Irlandczycy chcą złagodzenia zakazu aborcji. Obowiązujące restrykcje i tak są fikcją
Kilkanaście tysięcy ludzi wyszło na ulice Dublina. Irlandczycy domagają się złagodzenia zakazu aborcji. Demonstracja w tej samej sprawie odbyła się też w Londynie. Każdego dnia ok. 12 kobiet z Irlandii przerywa ciąże w Wielkiej Brytanii.
W Marszu dla Wyboru w Dublinie wzięło udział kilkanaście tysięcy ludzi. Demonstrację za liberalizacją prawa zabraniającego przerywania ciąży za wyjątkiem sytuacji, w której zagraża ona życiu matki, zorganizowano także przed ambasadą Irlandii w Londynie. Uczestniczki protestu, kredą na chodniku, narysowały ponad 200 tys. przekreślonych kresek symbolizujących ciąże przerwane przez kobiety z Irlandii, które dokonały aborcji w Wielkiej Brytanii od chwili zaostrzenia przepisów w ich kraju w 1983 r.
W odpowiedzi na presję społeczną rząd Irlandii zgodził się przeprowadzić referendum w sprawie liberalizacji prawa aborcyjnego. Głosowanie ma odbyć się w maju lub czerwcu przyszłego roku. Obywatele tego katolickiego kraju są głęboko podzieleni, choć większość chce pewnej formy złagodzenia przepisów. Przede wszystkim chodzi o dekryminalizację aborcji i zezwolenie na usuwanie poważnie uszkodzonych płodów oraz ciąż z gwałtu lub kazirodztwa.
Zwolennicy liberalizacji przepisów podkreślają, że i tak jest fikcją, gdyż każda kobieta, która chce ciążę usunąć i ma na to pieniądze może pojechać do Anglii, Szkocji lub Walii i tam dokonać aborcji. W Wielkiej Brytanii dopuszcza się aborcję do 24 tygodnia ciąży.
Przekonanie, że prawo zostanie złagodzone wynika ze słabnącej pozycji kościoła katolickiego w Irlandii, czego symbolem było referendum konstytucyjne w 2015 r. Jedno z pytań dotyczyło małżeństw osób tej samej płci. Pomimo sprzeciwu kościoła aż 62 proc. Irlandczyków opowiedziało się za uznaniem takich związków.