Islamiści chcą wrócić do domu. Europa musi wybierać między prawem a bezpieczeństwem
Kraje europejskie nie chcą przyjąć swoich obywateli, którzy walczyli dla ISIS. Nikt jednak nie wie, co z nimi zrobić. Jeśli rozwiązanie nie zostanie szybko znalezione, to terroryści mogą wkrótce zagrozić miastom UE.
19.02.2019 | aktual.: 19.02.2019 15:01
Kalifat, czyli tzw. Państwo Islamskie, praktycznie nie istnieje. Kurdyjscy żołnierze wsparci przez francuską artylerię oraz amerykańskie i brytyjskie samoloty rozbili ostatni bastion ISIS w Dolinie Eufratu we wschodniej Syrii. Trwa "oczyszczanie" terenu i wyłapywanie dżihadystów, którzy nawet przebierają się za kobiety, żeby uciec z pułapki.
W rękach Kurdów jest kilkuset, spośród ok. 6 tys. Europejczyków, którzy pojechali budować kalifat. Oprócz dżihadystów, którzy zazwyczaj twierdzą, że są zupełnie niegroźni podając się za fryzjerów, kucharzy czy stolarzy, są wśród nich kobiety z dziećmi. Nagle radykałowie chcą wracać do domów, jakby nic się nie stało i nie uczestniczyli w morderczym projekcie ISIS.
Europejczycy nie chcą dżihadystów
Brytyjczycy zastanawiają się teraz, co zrobić z Szamimą Begum, która została tzw. żoną kalifatu. Cztery lata temu, w wieku 15 lat z dwiema koleżankami wyjechała do Syrii. Wyszła za mąż za dżihadystę. Jedna z jej przyjaciółek zginęła, druga zaginęła. Begum trafiła do obozu jenieckiego, gdzie niedawno urodziła drugie dziecko – jej starszy syn zmarł podczas ucieczki z Rakki, stolicy ISIS.
W wywiadzie dla brytyjskiej telewizji kobieta powiedziała, że niczego nie żałuje, nie przeszkadzało jej obcinanie głów przez islamistów, tęskni za mężem i niepokoi się o dziecko. Chce wrócić do Europy twierdząc, że nikomu nie zagraża mimo tego, że usprawiedliwia zamachy terrorystyczne w rodzaju ataku w Manchesterze, którym w 2017 r. zginęły 22 osoby. Właśnie przeciwko takim ludziom skierowana jest petycja do Izby Gmin, której inicjatorzy chcą prawnego zakazu powrotu członków ISIS oraz odebrania im obywatelstwa i paszportów. Pod wnioskiem podpisało się już prawie 500 tys. Brytyjczyków.
Podobną postawę demonstrują Niemcy, Francuzi i inni Europejczycy, których rządy stoją przed poważnym problemem. Sytuację zaognił prezydent Donald Trump, który zagroził Londynowi, Berlinowi i Paryżowi uwolnieniem ponad 800 ludzi ISIS, jeżeli Europejczycy sami ich ich nie przyjmą.
"Weterani" kalifatu stanowią oczywiste zagrożenie dla bezpieczeństwa, ale władze muszą postępować zgodnie z prawem. Nie można pozbawić człowieka obywatelstwa, jeżeli posiada tylko jedno, a dżihadyści często urodzili się już w Europie.
Terroryści mogą uniknąć kary
Problemem byłyby też same procesy. Nawet utajnienie przebiegu rozpraw w celu uniemożliwienia szerzenia propagandy nie załatwia sprawy. Trudno jest zebrać materiał dowodowy przeciwko konkretnym ludziom, którzy mogliby uniknąć kary lub uzyskać łagodne wyroki dzięki czystym zabiegom prawniczym. W ten sposób po stosunkowo krótkich wyrokach radykałowie mogliby wyjść na wolność.
Dlatego rządy europejskie uważają, że dżihadyści powinni być sądzeni w krajach, w których dopuścili się przestępstw, czyli w Syrii i Iraku. W Bagdadzie takie procesy się już odbywają. Syria jest problemem, zwłaszcza że terroryści znajdują się w niewoli Kurdów, którzy we współpracy z USA zorganizowali obozy i więzienia dla islamistów. Obawiają się, że po wycofaniu się Amerykanów z Syrii, pozostający na wolności terroryści, a Pentagon ocenia, że są ich tysiące, spróbują odbić więźniów.
W grę nie wchodzi też oficjalne przekazanie terrorystów władzom w Damaszku. Państwa Europy nie mogą zgodnie z prawem zgodzić się na przekazanie swoich obywateli państwu oskarżanemu o powszechne stosowanie tortur i kary śmierci. Stąd prace nad nowym, międzynarodowym trybunałem, który "na miejscu" osądzi ludzi ISIS. Szczegóły nie są znane, ale czas nagli.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl