Inwestują, zyskują i... wykorzystują?
Lista zarzutów wobec koncernów z zachodnim kapitałem rośnie. Załogi mówią coraz śmielej o przypadkach zaniżania płac i wydłużania czasu pracy, masowych zwolnień, lekceważenia polskich kontrahentów oraz cytowanych także przez polityków transferów zysków za granicę - pisze w "Gazecie Prawnej" Adam Woźniak.
20.07.2005 | aktual.: 20.07.2005 07:20
Pikietujących przed ambasadą francuską pracowników, należącej do France Telecom Telekomunikacji Polskiej czy dawnego Polmosu Poznań sprzedanego koncernowi Pernod Ricard, zachęcili pracownicy Biedronek. Skala protestów w sieci należącej do portugalskiej firmy Jeromino Martins okazała się tak wielka, że byłą kierowniczkę sklepu wyniosła na czoło jednej z list wyborczych - przypomina publicysta.
Fala oskarżeń wobec zagranicznych pracodawców rozlewa się coraz szerzej, obejmując różne branże. Od hotelarskiej, gdzie pracownicy orbisowskich hoteli zarzucają koncernowi Accor likwidowanie obiektów, poprzez energetykę, w której załoga przejętej przez koncern EdF elektrowni Rybnik nie godzi się na redukcję zatrudnienia, do hutnictwa, zdominowanego przez hinduskiego giganta Mittal Steel, oskarżanego przez związkowców o wyprowadzenie poprzez zakup obligacji spółki-matki 500 mln dol. na Antyle Holenderskie.
Kontrowersje wokół firm zagranicznych nie opierają się tylko na zarzutach ze strony pracowników, ale także ich polskich kontrahentów. Zaskakująca może się wydawać obecna ocena firm niemieckich: okazuje się, że Niemcy nie płacą w terminie należności polskim producentom mebli czy firmom transportowym. Te ostatnie narzekają również na zleceniodawców włoskich i francuskich - podkreśla A. Woźniak.
Ekonomiści zauważają, że protesty przesłaniają fundamentalną zasadę gospodarki rynkowej: zagraniczni inwestorzy przychodzą do Polski, by osiągać zyski. I trudno się dziwić, że tną koszty, zmniejszając zatrudnienie, a zarobione pieniądze lokują tam, gdzie najbardziej opłaca się je wykazywać. (PAP)