Jacek Kurski nowym prezesem TVP. Prof. Mrozowski dla WP: ciekawsze od wyboru jest co nastąpi po nim
- Sam wybór nie był tak ciekawy, jak to, co może nastąpić po nim. Warto bowiem zadać pytanie, czy Jacek Kurski poczuje się teraz tak pewny swojej pozycji, że spróbuje pracować na własne konto czy nie? Czy spróbuje wreszcie pogodzić serwituty polityczne z ofertą programową? - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską wybór Jacka Kurskiego na nowego prezesa TVP profesor Maciej Mrozowski, medioznawca w Szkole Wyższej Psychologii Społecznej w Warszawie.
12.10.2016 | aktual.: 13.10.2016 13:22
WP: Jacek Kurski został nowym prezesem Telewizji Polskiej. Jest to dla pana zaskoczenie, czy raczej można się było tego spodziewać?
- Temat wyboru nowego prezesa TVP już od dłuższego czasu obrósł legendą. Pojawiały się różne teorie na temat walki na szczytach pomiędzy Jackiem Kurskim a Krzysztofem Czabańskim. Wszyscy wiedzieli jednak, że decydujący głos w tej sprawie miał przede wszystkim Jarosław Kaczyński. Biorąc pod uwagę, że telewizja jest dla prezesa PiS instrumentem władzy, trudno było spodziewać się innego wyboru.
WP: Biorąc jednak pod uwagę krytykę, jaka spadła na głowę Jacka Kurskiego w ostatnim czasie, pozostawienie go na stanowisku szefa TVP wydaje się być ciekawym posunięciem.
- Sam wybór nie był tak ciekawy, jak to, co może nastąpić po nim. Warto bowiem zadać pytanie, czy Jacek Kurski poczuje się teraz tak pewny swojej pozycji, że spróbuje pracować na własne konto czy nie? Czy spróbuje wreszcie pogodzić serwituty polityczne z ofertą programową?
WP: Na konferencji prasowej Krzysztof Czabański stwierdził, że Jacek Kurski uczy się i wyciąga właściwe wnioski, a to z kolei dobrze rokuje na przyszłość.
- Czabański powiedział to, co musiał w tej sytuacji powiedzieć. Przecież nie mógł publicznie przyznać, że powołali człowieka, do którego nie mają zaufania, bo wymagała tego sytuacja. On jest w o tyle dobrej sytuacji, że przez 6 lat nie można go odwołać ze stanowiska, tymczasem Kurskiego można odwołać w każdej chwili. Ten krok będzie można wykonać jednak tylko w momencie, gdy nie będzie to oznaczało wejścia w spór z Jarosławem Kaczyńskim. Teraz im się to najwyraźniej nie opłacało. Myślę, że w walce o TVP w gruncie rzeczy chodzi o stanowiska i pieniądze, a program jest rzeczą wtórną. Program jest środkiem, a celem obsługa polityczna i zarabianie.
WP: Z zarabianiem przez TVP pieniędzy w ostatnim czasie było jednak nie za dobrze. A wszystko to pod rządami Jacka Kurskiego...
- TVP pod tym względem leci na łeb, na szyję, gdyż ogląda ją grupa niekomercyjna. Na niej też można zarobić, ale warto pamiętać, że największe budżety reklamowe są przeznaczane na młodszą grupę docelową. Perspektywy finansowe są słabe, więc pojawiły się pomysły, by zasilić budżet poprzez zwiększenie wpływów z abonamentu. Tutaj pojawia się jednak problem, bo jeżeli będą chcieli wprowadzić powszechny abonament poprzez ustawę, zablokuje go Unia Europejska. Jeżeli będą chcieli go wprowadzić poprzez rozporządzenia, to będzie to na granicy legalności. Sytuację pogarsza fakt, że społeczeństwo coraz wyraźniej dostrzega, że nie są to media publiczne, a partyjne.
WP: Wspomniał pan, że Rada Mediów Narodowych może w każdej chwili odwołać Jacka Kurskiego ze stanowiska. To może być bliższa czy raczej dalsza perspektywa?
- Myślę, że Jacek Kurski ma co najmniej rok na wprowadzenie swoich pomysłów. Tyle mniej więcej wynosi cykl produkcyjny. Zapowiedziano już nawet nowe programy. Warto jednak pamiętać, że jeżeli będą one robione na szybko i pod presją, to najprawdopodobniej okażą się totalną tandetą i będą miały nikłą wartość rynkową.
WP: Z tego, co pan mówi wynika, że w TVP nie należy się spodziewać wielkich zmian.
- Myślę, że będzie tak, jak jest obecnie. Jacek Kurski nie otacza się raczej ludźmi utalentowanymi, kreatywnymi, którzy potrafiliby wygenerować wielkie koncepcje programowe. Ci ludzie z TVP niestety uciekają i w tym widzę największe zagrożenie dla tych mediów. Zmiany może wymusić jedynie ciężka sytuacja finansowa, gdy banki nie będą chciały udzielać kredytów TVP lub bieżące przychody nie będą wystarczały na pokrycie pensji. Bieda zawsze zmusza do działania.
WP: Załóżmy więc, jak pan mówi, że bieda puka do drzwi TVP. I co wówczas?
- Przede wszystkim będą starali się zmusić obywateli do płacenia powszechnego abonamentu. Proszę pamiętać, że od grudnia będziemy mieli całkowicie sparaliżowany Trybunał Konstytucyjny. Gdzie wówczas będziemy mogli zaskarżyć rozporządzenia, które ocierają się o granice legalności? Możemy więc mieć próbę narzucenia społeczeństwu abonamentu gwałtem. Na taki ruch czeka już pewnie opozycja, która dostanie wówczas poważny oręż do ręki.
- Może również dojść do marginalizacji TVP. Na pewno nie pojawią się pomysły rozwojowe, a wyłącznie takie, które zapewnią przetrwanie. Trwanie w tym stanie nie wróży natomiast nic dobrego.