Ile głosów zebrał Benedykt XVI?
Papież Benedykt XVI został wybrany
głosami 95 ze 115 elektorów - pisze amerykański tygodnik "Time", powołując się m.in. na anonimowych kardynałów. Z kolei Jacek Pałasiński pisze w tygodniku "Wprost", że Ratzinger mógł w czwartym głosowaniu pobić nawet "rekord" Karola Wojtyły, na którego w październiku 1978 roku głosowało podobno 99 ze 111 kardynałów.
Nie cichną spekulacje na temat tego, ilu kardynałów zagłosowało za nowym papieżem. Udzielanie informacji na ten temat jest zakazane, a ze zdradzenie tajemnicy wyborów kardynałowi grozi ekskomunika. Niemniej media - powołując się na "dobrze poinformowane źródła" - próbują dociec, ilu zwolenników miał Joseph Ratzinger.
"Time" pisze, że już w pierwszym głosowaniu Ratzinger zdobył zdecydowane prowadzenie przed innymi kandydatami, w tym zwłaszcza kardynałem Carlo Marią Martinim i kardynałem Dionigim Tettamanzim. Liczne karty do głosowania zostały ponoć niewypełnione. Pałasiński z kolei pisze, że w poniedziałek niemiecki kardynał otrzymał zaledwie 45 głosów. Pozostałe głosy przypadły Martiniemu oraz kandydatom z Europy i Ameryki Łacińskiej.
W drugim głosowaniu - według "Time'a" - Ratzinger dostał 60 głosów. Podobnie szacuje Pałasiński, który informuje dodatkowo, że pozostałe głosy rozproszyły się na kardynałów Policarpa z Lizbony, Danneelsa z Brukseli, Schoenborna z Wiednia i Latynosów, przede wszystkim Humesa z Sao Paolo i Bergoglia z Buenos Aires.
W trzecim głosowaniu Ratzinger jeszcze bardziej zbliżył się do wymaganej większości 77 głosów. Pałasiński twierdzi, że kardynałowi brakowało tylko 3-4 głosów. Wtedy już było pewne, że za kilka godzin Kościół będzie miał nowego papieża. Do Ratzingera przekonywali się niezdecydowani.
Czwarte głosowanie rzeczywiście było rozstrzygające. "Time" pisze o 95 głosach oddanych na kardynała Ratzingera. "Wprost" informuje, że "z różnych niedyskrecji można wywnioskować", że nowy papież "pobił rekord kardynała Wojtyły, który dostał 99 na 111 głosów".
To, że Ratzinger wygrał już w czwartym głosowaniu mocną większością, według "Time'a" rozczarowało niektórych elektorów, opowiadających się za kandydatami uważanymi za bardziej liberalnych. Mimo to, jak donosi "Wprost", po dokonanym przez kolegium kardynalskie wyborze, braw nie bił tylko kardynał Ratzinger.
Dobre konklawe to takie, gdzie ściera się co najmniej dwóch kandydatów - powiedział jeden z anonimowych rozmówców "Time'a". Złe konklawe to takie, kiedy jest jedna dominująca osobistość. Tak było w tym przypadku.
"Time" dodaje, że kandydatura Martiniego została wysunięta tylko po to, by osłabić siłę głosów stojących za Ratzingerem - kardynał Martini bowiem nie chciał zostać papieżem, ale liczył, że w kolejnych głosowaniach jego zwolennicy oddadzą głosy na innego kandydata "liberałów".
Magazyn pisze również, powołując się na dobrze poinformowane źródła, że kardynał Ratzinger nie wahał się ani chwili, kiedy po wyborze zadano mu pytanie, jakie przyjmie imię jako papież. Benedykt XVI był przygotowany - komentuje "Time". Również "Wprost" wysuwa taką sugestię, informując, że niemiecki kardynał był pierwszym papieżem od wieków, który po wyborze nie płakał ze wzruszenia. Nie dlatego, że jest "twardym Niemcem", a dlatego, że miał czas się przygotować. "Mało kto mógł mieć wątpliwości, że to właśnie na niego wskazał Jan Paweł II" - pisze Jacek Pałasiński. Wątpliwości ilu kardynałów wskazało na Ratzingera podczas konklawe - pozostaną. Tym bardziej, że wszystkie głosy spłonęły, unosząc się białym dymem nad Kaplicą Sykstyńską.