"Jacek o to prosił"
"Gdybym przegrał z rakiem i ... umarł, nie pozwólcie, żeby ceremonia mojego
pogrzebu zamieniła się w wiec polityczny" - o to niecałe trzy tygodnie przed
śmiercią poprosił Jacek Kaczmarski. Zmarł w Wielką Sobotę, po długiej i
nierównej walce z rakiem. Pamiętajmy o Jego życzeniu.
Gdy Jacek zmarł w szpitalu na Gdańskiej Zaspie wszyscy powtarzali: odszedł Kaczmarski - bard "Solidarności", sumienie demokratycznej opozycji walczącej z reżimem. Ale On czuł się przede wszystkim poetą! Wizerunek barda go drażnił. Dziś w wolnej Polsce ci, którym kiedyś pieśni Jacka "dodawały sił" stoją często po przeciwnych stronach barykady. Skłóceni, zupełnie różnie oceniają to co wydarzyło się w naszej historii po 1989 roku.
-Wola Jacka było, aby na pogrzebie nikt nie silił się na żadne przemówienia. Bardzo się bał, że jego pożegnanie zamieni się w trybunę wyborczą - powiedział nam Jacek Jaśkowiak, przyjaciel poety, który przez ostatnie lata dbał o jego wszystkie zawodowe sprawy, a dziś zajmuje się pogrzebem i tym, na czym Jackowi bardzo zależało: zabezpieczeniem przyszłości jego rodziny i spadkobierców.
-Widzieliśmy się ostatni raz 23 marca dzień po 47 urodzinach Jacka. Razem z Alicją towarzyszką życia Jacka. Przyniosłem mu statuetkę Fryderyka, którą odebrałem w jego imieniu dzień wcześniej. Jego zwalił kolejny kryzys w chorobie. Nie był w stanie odebrać jej sam. Wierzył jednak, że tak jak poprzednie przetrwa i ten kryzys, ale rozmawialiśmy o tym co by było gdyby... I nie przetrwał - mówi Jacek Jaśkowiak. Tak się stało, ze dopiero po śmierci ziści się największe marzenie poety.
Już 22 maja Pomaton EMI wyda dzieła wszystkie Jacka Kaczmarskiego - gigantyczny box z 22 płytami. Obok najbardziej jego znanych programów, które "dodawały nam sił" znajdzie się też taki, o którego wydanie przez kilka lat bezskutecznie zabiegał - "Szukamy stajenki". Z kolędami... Jego poezję najlepiej rozumieli ci, którzy nie tylko studiowali historię, ale i Biblię. Sam Kaczmarski w strofach swoich wierszy szukał Boga i nie długo przed śmiercią... zdecydował się przyjąć chrzest. Pragną mieć katolicki pogrzeb. I tak będzie. Ceremonię poprowadzi jezuita ks. Wacław Oszajca. Najprawdopodobniej pożegnamy Jacka dopiero 24 kwietnia, wtedy dopiero może przyjechać z Australii córka poety - Patrycja. Będą żegnać go tłumy. Urna z prochami Jacka niemal symbolicznie złożona będzie na warszawskich Powązkach - niedaleko miejsca gdzie spoczywa inny wielki poeta naszych czasów Zbigniew Herbert.
- Wszyscy pytają najbliższych Jacka, co czuł kiedy zmagał się z chorobą i śmiercią. Ale najwięcej dowiedzieliby się gdyby przeczytali to, co napisał w tym czasie - mówi Jacek Jaśkowiak. W ciągu najbliższych kilku dni powinien ukazać się wydany przez wydawnictwo Tower Press tomik jego wierszy z ostatnich dwóch lat zatytułowany... "Tunel".
W tygodniu, w którym zmarł, niemal do ostatniej chwili Jacek pisał też powieść "Rak". O tym jak się dowiedział o paskudnej chorobie, paraliżu, o swoich potyczkach z lekarzami, o tym jak się ratował wszelkimi możliwymi sposobami. Szarlatanach, którzy dawali mu nadzieje. W jednym z wywiadów z okresu swojej morderczej walki z rakiem na sugestię, że jest "żywą legendą" odpowiedział z charakterystycznym sobie poczuciem humoru: " I chodzi o to, żeby dalej była żywa". Chciał żyć... Niedokończona powieść Kaczmarskiego trafi do wydawnictwa "Media Rodzina". Być może wcześniej będzie się ukazywać we fragmentach w prasie. Jacek napisał jej początek. Nie dokończył środka, ale napisał... zakończenie.
Krzysztof Zbytniewski