ŚwiatIgor Janke: dlaczego Angela Merkel nie chce Ukrainy?

Igor Janke: dlaczego Angela Merkel nie chce Ukrainy?

Angela Merkel, kanclerz wielkiego europejskiego kraju, porównuje Ukrainę do Białorusi. Porównanie jest oczywiście absurdalne i pani kanclerz dobrze o tym wie. I standardy demokratyczne, poziom życia, istnienie instytucji obywatelskich, organizacji pozarządowych, tu i ówdzie niezależnych mediów – to wszystko różni oba kraje zasadniczo. Oczywiście, to wszystko, co dzieje się dziś na Ukrainie jest niebezpieczne i idzie w złym kierunku. Ciekaw jednak jestem, do jakiego kraju kanclerz Merkel będzie gotowa porównać Rosję?

11.05.2012 | aktual.: 25.05.2012 13:44

Tam dochodziło do politycznych morderstw, tam liczba więźniów politycznych jest znana, tam łamanie praw człowieka jest na porządku dziennym. Do czego kanclerz Merkel porówna inwazje na Gruzję? A jak nazwie to, co się działo w Czeczeni i do czego porówna sytuację ludności czeczeńskiej? Dlaczego w tym przypadku nie podnosi głosu?

Powody są dość proste. Niemiecki przemysł ma olbrzymie interesy w Rosji i liczy na to, że będzie mieć jeszcze większe. Niemiecka gospodarka nastawiona na eksport szuka nieustannie nowych rynków zbytu. Rosja także jest potencjalnym rynkiem.

Przemysłowe lobby niemieckie jest potężne i bardzo wpływowe. Politycy tego kraju muszą się z nim liczyć. Tam państwo bardzo dobrze współpracuje z przedsiębiorcami, którzy umieją się bardzo dobrze organizować i wykorzystywać wszelkie możliwe środki nacisku. Politycy nie zagrają wbrew ich interesom. Dlatego możemy być spokojni - Niemcy nie wezwą do bojkotu żadnej rosyjskiej imprezy ani nie wypowiedzą żadnych ostrych słów pod adresem Moskwy.

Natomiast niemieccy obywatele lubią słuchać o prawach człowieka. Po traumie związanej z pamięcią o dokonaniach ich dziadków z czasów II wojny obywatele tego kraju chcą za wszelką cenę pokazać, że są wrażliwi i reagują alergicznie na wszystko, co kojarzy im się z totalitaryzmami. Politycy muszą odpowiadać na takie oczekiwania wyborców. Szukają więc sytuacji, kiedy mogą swoją wrażliwość zademonstrować.

Z Rosją nie bardzo można – poważne interesy. Jest jeszcze jeden potencjalny kandydat – Chiny. Tam problem z prawami człowieka jest o niebo większy nawet niż w Rosji. No, ale tam interesy niemieckie są jeszcze większe a niemiecki przemysł chce jeszcze znacząco zwiększyć swoja obecność. Z Chinami więc też się nie bardzo da. Szukajmy dalej. Może więc Birma? Dobry kandydat. O Birmie można, to niegroźne, tyle, że Birma mało znana i daleko.

Ale jest Ukraina! Blisko, głośna sprawa. Rynek kiedyś może to będzie duży, ale na razie bieda tam piszczy i niewiele da się sprzedać. Można spokojnie powalczyć o prawa człowieka na Ukrainie. To bezpieczne.

Przy okazji można upiec inną pieczeń. Polska tak bardzo walczy, by kiedyś Ukraina była członkiem Unii Europejskiej. A to oznaczałoby nowe inwestycje, nowe wydatki. To oznaczałoby konieczność przekonywania niemiecki obywateli (czytaj : wyborców) do dalszych wysiłków. A niemieccy obywatele są już zmęczeni i zirytowani rozszerzaniem Unii, zwłaszcza na wschód. Takie zbliżenie z Europą byłoby dla Niemiec dziś sporym kłopotem. A po co nowy kłopot brać na głowę? Trzeba tę perspektywę oddalić jak najbardziej. Siniaki na ciele Julii Tymoszenko są wspaniałym pretekstem. Można pokazać wyborcom własną wrażliwość, wreszcie można powalczyć o prawa człowieka. I jeszcze można odsunąć na jeszcze dalszą perspektywę zbliżenie Ukrainy z Unią. O to mniej więcej chodzi kanclerz Merkel.

Igor Janke dla Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (242)