J. Paradowska dla WP: tylko Lepper się cieszy
Nikt nie ma powodu do zadowolenia, ani premier, ani rząd, ani partie polityczne wyjąwszy jedną Samoobronę, która po dłuższej nieobecności miałaby szansę na pojawienie się w parlamencie, co jest niewątpliwie niespodzianką, bowiem o tym akurat ugrupowaniu nie było w ostatnim czasie szczególnie głośno. Raczej panowała martwa cisza. Lepper śpi, a jemu rośnie? Czy to tylko jednorazowy wypadek przy pracy? Wydaje się, że raczej to drugie.
Nastroje powinny więc być raczej kiepskie. Rząd nie ma powodów do zadowolenia, gdyż powoli, ale coraz wyraźniej widać tendencję spadkową. Z każdym sondażem liczba ocen negatywnych powoli rośnie. Premier trzyma się zdecydowanie lepiej, w sumie otrzymuje 41% ocen pozytywnych, ale warto zwrócić uwagę, że aż jedna piąta badanych nie ma zdania, jak Donalda Tuska ocenić. Gorzej jest z partią premiera, która straciła potencjalnych wyborców, co w procentach nie wygląda jeszcze dramatycznie, zwłaszcza w obliczu nadal wielkiej przewagi nad PiS, ale w podziale mandatów jest już gorzej. Jeszcze miesiąc, dwa temu PO mogła liczyć na ponad 330 miejsc w Sejmie, teraz już tylko na 250.
Prawdziwą klęskę poniosło PiS. Wprawdzie notowania ma podobne, jak miesiąc temu, ale po kosztownej kampanii telewizyjno–billboardowej, po kongresie, przed którym trzymano nas w napięciu w oczekiwaniu na nowy program i nowy wizerunek, wzrost poparcia niezwykle jest mizerny. Można powiedzieć, że największa akcja propagandowa nie wypaliła. Jeżeli miały to być przedbiegi przed wyborami do Parlamentu Europejskiego, to wypadły mało zachęcająco dla organizatorów. Koszt finansowy bardzo duży, a efekt sondażowy praktycznie żaden. Jarosław Kaczyński w otoczeniu swoich „aniołków” nie wydaje się o wiele bardziej atrakcyjny niż jako samotny, twardy lider. Prezydent ustabilizował się na bardzo niskim poziomie i przekonanie aż 35% badanych, że sprawuje swój urząd zdecydowanie źle nie jest żadną zaliczka na reelekcję.
W polityce mamy więc nadal czas stabilizacji, która jednak może okazać się krucha, o wiele bardziej krucha niż miesiąc, dwa temu. Widać, że kłopoty gospodarcze, widmo kryzysu i nieumiejętność zaprezentowania przez rząd wielkiej kampanii oszczędnościowej, jako procesu ważnego, rozsądnego i pożytecznego może w następnych miesiącach spowodować dalszy spadek poparcia. Opozycji w dużej mierze udało się przedstawić ten program jako chaotyczne cięcia spowodowane jakąś grożącą dziurą budżetową. „Cięcia” i „dziura budżetowa” – to dwa pojęcia, które Polakom zdecydowanie źle się kojarzą. Opozycja, zarówno PiS jak i SLD, na kryzysowej sytuacji wprawdzie się jeszcze nie utuczyła, gdyż głoszone przez nią hasła też są chaotyczne i są reakcją na zdarzenia, a nie jakimś spójnym programem na przyszłość (kto go zresztą dziś w Europie czy nawet na świecie ma, gdyż praktycznie nikt nie potrafi przewidzieć rozwoju sytuacji?), ale spowodowała, że rząd i PO nieco schudły.
W nowej sytuacji gospodarczej, wobec nowych wyzwań, wśród których groźba bezrobocia jawi się jako najważniejszy problem społeczny rzutujący na nastroje to, co dotychczas było stabilne może okazać podatne na mniejsze lub większe zawirowania. Kto na nich skorzysta? Wydawać by się mogło, że to czas sprzyjający lewicy, ale ta uparła się, by nie dać wyborcom szansy i mnoży polityczne byty - niebyty, nie próbując nawet przedstawić żadnego pomysłu. Uspokojone, nawet chwilowo PiS i leniwa, zajmująca się sobą lewica, to szansa dla PO i rządu na skuteczną obronę.
Janina Paradowska, publicystka "Polityki", specjalnie dla Wirtualnej Polski