I jak tu się cieszyć z Unii w Godziszowie
Godziszów zdobył sławę przy okazji
referendum europejskiego w czerwcu 2003 roku. Gdy podano wyniki,
zrobiło się o nim głośno. W tej niespełna siedmiotysięcznej typowo
rolniczej gminie na Lubelszczyźnie 3082 osoby, czyli aż 88 proc.
wyborców, głosowały przeciw. To był rekord Polski. "Sytuacja wsi
jest tragiczna. Żaden rząd nie potrafił jej zmienić, to i Unia nie
pomoże" - mówili dziennikarzom "Gazety Wyborczej" mieszkańcy.
30.04.2005 | aktual.: 30.04.2005 08:40
Mimo tak przemożnej niechęci do Unii tamtejsi rolnicy skorzystali z unijnych dotacji. Prawie 92 proc. z tysiąca chłopów złożyło wnioski o dopłaty. Za ubiegły rok już dostali pieniądze, teraz wypełniają wnioski za ten. "Na początku potrzebowali pomocy, bo nie mieli pojęcia o papierkowej robocie. Ale szybko się nauczyli i teraz tylko wpadają, by im sprawdzić dokumenty" - mówi gazecie Anna Kania z Ośrodka Doradztwa Rolniczego.
Jednak Franciszek Zawadzki, zastępca wójta, narzeka: "Obawialiśmy się Unii i widać, że słusznie. Wystarczy popatrzeć na cenę żywca w skupie - trzy złote za kilogram, a jeszcze rok temu nasi rolnicy sprzedawali po pięć. Pszenica? Była 62 zł za kwintal, a teraz ledwie 30. A dopłaty? Też nie jest wspaniale. Średnio na gospodarstwo wychodzi trzy tysiące. Nie wystarcza nawet na paliwo i nawozy".
Nie tylko rolnicy są niezadowoleni. "Złożyliśmy - opowiada wicewójt - kilka ciekawych projektów inwestycyjnych: merytorycznie przygotowane, na termin. I co? Nic. Wszyscy dostali, a Godziszów nie. I szkoła zostanie bez sali gimnastycznej. Więc jak tu się cieszyć z Unii"? - pyta Zawadzki na łamach "Gazety Wyborczej". (PAP)