Izrael. Tragedia na górze Meron. Przerażające relacje świadków katastrofy
Do tragedii na górze Meron doszło w czwartek wieczorem w trakcie całonocnych obchodów święta Lag ba-Omer oraz rocznicy śmierci mistyka Szymona bar Jochaja. Zginęło co najmniej 45 osób - również dzieci. Świadkowie tego zdarzenia przekazali przerażające informacje. Ofiary krzyczały, że nie mogą oddychać. Uczestnicy twierdzą także, że było bardzo tłoczno.
W trakcie religijnego święta Lag ba-Omer wybuchła panika. Na górze Meron w Izraelu zginęło co najmniej 45 osób. Wśród ofiar są także dzieci. Oprócz tego 150 osób zostało rannych. W zgromadzeniu udział wzięło kilkaset tysięcy ludzi.
W czwartek wieczorem ultraortodoksyjni Żydzi zebrali się na górze Meron przy grobie rabina Szymona bar Jochaja, aby odbyć coroczną modlitwę oraz taniec. Niestety w pewnym momencie wybuchła ogromna panika.
Izrael. Świadkowie o katastrofie na górze Meron
"Badaliśmy ofiary jedna po drugiej, by zrozumieć, jaki jest ich stan i czy można stwierdzić zgon" - przekazał w rozmowie z gazetą "Israel Hajom" Moti Bukczin, rzecznik organizacji ZAKA, która zajmuje się identyfikacją ofiar zamachów i zmarłych. Mężczyzna stwierdził zgon większości ofiar katastrofy w Izraelu.
"Zaczęliśmy badać jedną osobę i następną, i następną, i wszędzie śmierć. Po prostu człowiek patrzy w niebo i mówi: Panie, starczy już, zatrzymaj to" - przekazał Bukczin.
Ratownik przekazał, że ta tragedia bardzo go zraniła. Dodał, że wciąż nie wierzy, ze do niej doszło. "Nie szukam winnych, to nie moje zadanie" - wyjaśnił.
"To miejsce to śmierć. Jestem wolontariuszem ZAKA od 23 lat, widziałem poważne zamachy terrorystyczne, katastrofy, wypadki z ofiarami (...). Naprawdę wszystkie wydarzenia są trudne, ale tutaj widzisz niekończącą się linię trupów. To jest coś, z czym nie możesz się pogodzić" - powiedział.
22-letni Mandui przekazał, że po schodach wszedł na dziesięć minut przed rozpoczęciem imprezy. Dodał, że już wtedy było niewyobrażalnie tłoczno, dlatego razem z przyjaciółmi zaczął schodzić. "Widzieliśmy ścisk, brak możliwości ruchu. Nie wiem, co się stało" - powiedział.
Z jego relacji wynika, ze ludzie krzyczeli tam pierwsze słowa żydowskiej modlitwy, a także to, że nie mogą oddychać. Niektórzy wspinali się na ramiona innych tylko po to, aby zaczerpnąć powietrza.
Natomiast 55-letni Baruch Hadżadż, który na górę Meron przyjeżdża od dzieciństwa, przekazał, że w tym roku przybyło zbyt wielu ludzi. "Byłem po drugiej stronie w czasie zdarzenia i tam też widziałem ten zgiełk i ścisk. Nigdy nie widziałem czegoś takiego jak w tym roku. Ludzie popychali się nawzajem, nie przypominam sobie czegoś takiego" - wyjaśnił mężczyzna.
Katastrofa w Izraelu. Przerażające nagrania
Nagrania z tej tragedii pojawiły się w sieci. Widać na nich tłum ludzi, który starał się zejść wąskim zboczem góry. Do katastrofy doszło w sekcji męskiej. Świadkowie cytowani przed agencje Reutera przekazali, że niektóre ofiary się udusiły lub zostały zadeptane.
Wiele rodzin nadal poszukuje swoich bliskich. W piątek na miejscu tragedii pojawił się premier Benjamin Netanjahu. Polityk ogłosił, że niedziela będzie dniem żałoby.
"Katastrofa na górze Meron jest jedną z najpoważniejszych, które dotknęły Państwo Izrael (...) To, co tu się zdarzyło, jest bolesne. Ludzie zostali zmiażdżeni na śmierć, w tym dzieci. Duża część tych, którzy zginęli, nie zostało jeszcze zidentyfikowanych" - napisał w mediach społecznościowych szef izraelskiego rządu.