Izrael naciska rząd USA, by przysłał kontrowersyjne rakiety

Wysyłka rakiet do Izraela ma być wkrótce zatwierdzona, ale Departament Stanu stara się ją opóźnić z powodu wspomnianego ryzyka oraz ewentualnych reperkusji dyplomatycznych. Rakiety M-26 krótkiego zasięgu są bardzo skuteczną bronią przeciwko ukrytym wyrzutniom rakiet Hezbollahu, który ostrzeliwuje nimi miasta północnego Izraela.

Mimo trwającej już miesiąc wojny ze stacjonującymi w południowym Libanie bojownikami islamskimi, wojska izraelskie nie są w stanie zapobiec ciągłym atakom Hezbollahu prowadzonym za pomocą poradzieckich rakiet Katiusza. Zabiły one w Izraelu kilkadziesiąt osób cywilnych.

USA zaaprobowały już dawno sprzedaż rakiet M-26, ale nie zostały one dostarczone Izraelowi przed wybuchem zbrojnego konfliktu.

Przez większą część lat 80. rząd amerykański zamroził eksport rakiet z bombami rozpryskowymi do Izraela, po ujawnieniu, że ich ofiarami padała ludność cywilna w Libanie w następstwie inwazji tego kraju przez wojska izraelskie w 1982 roku. Izrael zaatakował wtedy Liban, gdyż działały stamtąd bojówki Organizacji Wyzwolenia Palestyny.

W drugiej połowie lat 80. moratorium na rakiety zostało zniesione przez administrację prezydenta Ronalda Reagana.

Według cytowanych przez "New York Timesa" nieokreślonych bliżej przedstawicieli Departamentu Stanu, rakiety M-26 zostaną wysłane, chociaż Izrael będzie stanowczo poproszony, żeby używał ich "ostrożnie".

Ostrzał i bombardowania południowego Libanu powodują wiele ofiar cywilnych. Izrael tłumaczy się, że dzieje się tak, ponieważ Hezbollah celowo ukrywa swoje oddziały, broń i wyrzutnie rakiet w dużych skupiskach ludności, nie licząc się z ludzkim życiem.

Przed bombardowaniami - podkreślają przedstawiciele Izraela - ostrzega się ludność za pomocą ulotek zrzucanych z helikopterów, aby się ewakuowała. Pozwala to często bojówkom Hezbollahu na przegrupowanie swych sił, uniknięcie strat, i w rezultacie zwiększa straty izraelskie.

Tomasz Zalewski