Impreza u Mazurka. Kto poniesie konsekwencje?
Nie milkną echa urodzinowej imprezy u znanego dziennikarza Roberta Mazurka, na której bawili się politycy ze wszystkich sejmowych ugrupowań. W tym czasie powinni być na sali posiedzeń i słuchać wystąpienia szefa NIK Mariana Banasia. Czy poniosą jakieś konsekwencje? Szefowie ich ugrupowań w większości milczą na ten temat.
Impreza u znanego dziennikarza Roberta Mazurka odbyła się w piątek 17 września. W tym samym czasie w Sejmie prezes NIK Marian Banaś prezentował raport z działalności Izby. Sala posiedzeń była jednak prawie pusta.
"Mam trochę żal do redaktora Roberta Mazurka. Gdyby mnie zaprosił na urodziny, mógłbym przedstawić sprawozdanie z działalności NIK większej liczbie posłów niż była w Sejmie" - skomentował tę sytuację na swoim profilu prezes NIK Marian Banaś.
Jako pierwszy o imprezie u Mazurka napisał dziennik "Fakt". Opublikował też zdjęcia z tej imprezy i zapytał uczestniczących w niej polityków, dlaczego nie było ich w Sejmie podczas wystąpienia prezesa NIK.
Przypomnijmy, że z zaproszenia Mazurka skorzystali m.in.: Michał Dworczyk, Jadwiga Emilewicz, Tadeusz Cymański, Piotr Gliński, Łukasz Szumowski, Tomasz Siemoniak, Borys Budka i Sławomir Neumann.
"Miałem prace związane z przygotowaniem konwencji. Zajmowaliśmy się tym wspólnie z posłami Siemoniakiem i Neumannem" - powiedział "Faktowi" Budka.
Marek Suski przekazał, że "miał inne obowiązki", dlatego nie było go w Sejmie. "Tego dnia inne zadania" miał również Władysław Kosiniak-Kamysz.
Po tygodniu od tych wydarzeń dziennikarze "Faktu" znów wracają do budzącej kontrowersje imprezy. Tym razem sprawdzają, czy szefowie partii wyciągnęli jakieś konsekwencje wobec posłów, którzy zamiast pracować w Sejmie, bawili się na imprezie u Mazurka.
Okazuje się, że większość z nich nie pali się do ukarania swoich polityków. Milczy w tej sprawie zarówno szef PiS Jarosław Kaczyński, jak i szef Solidarnej Polski Zbigniew Ziobro.
Rzecznik dyscypliny Klubu Parlamentarnego PiS Waldemar Andzel w rozmowie z "Faktem" zbagatelizował całą sprawę. - Wysłuchiwanie tego, co mówi Banaś, nie jest żadnym obowiązkiem - stwierdził.
- Na sali powinny być osoby, które prowadzą temat. I byli ci ludzie. Na pewno musi być ktoś z prezydium klubu, na wypadek, gdy trzeba było dawać jakieś larum - cytuje "Fakt" słowa szefa Lewicy Włodzimierza Czarzastego.
Obecny na imprezie szef PSL Władyslaw Kosiniak-Kamysz także nie ma sobie nic do zarzucenia.
Jedynie lider PO Donald Tusk - jak przypomina dziennik - wezwał "na dywanik" posłów, którzy uczestniczyli w imprezie u Mazurka. W efekcie tego spotkania Borys Budka i Tomasz Siemoniak. Obaj oddali się do jego dyspozycji.