PolitykaIwona Guzowska: nie liczyłam na taki wynik

Iwona Guzowska: nie liczyłam na taki wynik

Choć z polityką nie miała wcześniej nic wspólnego, to uzyskała świetny wynik w niedzielnych wyborach do Sejmu. Startując z gdańskiej listy PO dostała prawie 10 tysięcy głosów. To prawie tyle co łączny wynik byłego premiera Andrzeja Leppera i posła Krzysztofa Bosaka, uczestnika popularnego "Tańca z Gwiazdami". Iwona Guzowska, bo o niej mowa, nie spodziewała się takiego poparcia. Wielokrotna Mistrzyni Świata i Europy w kick-boksingu i boksie zapowiada, że w jej życiu przyszła pora na nową pasję - politykę.

Iwona Guzowska: nie liczyłam na taki wynik

23.10.2007 | aktual.: 17.06.2008 11:50

WP: Agnieszka Niesłuchowska: Podczas dzisiejszej konferencji Donald Tusk mówił, że wierzył w pani wygraną bardziej, niż pani sama. Czy rzeczywiście obawiała się pani tego, czy się dostanie do Sejmu?

Iwona Guzowska: To nie były obawy, ale świadomość, że mam na to nikłe szanse. Nie miałam praktycznie żadnej kampanii wyborczej i nastawiałam się bardziej na to, że wesprę swoją osobą Platformę. Dlatego wstąpiłam do honorowego komitetu partii. Były dni, że myślałam: „Matko, co będzie jak naprawdę wejdę do parlamentu?”, ale zaraz potem tłumaczyłam sobie, że taka opcja nie wchodzi w grę.

WP: Ale jednak zdecydowała się pani na start w wyborach. Jak długo podejmowała pani tę decyzję?

Kilka dni.

WP: Donald Tusk wpierał panią w tym czasie?

Nie, ale pamiętam konwencję wyborczą w Gdańsku, kiedy Donald Tusk zaprezentował kandydatów z list PO. Wtedy uścisnął mi rękę i powiedział: „Pamiętam naszą rozmowę sprzed roku i chyba sprawdziły się moje przepowiednie”.

WP: Już wcześniej wróżył pani sukces?

Mieliśmy okazję rozmawiać, zupełnie niezobowiązująco, przed wyborami samorządowymi w ubiegłym roku. Wyraziłam wtedy swoje poglądy na temat sytuacji politycznej w Polsce. Tusk powiedział, że widziałby mnie w Sejmie. Nie pamiętam dokładnie całej rozmowy, ale przypominam sobie, że stwierdziłam, że to nie dla mnie. Po tegorocznej konwencji wyborczej w Gdańsku podszedł do mnie i zażartował: „Pani Iwono, nie ma odwrotu, widzimy się w parlamencie”.

WP: Słowa okazały się prorocze. Jak zareagowała pani na wieść o otrzymaniu sejmowego mandatu?

Biegałam akurat na bieżni w klubie Darka Michalczewskiego. Nie byłam w stanie skończyć treningu, bo telefon rozdzwonił się jak oszalały. Najpierw byłam zdziwiona. Dopiero później przyszło otrzeźwienie, że są to przecież nieoficjalne dane. Długo nie było wiadomo, czy będzie siedem, czy osiem mandatów dla gdańskiego okręgu Platformy, z którego startowałam. Bardzo zaskoczyła mnie ilość oddanych na mnie głosów, nie liczyłam na dziesięć tysięcy...

WP: Jaka była pierwsza reakcja rodziny?

Są ze mnie bardzo dumni. Mój brat, który mieszka w Anglii, zadzwonił do mnie po ogłoszeniu wyników i powiedział, że w końcu będzie mógł wrócić do domu i podjąć normalną pracę. WP: Jest pani gotowa na politykę?

Myślę, że pełna świadomość przyjdzie, kiedy pojadę do Sejmu i stanę w obliczu rzeczywistej, ciężkiej pracy. Wiem, że wiele rzeczy będzie dla mnie nowych, ale potrafię ciężko pracować i dawać z siebie wszystko. Liczę na to, że będzie ciężko i nie boję się, bo sądzę, że to będzie owocna i efektywna praca.

WP: Kolejne wyzwanie w pani życiu?

Dokładnie. Kiedy zdobywałam mistrzostwo w kick-boksingu myślałam, że sięgnęłam szczytu. Potem osiągałam sukcesy kilkakrotnie i stało się coś, o czym nie marzyłam - zostałam mistrzynią świata w boksie zawodowym. Wtedy sądziłam, że trudno mi będzie w życiu coś ważniejszego osiągnąć, ale okazuje się, że teraz przyszła kolejna, wyjątkowa rzecz. Moje życie jest pełne pozytywnych niespodzianek.

WP: Polityka jest dla pani kolejną pasją?

To się dopiero okaże. Natomiast wydaje mi się, że to dobrze, że do Sejmu trafiają ludzie z wielu środowisk. Bardzo mało polityków skończyło np. politologię. Mają za to inne doświadczenia życiowe. W parlamencie jest miejsce nie tylko dla fachowców od finansów, gospodarki czy służby zdrowia, ale również takich ludzi jak ja, czyli np. sportowców. Dzięki tej różnorodności łatwiej zrozumieć społeczeństwo.

WP: W nowym Sejmie zasiądzie więcej młodych ludzi, niż w poprzedniej kadencji. Myśli pani, że wpłynie to na zmianę jakości polityki?

Wszystko się zmienia. Ludzie dojrzewają, starzeją się i muszą odejść. Przyszedł czas na zmiany pokoleniowe, które są bardzo potrzebne do tego, by odświeżyć nasz kraj. Nie zmienia to jednak faktu, że trzeba korzystać z mądrości i doświadczenia ludzi starszych. Tylko od nich można uczyć się jak działać dla dobra społeczeństwa. Ja mam 33 lata, ale moje doświadczenia życiowe i sportowe, niekiedy bardzo ciężkie, ukształtowały mnie jako człowieka. Dlatego wiem, że mogę wnieść wiele wartości do polityki. Kiedyś walczyłam dla siebie, a potem dopiero dla kibiców. Teraz jest odwrotnie – robię coś dla ludzi i ten kapitał, który zgromadziłam przez lata mojej kariery sportowej mogę oddać tym, którzy we mnie uwierzyli.

WP: Uda się pani pogodzić ciężką pracę w Sejmie ze sportem?

Sport wyczynowy już zakończyłam i zdecydowałam się na politykę. Zrobię wszystko, by za cztery lata móc powiedzieć z podniesioną głową, że dobrze spożytkowałam ten czas. Korzystam z życzliwości wielu ludzi, m.in. prof. Anny Zielińskiej-Głębockiej, Jarka Wałęsy, czy Basi Piwnik, którzy wyrazili chęć wprowadzenia mnie w świat polityki.

WP: A co z życiem rodzinnym?

Nasza rodzina zawsze była niekonwencjonalna. Przez wiele lat uprawiałam sport wyczynowy, więc przyzwyczaili się, że często wyjeżdżam. Zdarza się, że nie ma mnie nie po trzy, cztery dni, więc praca na Wiejskiej niewiele zmieni w naszym życiu.

Z Iwoną Guzowską rozmawiała Agnieszka Niesłuchowska, Wirtualna Polska

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Zobacz także
Komentarze (0)