Islandia. Była pracownica oskarża ambasadora RP w Islandii o mobbing
Była sekretarka polskiego ambasadora w Islandii zarzuca mu mobbing. Twierdzi, że po tym, jak wzięła udział w paradzie równości, Gerard Pokruszyński miał powiedzieć jej, że musiał się za nią wstydzić na kościelnym przyjęciu.
Margret Adamsdottir pochodzi z Polski i od ponad 20 lat mieszka w Islandii. W marcu ubiegłego roku podjęła pracę jako sekretarka polskiego ambasadora w Reykjaviku.
W rozmowie z Onetem pierwsze miesiące swojej pracy w placówce dyplomatycznej opisała, używając słowa "sielanka". Dodała, że ambasador Gerard Pokruszyński publicznie bardzo ją chwalił przed wszystkimi, którzy odwiedzali placówkę. Sam też zaproponował przejście na "ty". Polka w rozmowie z Onetem powiedziała, że stosunki ich były bardzo miłe i profesjonalne.
Parada równości w Rejkyaviku i zdjęcia w mediach społecznościowych
W sierpniu 2019 r. Margret Adamsdottir poszła ze swoją koleżanką i psem na paradę równości w Rejkyaviku.
Zdjęcia z marszu zamieściła w mediach społecznościowych. Uważa, że posiadanie konta na Instagramie i Facebooku jest sprawą prywatną i można tam wstawiać, co się chce. W poniedziałek po przyjściu do pracy została wezwana do ambasadora.
- Powiedział, że musiał się za mnie wstydzić na kościelnym przyjęciu, bo ktoś pokazał mu moje zdjęcia z parady równości. Oznajmił, że zawiódł się na mnie, bo zapewniałam, że nie jestem polityczna - powiedziała Margret Adamsdottir.
Dodała, że gdy nie zgodziła się z opinią, że sprawa jest polityczna, dyplomata powiedział, że "gdy ona pracuje w ambasadzie, wszystko, co robi, odbija się na wizerunku ambasady i jego samego".
W rozmowie z portalem Onet Margret Adamsdottir dodała, że po całej sytuacji zachowanie ambasadora wobec niej zmieniło się i "nie było już przyjacielskich rozmów".
Afera w ambasadzie RP w Rejkyaviku. Wybuch pandemii koronawirusa
Margret Adamsdottir powiedziała także, że w marcu bieżącego roku, po wybuchu epidemii koronawirusa, chciała wziąć zwolnienie, by zająć się niepełnosprawną córką. Na co ambasador się nie zgodził, tłumacząc, że jest ona potrzebna w pracy.
- Na szczęście wkrótce przyszła dyrektywa z MSZ mówiąca, że połowa pracowników powinna pracować zdalnie. Będąc w domu, mogłam zajmować się dzieckiem - dodała w rozmowie.
Przypadkowy mail od ambasadora i skarga o mobbing
Ambasador przypadkowo wysłał "pełen negatywnych opinii na temat Adamsdottir" e-mail także do niej, sekretarka złożyła wypowiedzenie. "Formalnie pracuje w ambasadzie do końca sierpnia, choć ostatnie tygodnie przebywa na urlopie" - czytamy.
Margret Adamsdottir skierowała do MSZ skargę na mobbing ze strony ambasadora. Według portalu Onet sprawą zajmuje się działająca w resorcie komisja antymobbingowa.
Ambasador Gerard Pokruszyński pytany przez Onet o sprawy Margret Adamsdottir i Jakuba Pilcha odesłał do rzecznik prasowej MSZ.
Źródło: Onet, OKO.press