Jacek Merkel: trafiłem do raportu z weryfikacji WSI z nieznanych mi motywacji
Z motywacji, których nie znam zostałem przypięty do raportu z weryfikacji WSI - oświadczył przed sądem Jacek Merkel. Pozwał za to urzędy prezydenta i premiera żądając od nich przeprosin. Prokuratoria Generalna SP chce oddalenia tego pozwu.
Sąd Okręgowy w Warszawie rozpoczął cywilny proces, jaki Merkel - b. opozycjonista i współtwórca Kongresu Liberalno-Demokratycznego wytoczył prezydentowi i premierowi za ujawnienie raportu.
Merkel chce, aby przeprosiny za podanie nieprawdziwych informacji ukazały się w Monitorze Polskim, gdzie w lutym 2007 r. decyzją ówczesnego prezydenta Lecha Kaczyńskiego (i za kontrasygnatą premiera Jarosława Kaczyńskiego)
opublikowano raport przewodniczącego komisji weryfikacyjnej ws. Wojskowych Służb Informacyjnych Antoniego Macierewicza. Dlatego pozew skierował przeciw obecnemu prezydentowi i premierowi.
Powód postanowił występować w sądzie bez prawnika. Pytany przez dziennikarzy czemu nie uczynił tego wcześniej, odpowiadał, że "ból nie goi rany, wręcz przeciwnie". - Nauczyłem się prawa - dodał.
Jak podkreślił, jest oczywiste, że właśnie prezydent i premier powinni go przeprosić - jako przedstawiciele tych urzędów, które naruszyły jego dobra. Do MON o przeprosiny nie występował, bo - jak twierdzi - nie jest to właściwa droga. - Wiem, że inni tak zrobili, ale moim zdaniem ja robię dobrze - dodał.
Sąd postanowił jednak wezwać do udziału w procesie również ministra obrony narodowej. Tym samym w sprawie będą trzy pozwane urzędy (podobnie jak było w procesie płk. Aleksandra Makowskiego, który pozwał MON, prezydenta i premiera, a sąd nakazał przeprosiny tylko od MON, oddalając roszczenia wobec dwóch pozostałych organów).
Starszy radca Prokuratorii Generalnej Skarbu Państwa Marta Kęcka-Iwan w imieniu urzędów prezydenta i premiera wniosła o oddalenie pozwu. Jak mówiła, obie te instytucje doprowadzając do publikacji raportu, działały w granicach prawa i tym samym nie można im zarzucać naruszenia dóbr osobistych.
Przed sądem Merkel oświadczył, że umieszczanie go w raporcie jako osoby, która dokonała czynów niegodziwych i pozaprawnych "jest spotwarzające". - Cytowane w przypisach do raportu doniesienia agenta lub opinie oficera na mój temat, są nieprawdziwe i krzywdzące mnie jako działacza podziemnej Solidarności. Nie wiadomo nawet, czy komisja weryfikowała te doniesienia. W prokuraturze mam status osoby pokrzywdzonej - dodał.
W jego ocenie, przewodniczący komisji przekroczył swe uprawnienia. - Miał napisać raport o jednym, a napisał o czym innym. Używa pojęć niejasnych i niedefiniowalnych prawnie. Np. "wystawił świadectwo niewinności" - jakie według notatki specsłużb miał mi wystawić płk Aleksander Makowski - relacjonował Merkel.
Uzasadniając rozmiar doznanej krzywdy Merkel podkreślił, że zapisy o jego rzekomym udziale w handlu bronią lub pojawiające się spekulacje na temat rzekomej współpracy z SB godzą w jego wiarygodność jako przedsiębiorcy. - Raport jest używany w prasowych artykułach, gdzie traktuje się go jako prawdy objawione - uzasadniał.
Nazwisko Merkla pojawia się w rozdziale raportu pt. "Handel bronią-terroryści" w związku z przedstawionymi tam informacjami o handlu bronią z krajami objętymi międzynarodowym embargiem, czym mieli rzekomo się zajmować oficerowie WSI.
"Według ustaleń poczynionych przez ppłk. Słonia - Jacek Merkel 'posiadał naturalne dotarcie' do polityków Unii Wolności i niektórych urzędników Kancelarii Prezydenta RP Aleksandra Kwaśniewskiego" - napisano dodając, że Merkel "zbudował sobie pozycję w sferze interesów i pełni rolę 'spinacza' grup interesów o różnych rodowodach". "Może być 'kluczem' do zrozumienia określonych zjawisk gospodarczych, które występują na naszym rynku telekomunikacyjnym i zbrojeniowym. Jest osobą 'operacyjnie' interesującą" - czytamy w dokumencie.
Jacek Merkel był w latach 80. człowiekiem z najbliższego otoczenia Lecha Wałęsy. Internowany w stanie wojennym, w latach 90. jeden z założycieli Kongresu Liberalno-Demokratycznego (z Janem Krzysztofem Bieleckim, Januszem Lewandowskim i Donaldem Tuskiem, z którym budował też Platformę Obywatelską). Później wycofał się z polityki i przeszedł do biznesu.