstawi rachunek, który będzie prowadził do... Ale strasznie pan kluczy, nie odpowiada mi pan na pytanie. Kiedy pan był tutaj ostatnio, mówił pan, że reforma górnictwa będzie, że górnicy muszą zrezygnować ze swoich przywilejów: z Barbórki, z czternastki, z tego, że podwyższane są im pensje? Pani redaktor, w naszej ocenie nic się nie zmieniło, jeśli chodzi o ekonomiczne warunki funkcjonowania górnictwa i to, ta liczba, która padła ze strony rządu wcześniej, a więc to minimum siedem kopalń, znajdujących się w najtrudniejszych warunkach geologicznych, ekonomicznych, technicznych, to jest to minimum. Natomiast być może okaże się, że kompania węglowa, przyjmująca wszystkie podmioty i znajdująca się od początku w związku z tym w trudniejszej sytuacji niż to rząd zakładał na samym początku... Bo przypomnę, na początku nasz program zakładał, że kopalnie słabe przenoszone są od razu do spółki restrukturyzacji kopalń - być może okaże się, że kompania węglowa będzie musiała zredukować w większym zakresie
wydobycie. Dlatego nie chcę rzucać żadnych liczb w tej chwili. I to będzie musiało być podzielone. To po co pan rzucał, panie ministrze, po co rzucał pan i wiceminister Kosowski? Po co panowie to robili, żeby wywołać niepokoje na Śląsku? Nie, nic w tym zakresie się nie zmieniło. Jeszcze raz powtarzam, siedem kopalń to jest minimum, redukcja wydobycia w roku 2003 powinna sięgnąć, w ocenie rządu, w ocenie niezależnych ekspertów - bo to nie rząd sobie te liczby wymyślił, żeby komuś coś rzucić i budzić niepokoje społeczne - powinna sięgnąć dziesięciu, dwunastu milionów ton węgla. A to jest właśnie siedem kopalń. Ale ja mam wrażenie, że i pan, i minister Kosowski nie przygotowali się do powiedzenia, jak ma wyglądać reforma. Czy pan nie czuje się odpowiedzialny za to wszystko? Jeżeli słyszę, że wiceminister Kosowski mówi: być może znajdziemy jakieś miejsca, gdzie będziemy mogli eksportować węgiel... To nie szukali panowie do tej pory? Przestrzeni specjalnie nie ma. Do Europy trafia węgiel z Republiki Południowej
Afryki, Australii, pojawia się na rynkach światowych w coraz szerszym zakresie węgiel z Chin, a więc ta przestrzeń tak naprawdę się kurczy. I chociaż nic nie może być dzisiaj zadekretowane w stu procentach, ale nic nie wskazuje dzisiaj na to, że pojawią się nagle jakieś nowe rynki. Przede wszystkim musimy myśleć o rynku polskim. Jeżeli chodzi o eksport realizowany przez sektor węglowy, to te około 20 milionów ton, czyli 80 procent tego eksportu jest po prostu ekonomicznie nieuzasadniona. I z tych wyliczeń wychodzi rzeczywiste zapotrzebowanie i rynku krajowego, i rynków zewnętrznych na węgiel kamienny. Jak można znaleźć miejsca, gdzie można sprzedać nasz węgiel, jeżeli węgiel na Ukrainie kosztuje za tonę 30 czy 35 złotych, a w Polsce 130-140 złotych? I to jest odpowiedź na pytanie. Oczywiście te relacje wyglądają różnie, można by było długo dyskutować na temat tych liczb, ale to jest generalnie odpowiedź na pytanie, dlaczego eksport węgla polskiego jest aż w 80 procentach ekonomicznie nieuzasadniony. Średni
koszt wydobycia polskiego węgla to jest ta kwota 132 złotych. Ale nawet pana koledzy z SLD krytykują pana za to, że w ten sposób pan przedstawił reformę górnictwa. To byśmy musieli rozmawiać o tym, z jakich pozycji jakie padają argumenty. Padają również i takie, że można znowu dostosować sytuację na rynku do wydobycia i wielkości zatrudnienia, i jakoś prześlizgnąć się przez kolejny rok. Sytuacja w górnictwie jest jednoznacznie określona. Pięciu spółkom węglowym grozi upadłość. Jeżeli byśmy nie przeprowadzili procesu konsolidacji, utworzenia kompanii węglowej i szybkiego oddłużenia tej kompanii - również redukcji kosztów, ale przede wszystkim takiego procesu, w wyniku którego wydobycie będzie rentowne, będzie ekonomicznie uzasadnione - to cała operacja nie miałaby najmniejszego sensu. Wrócilibyśmy w połowie przyszłego roku do sytuacji, w której kompani węglowej groziłaby upadłość. I znowu niektórzy koledzy twierdziliby, że wszystko można jakoś w czasie przesunąć, gdzieś ukryć te potworne zobowiązania, długi
ciążące na przyszłej kompanii węglowej. Zależy nam na jednym, aby podmiot nowo tworzony, kompania węglowa, był podmiotem zdolnym do ekonomicznego istnienia, po oddłużeniu, które tak naprawdę po raz pierwszy wobec górnictwa będzie realizowane w tak szerokim zakresie. Bo żadna dotychczasowa reforma, restrukturyzacja górnictwa nie przebiegała przy tak szerokim oprzyrządowaniu prawnym. Mamy do czynienia z trzema ustawami, które służą oddłużeniu i restrukturyzacji. Dobrze, panie ministrze, a co z przywilejami dla górników? Bo nie odpowiedział pan na pytanie, czy będą zlikwidowanie, czy to jest żądanie rządu wobec górników? Kwestia jest wciąż aktualna. Kopalnie - bo kopalnie są pracodawcami dla górników - przenoszone do kompanii węglowej wciąż utrzymują zobowiązania pracownicze. To wynika z zawartych układów zbiorowych, to wynika z kodeksu pracy. Przed zarządem kompanii węglowej stanie konieczność negocjacji uprawnień pracowniczych ze związkami zawodowymi w kompanii węglowej, tak że sprawa jest otwarta. Ale to pan
jako minister mówił, że te przywileje powinny być zlikwidowane. Czy pan dalej to podtrzymuje? Zdania nie zmieniłem. Część przywilejów w sytuacji trudnej ekonomicznie jest po prostu dzisiaj nieuzasadniona. Jeżeli koszty wydobycia przekraczają możliwą do uzyskania cenę w eksporcie. Jeżeli w niektórych kopalniach te koszty wydobycia zupełnie nie uzasadniają kontynuowania działalności, to trzeba również dyskutować i o uprawnieniach pracowniczych. Być może mogłyby one być na jakiś czas zawieszone, być może strona społeczna mogłaby zaproponować taką ich - brzydkie słowo w tym przypadku - restrukturyzację, aby pewne rzeczy, pewne uprawnienia zracjonalizować. Jak pan sobie wyobraża zawieszenie na pewien czas czternastki, Barbórki i rosnących podwyżek? Sam pan mówił, że w zeszłym roku pensje górnicze wzrosły o 9,2 procenta? Zdania nie zmieniłem. Tak wygląda rzeczywistość. W tym roku będzie to prawdopodobnie 4,5 procenta przy niskiej inflacji, a osiągamy w tym zakresie przecież rekordy, to znacznie więcej niż
rzeczywisty wzrost kosztów, dlatego też, tak jak powiedziałem, sprawa jest cały czas aktualna. Dyskutować o uprawnieniach pracowniczych będą pracodawcy w nowej kompanii ze stroną związkową. Czyli to pozorne porozumienie, które zostało podpisane z górnikami, to było właściwie odsunięcie wszystkiego w czasie, a cały czas pan wszystko podtrzymuje, a było tylko po to, żeby był spokój przed wyjazdem do Kopenhagi? Porozumienie zawarte na Śląsku niejako modyfikuje sam harmonogram tworzenia nowej kompanii. Inaczej trwać będzie proces budowania kompanii, łączenia, przenoszenia kopalń. Mam nadzieję, że zwycięży rozsądek. Problem polega na tym, że nas na subwencjonowanie nie stać, bo tego rodzaju głosy płyną przecież z różnych stron Polski o konieczności subwencjonowania, utrzymywania nierentownych miejsc pracy. I nie czuje się pan za nic odpowiedzialny, i nie czuje pan, że być może w rekonstrukcji gabinetu premiera Leszka Millera zabraknie Jacka Piechoty? Pani redaktor, szef ma prawo rekonstruować gabinet według
swojego uznania. Program przedstawiony został, tak jak powiedziałem, krok po kroku. Myślę, że będziemy uzyskiwać przybliżenie do tego, aby móc go realizować. Ale jak pan czuje: tak czy nie? Najlepszy ekonomicznie i gospodarczo program musi uwzględniać czynnik społeczny, a czynnik społeczny można dopiero w tego rodzaju negocjacjach w jakiś sposób skwantyfikować. Przepraszam, o czynniku społecznym pan powiedział, że cokolwiek się stanie na Śląsku - czy będzie strajk, czy nie - rząd będzie swój program realizował. A jak pan czuje - będzie pan po rekonstrukcji gabinetu w rządzie Leszka Millera? Pani redaktor, to już kwestia ocen niezależnych ode mnie, ja sobie nie mam nic do zarzucenia. I na koniec łatwe pytanie, wczoraj był egzamin w „Gazecie Wyborczej” na temat Unii Europejskiej. Panie ministrze, gdzie leży Schoengen? Jeśli to jest łatwe pytanie, ja bym lokalizował Schoengen gdzieś w Holandii, ale nie wiem, czy bym zaliczył. Oj, chyba by pan nie zaliczył.