Irakijczyk skarży się na polskie władze. "Odwołam się do Strasburga"
Ameer Alkhawlany, który od prawie pół roku przebywa w areszcie, wciąż nie zna treści akt, na podstawie których dokonano zatrzymania, a teraz urząd odrzucił jego wniosek o azyl. - Jestem zły. Nie pokładam już w polskich władzach żadnej nadziei. Chcę wykorzystać wszystkie przysługujące mi prawa i skierować sprawę do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Starsburgu - mówi Wirtualnej Polsce Irakijczyk.
Na początku października ub.r. doktorant Uniwersytetu Jagiellońskiego Ameer Alkhawlany został zatrzymany w centrum Krakowa przez funkcjonariuszy Straży Granicznej na wniosek ABW. Ponieważ uznano, że może on zagrażać bezpieczeństwu Polski, mężczyzna trafił na trzy miesiące do Strzeżonego Ośrodka dla Cudzoziemców Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej w Przemyślu.
- Groziła mu deportacja, ale złożył wniosek o azyl, a w trakcie trwania tej procedury deportacja jest niemożliwa. Teraz urząd odrzucił podanie, ale próbujemy się jeszcze od tej decyzji odwołać - informuje WP Katarzyna Lisikiewicz, reprezentująca facebookowe wydarzenie "Solidarni z Ameerem" i organizująca protesty nawołujące do uwolnienia kolegi.
Sam Ameer żali się nam w rozmowie telefonicznej, że jest niewinny, a Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego zleciła zatrzymanie go zaraz po tym, jak w lipcu ub.r. odmówił im współpracy. Służby miały proponować mu zbieranie informacji w krakowskim meczecie, ale mężczyzna odrzucił tę propozycję. Biuro prasowe ABW nie chciało tych informacji komentować.
Zdaniem sądu, podstawą wydania decyzji o zatrzymaniu był natomiast fakt, że "zachowanie cudzoziemca stanowiło zagrożenie dla bezpieczeństwa Rzeczypospolitej Polskiej".
Adwokat: prawo nie określa terminu na rozpatrzenie odwołania
- To, że zarzut jest dość ogólny, nie jest dla nas problemem. Problemem jest to, że akta, na podstawie których został zatrzymany, są tajne i cały czas nie możemy się o nie doprosić - mówi WP adwokat Marek Śliz. Jak dodaje, po odrzuceniu wniosku o azyl złożył odwołanie, ale w przepisach nie ma określonego terminu, w jakim powinien zostać on rozpatrzony.
W rozmowie telefonicznej z Wirtualną Polską Alkhawlany stwierdza: "Po odrzuceniu wniosku zrozumiałem, że polskie urzędy działają w tej chwili na zlecenie ABW". - Mimo to zamierzam się odwoływać i wykorzystać wszystkie przysługujące mi prawa. Chcę dotrzeć do trybunału w Strasburgu. Wierzę, że tam znajdę pomoc, ponieważ są niezależni - ocenia.
Podsumowując swoją skomplikowaną sytuację mężczyzna podkreśla, że czuje się ofiarą absurdu. - Nic nie zrobiłem, a sugerują, że mógłbym. To tak, jakby kontroler dał mandat osobie stojącej na przystanku, bo podejrzewa, że ta mogłaby wejść do autobusu bez biletu - mówi.