Jacek Kurski zdenerwował dużą część PiS. "Ma niepewną pozycję, wisi na woli naczelnika"
Ostatnie doniesienia o prezesie Jacku Kurskim wywołują jeszcze większą niż do tej pory złość wśród dużej części polityków PiS. Niektórzy spekulują nawet, że za kilka miesięcy może dojść do odwołania szefa telewizji publicznej. Naciska na to m.in. Paweł Kukiz, a wielu działaczy partii rządzącej po cichu temu kibicuje. Sprawdziliśmy ten scenariusz.
- Cały "Kura"… - polityk PiS wzdycha, gdy słyszy o kolejnych medialnych doniesieniach na temat prezesa telewizji państwowej.
Najpierw były publikacje "Gazety Wyborczej" o "dworze" Jacka Kurskiego usługującym prezesowi i jego małżonce, potem informacje Onetu o tym, że mimo dwóch pozytywnych testów PCR na obecność koronawirusa, szef telewizji publicznej - za zgodą lekarza ze szpitala MSWiA - zamiast udać się 10-dniową izolację, pojechał do Paryża na Eurowizję Junior.
Informacje te - mimo że stara się je prostować sam prezes Kurski, pozywając przy okazji ich autorów - wywołały niesmak wśród części polityków i działaczy PiS, z którymi rozmawialiśmy.
A pojawiają się kolejne: Onet we wtorek 4 stycznia ustalił, że po dodatnich covidowych testach prezesa Kurskiego, z jego profilu w rządowej bazie pacjentów ktoś usunął jego numer telefonu i zastąpił fałszywym. Ma to o tyle znaczenie, że policja ma prawo sprawdzić, czy dana osoba rzeczywiście przebywa w izolacji domowej. Dlatego w bazie są numery telefonów pacjentów. Numer prezesa telewizji miał jednak zostać zmieniony, a tym samym mogło dojść do sfałszowania dokumentacji medycznej.
Czy bez wiedzy Jacka Kurskiego? Sprawa jest owiana tajemnicą.
- "Kura" może się tłumaczyć, ale każdy widzi, jaki on jest. Po tych materiałach wrażenie jest takie: wystarczy mieć pozycję, nie mieć skrupułów, wstydu i umieć kombinować. I da się wszystko - wzdryga się polityk PiS.
Inny człowiek związany z obozem władzy: - Wiadomo, że takie zachowanie niesamowicie irytuje ludzi. Ale "Kura" dba o to, żeby na Nowogrodzką nie trafiały tego typu materiały albo ich wymowa była żadna. Poza tym wiadomo: jeśli pisze coś "Wyborcza", to można stwierdzić, że to kłamstwo. "Kura" łatwo się ze wszystkiego umie wywinąć, to sprytny facet, ale działaczom działa na nerwy. A i część wyborców PiS ma go dość.
Kukiz postawi warunek ws. Kurskiego? Niewykluczone
Prezes Kurski wzbudza irytację u wielu działaczy PiS, ale - jak podkreślają nasi informatorzy - wciąż może liczyć na wstawiennictwo najwyższej instancji w partii: prezesa Jarosława Kaczyńskiego.
Mimo to szef telewizji publicznej i były polityk Solidarnej Polski - jak twierdzą niektórzy - nie może być pewien swojej pozycji. O Kurskim znów jest głośno, a PiS może stracić większość w Sejmie konieczną do jego obrony.
Przeciwników szef telewizji ma wielu: z prezydentem Andrzejem Dudą i premier Mateuszem Morawieckim na czele. - Jeśli dogada się z nimi Kukiz, znów podejmą próbę obalenia "Kury". Jak w marcu 2020 - rozważa jeden z rozmówców.
Lekarz ocenił imprezę TVP. "Dla wariantu Omikron to był sylwester marzeń"
Lato 2022 może być dla Jacka Kurskiego niełatwe. To wtedy właśnie - dokładnie w lipcu - kończy się kadencja pięcioosobowej Rady Mediów Narodowych, w której dziś zasiada trzech parlamentarzystów PiS. To Rada powołuje i odwołuje prezesa TVP. A wpływ na to mają właściwie jedynie członkowie partii rządzącej.
Do tej pory PiS nie miało problemu, by zdobyć i utrzymywać większość w Radzie. Przypomnijmy: w skład RMN wchodzą trzy osoby wybierane przez Sejm (czyli de facto przez PiS, które wraz z "przystawkami" utrzymuje większość) i dwie powoływane przez prezydenta, wskazane przez największe kluby opozycyjne. Mechanizm zatem jest prosty, a pakiet kontrolny utrzymuje formacja Jarosława Kaczyńskiego.
Tyle że sprawa może się skomplikować.
Wszystko za sprawą Pawła Kukiza, który - delikatnie rzecz ujmując - nie pała sympatią do obecnego prezesa telewizji publicznej. A mówiąc wprost, Kukiz myśli o Kurskim jak najgorzej. I gdyby chciał wpłynąć na pozycję szefa Telewizji Polskiej, mógłby nie głosować razem z PiS w sprawie wyboru kandydatów do Rady Mediów Narodowych. Czy tak się stanie? W dniu pisania tego artykułu Paweł Kukiz - ze względów osobistych - nie mógł rozmawiać na ten temat.
Ale Kukiz o dymisji Kurskiego mówił choćby latem 2021. Wcześniej - w 2017 roku. To wtedy lider Kukiz'15 złożył wniosek do Rady Mediów Narodowych o odwołanie szefa telewizji publicznej.
Ponowił go - bezskutecznie - w 2019 roku. Niewykluczone, że Kukiz będzie chciał powtórzyć ten manewr. Albo doprowadzić do tego, żeby nowymi członkami RMN zostały osoby Kurskiemu nieprzychylne. - Jeśli obecna arytmetyka sejmowa się utrzyma, będę starał się tak z niej korzystać, by jak najbardziej odsiermiężyć telewizję - mówił jeszcze w ubiegłym roku Kukiz w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Jakie scenariusze mogą się zrealizować?
Możliwości wbrew pozorom jest wiele. Zapytaliśmy o nie członków Rady.
- To przedwczesne spekulacje. Do końca kadencji Rady Mediów Narodowych jest jeszcze ponad pół roku. Te kwestie będą więc podejmowane dopiero późną wiosną bądź latem. Niemniej Zjednoczona Prawica na każdym posiedzeniu Sejmu dowodzi, że ma wystarczającą większość do przeprowadzania swoich projektów - przyznaje w rozmowie z Wirtualną Polską posłanka Joanna Lichocka, członkini Rady Mediów Narodowych.
Inny członek RMN, wybrany głosami klubów opozycyjnych, Juliusz Braun (były prezes telewizji publicznej) wskazuje na inny scenariusz. - Ustawa o Radzie Mediów Narodowych ma pewną lukę. Jeśli przedstawieni przez PiS kandydaci w Sejmie nie uzyskają większości, to ustawa przewiduje, że w takiej sytuacji marszałek Sejmu może przedłużyć mandat obecnych sejmowych członków RMN - ale nie dłużej niż 60 dni. I gdyby doszło do takiej sytuacji, to ona zamroziłaby możliwość odwołania prezesa Jacka Kurskiego. Bo Rada Mediów Narodowych de facto po upływie dwóch miesięcy przestałaby istnieć. A jeśli RMN by nie było, to nie można byłoby odwołać szefów mediów publicznych - mówi Wirtualnej Polsce Braun, zadeklarowany przeciwnik prezesa Kurskiego.
Nasz rozmówca podkreśla, że scenariusz ten jest czysto hipotetyczny. Pozycja Jacka Kurskiego zależy w istocie od woli Jarosława Kaczyńskiego.
Niemniej prezes PiS i tak będzie musiał podjąć temat przyszłości szefa Telewizji Polskiej z Pawłem Kukizem. A przyszłość ta nierozerwalnie łączy się z kształtem obecnej Rady Mediów Narodowych.
Kurski słabnie, ale na razie nie ma następcy
Czy pozycja prezesa Telewizji Polskiej jest nadal tak silna, jak choćby w okresach przedwyborczych? - Rola Jacka Kurskiego i telewizji publicznej przez cały czas jest duża, bo trzeba pokazywać to, co się dzieje, w odpowiedniej ramie, czyli tak, żeby można było to odpowiednio interpretować - wskazuje w rozmowie z WP medioznawca prof. Jacek Wasilewski.
I tłumaczy znaczenie telewizji Kurskiego i jej przekazu: - Trzeba jakoś wytłumaczyć, co się dzieje choćby z rosnącymi cenami i kto jest temu winny. Ten pogłębiający się dysonans będzie powodował coraz więcej nienawiści, żeby utrzymywać taką mobilizację odbiorców, którzy będą musieli mieć przekonanie, że wszyscy inni kłamią, tylko Jacek Kurski mówi prawdę - twierdzi prof. Wasilewski.
Dla liderów PiS ostatecznie mniej istotne mają być osobiste historie Kurskiego.
Przypomnijmy: w Wigilię portal Onet ujawnił, że prezes Jacek Kurski, mimo iż 14 grudnia miał dodatni wynik testu PCR na obecność koronawirusa, 19 grudnia - a więc w czasie, kiedy powinien przebywać w izolacji - pojechał do Paryża na Konkurs Piosenki Eurowizji dla Dzieci. Jeszcze tego samego dnia Centralny Szpital Kliniczny MSWiA w Warszawie wydał oświadczenie o tym, że Kurski został uznany za ozdrowieńca, bo obecność koronawirusa wykryto u niego między 30. a 35. cyklem badania. Jak pisała "Gazeta Wyborcza", na tej podstawie nie można osoby zakażonej uznać za ozdrowieńca i nikt tego nie robi: ani diagności, ani lekarze.
Jacek Kurski po tych informacjach zagroził pozwami.
We wtorek 4 stycznia Onet ponownie zamieścił publikację na temat niejasności ws. zakażenia Jacka Kurskiego. Sam prezes telewizji do tych doniesień się jeszcze nie odniósł.