Irena Kwiatkowska dziś kończy 92 lata!
Niezrównana kobieta pracująca z "Czterdziestolatka", wciąż pracuje! Gdy tylko wychodzi na scenę Teatru Polskiego ludzie wstają i klaszczą. A po występie pani Irena odbiera wielkie kosze kwiatów. Dziś specjalnie dla naszych czytelników wspomina dzieciństwo i młodość.
Fakt: W jakim domu Pani dorastała?
Irena Kwiatkowska: W biednym. Mój ojciec był bibliofilem. To znaczy, że zbierał różne wartościowe książki. Wnosił książkę do domu i mówił: - "Popatrz, biały kruk". A matka na to: - "Dzieci nie mają na jesień butów, a ty mi tu białe kruki przynosisz!".
Fakt:Dlaczego została Pani aktorką?
Irena Kwiatkowska: W szkole czytaliśmy często dzieła Prusa, Słowackiego z podziałem na role. Na przykład w "Balladynie" grałam Chochlika, kiedy indziej byłam Zagłobą. Zawsze dostawałam role charakterystyczne! I te moje popisy przyjmowane były w klasie z wielkim entuzjazmem.
Fakt: A Pani prawdziwy debiut?
Irena Kwiatkowska: W Teatrze Powszechnym. Ówczesny dyrektor Iwo Gall powiedział: Będziesz grała rolę tytułową, w "Świerszczu za kominem" Dickensa! Oczywiście bardzo się ucieszyłam. A potem okazało się na czym polega moja rola! Świerszcz stał z boku i przyglądał się akcji. Ani jednego słowa nie wypowiadałam!