Incydent na szczycie w Pradze. Czeskie służby postawione na nogi
Gdy w czwartek wieczorem z Zamku Praskiego wyjeżdżali europejscy przywódcy, doszło do incydentu, który zmusił czeską policję do wzmożonej aktywności. Stało się to tylko dlatego, że w trakcie opuszczania Hradczan przez dyplomatów ktoś świecił na zabudowania niebieskim laserem.
07.10.2022 11:41
Incydent na Hradczanach sprawił, że natychmiast wystartował helikopter, a w teren ruszyły dziesiątki policyjnych partoli. Niebieskie laserowe światło skierowane zostało na zamkowy dziedziniec i na zabudowania kompleksu pałacowego, zajmowanego przez najwyższe władze Czech, akurat w momencie, gdy po obradach opuszczali miejsce przedstawiciele europejskich rządów.
Jak donoszą "Novinki", policja ustaliła, że strumień światła kierowany był na Zamek Praski z okolic wieży Petřín na lewym brzegu Wełtawy. - Rozpoczęliśmy działania. Policyjny śmigłowiec z termowizorem wzbił się w powietrze a patrole policji weszły na miejsce zdarzenia - powiedziała gazecie rzeczniczka prezydium policji Kateřina Rendlová.
Czeskie służby w Pradze postawione na równe nogi. Wszystko przez laserową zabawkę
Służbom nie udało się jednak namierzyć, zatrzymać i zidentyfikować osoby odpowiedzialnej za ten niestosowny żart. Dowcipniś, który postawił w stan gotowości oddziały funkcjonariuszy, odpowiedzialnych za bezpieczeństwo europejskich dyplomów i polityków, zdołała oddalić się z Petřínskiej Rozhledny, wybudowanej na wzór paryskiej wieży Eiffla, w nieustalonym kierunku. Okolica jest zarośnięta drzewami, łatwo więc umknąć pościgowi lub ukryć się w gęstwinie.
Policja przyznaje się do niepowodzenia w poszukiwaniach winowajcy. - Kiedy policyjny śmigłowiec przybył na miejsce zdarzenia, światło zniknęło. Policja przeszukała teren wokół wieży obserwacyjnej, ale nikogo nie znalazła – tłumaczy rzeczniczka.