Inni "nagrywali filmy". Oni biegali po bloku, by ratować ludzi
- Ludzie, zamiast pomagać w ewakuacji, stali i robili zdjęcia. Tylko ja i grupa Bułgarów biegaliśmy po klatkach i krzyczeliśmy "uciekać" - relacjonuje Wirtualnej Polsce mieszkaniec osiedla w Ząbkach, na którym wybuchł pożar. Pożar pierwsze zauważyły dzieci bawiące się na placyku. Zaalarmowały dorosłych.
Mężczyzna, z którym rozmawialiśmy dzień po tragedii, chce pozostać anonimowy. Był na miejscu, jak tylko pojawiły się pierwsze płomienie i widział każdy etap akcji ratunkowej. W jego ocenie i postawa mieszkańców i służb, które pojawiły się tam jako pierwsze, pozostawia wiele do życzenia.
- Pożar zauważyły bawiące się na dworze dzieci. Z początku nie wierzyliśmy, jak powiedziały, że dach zmienia kolor i robi się pomarańczowy - relacjonuje.
Chwilę później okazało się, że dzieci miały rację.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Mieszkańcy Ząbek ruszyli pomagać. Tłumy w punkcie pomocy
Mężczyzna, z którym rozmawiamy, jest mieszkańcem sąsiedniego bloku, a w tym, który spłonął, parkował w garażu podziemnym swój samochód.
Mieszkańcy nieświadomi w lokalach
- Większość ludzi, jak wybuchł pożar, była w mieszkaniach. Ludzie nie wiedzieli, że się pali. Część, będąca na dworze, stała i się patrzyła, nagrywała filmy - relacjonuje.
- Tylko ją razem z grupą Bułgarów wbiegliśmy na klatki schodowe i dobijaliśmy się do mieszkań, żeby ewakuować ludzi. Nikt inny tego nie zrobił. Wszyscy stali i patrzyli, jak się pali - mówi.
- Niektórzy byli tak mądrzy, że zaczęli wyjeżdżać samochodami z garażu podziemnego i zamiast zaparkować z dala od osiedla, zostawiali samochody tak, że blokowały potem przejazd służbom - mówi.
Stracił dom w pożarze w Ząbkach
Jednym z mężczyzn, który pomagał w ewakuacji był Bułgar o imieniu Waidin.
Okazuje się, że mężczyzna wynajmował mieszkanie na ostatnim piętrze, i jego lokal jest jednym z tych, które najbardziej ucierpiały.
"Krzyczeliśmy, niech uciekają"
- Nie czuję się bohaterem, chciałem tylko wszystkich ratować. Wbiegaliśmy do klatek, krzyczeliśmy, żeby ludzie uciekali - mówi w rozmowie z WP.
Mężczyzna ewakuował rodzinę do znajomych, a sam noc spędził w samochodzie.
- Nie wiem, co teraz będzie. Wszystko prawdopodobnie jest zniszczone. Nie mam dokumentów, nie mam nic. Wczoraj zdążyłem tylko wziąć dzieci pod pachę i uciekać - relacjonuje Waidin.
Mateusz Dolak, dziennikarz Wirtualnej Polski
Czytaj także: Pilne spotkanie Tuska. Rzecznik rządu wydał komunikat
Czytaj także: Pożar w Ząbkach nie był przypadkowy? "Może być drugie dno"