Homo Shrek
Shrek to dziecko Williama Steiga. Po raz pierwszy pojawił się bowiem w niepozornej nowelce dla dzieci jego autorstwa. W książce jest wyjątkowo paskudny i chamski. Dość powiedzieć, że "nim nauczył się chodzić, pluł już żywym ogniem na sto metrów i potrafił puszczać dym z uszu". Zmarły w ubiegłym roku Steig (miał 95 lat), wieloletni współpracownik "New Yorkera", słynął z wyjątkowo zgryźliwego poczucia humoru. Tworzył przewrotne książeczki - niby dla dzieci, ale właściwie dla dorosłych. I nadzwyczaj paskudnie sam je ilustrował. "Myślę, że coś różni mnie od innych ludzi, z jakiegoś powodu nigdy nie poczułem się dorosły" - opowiadał Steig w jednym z wywiadów.
28.06.2004 07:51
Steig wykorzystał legendy o Ograch, mieszkańcach Północy. Ogry były wysokie, piękne, obdarzone wielką mocą i mądrością. Służyły bogom, a bogowie je w zamian wspierali. Ogry zgubiła jednak pycha - wypowiedziały bogom posłuszeństwo, chcąc zająć ich miejsce. Bogowie ukarali je, odbierając im rozum i piękno. Ogry zaczęły być traktowane jak pariasi, których zatrudniano tylko przy prostych, męczących pracach. W zdegradowanych Ograch pozostało jednak coś, co pociągało kobiety - wielka sprawność seksualna i witalność, niczym u słynnego Rasputina.
Dobry zły
Paskudna postać Shreka stworzona przez Steiga wzbudziła zachwyt Jeffreya Katzenberga, współzałożyciela wytwórni DreamWorks, która "Shreka" wyprodukowała. - W tej postaci zobaczyłem tak pojemnego bohatera, że obawiałem się, aby tylko nie przedobrzyć. Miał być zabawny i złośliwy, okropny i dobroduszny, uczynny i egoistyczny i miał gwarantować odpowiednią dawkę dydaktyzmu. Bo ten film ma pozytywne przesłanie: w każdym z nas jest cham, gbur, prostak i okrutnik, ale też ktoś czuły, szlachetny i dobry - mówi Jeffrey Katzenberg.
Producenci "Shreka" z wytwórni DreamWorks to wielcy wizjonerzy kultury popularnej. DreamWorks stworzyli reżyser i producent ponad tuzina megahitów Steven Spielberg, założyciel wytwórni muzycznych Asylum i Geffen Records oraz producent słynnego musicalu "Koty" David Geffen, a także były szef Disneya Jeffrey Katzenberg. W ciągu dekady istnienia ich wytwórnia wyprodukowała m.in. "Szeregowca Ryana", "Piękny umysł", "Ring" i "Mrówkę Z". Gdy Katzenberg pracował jeszcze w wytwórni Disneya, był ojcem największego hitu w historii tradycyjnej animacji - filmu "Król Lew". Gdy odszedł od Disneya, za punkt honoru postawił sobie pokonanie dawnej firmy. Zresztą sam Disney skazywał Katzenberga na sukces, bo uparcie stawiał na widownię dziecięcą i młodzieżową kosztem starszych. Infantylizował swe fabuły, by były łatwo strawną papką dla milusińskich, podczas gdy współcześni malcy - dzieci epoki Internetu i gier komputerowych - uważali te filmy za zbyt dziecinne. Czułostkowość i patos tradycyjnych produkcji Disneya wywoływała
u nich uśmiech politowania.
Psy w szczękach
Jeffrey Katzenberg idealnie wyczuł i wykorzystał w pierwszym "Shreku" nastroje współczesnej młodej widowni, parodiując dziesiątki motywów i sytuacji, m.in. z filmów Disneya. W drugiej części filmu poszedł jeszcze dalej. Disney wycinał niektóre pomysły, tematy i problemy ze swych fabuł, by ich nie komplikować, nie zagęszczać. Twórcy "Shreka" zrobili odwrotnie: stworzyli dzieło wielopiętrowe, a równocześnie czytelne i wciągające na każdym z tych pięter. Jedynym twórcą w historii kultury popularnej, który robił to równie dobrze, był pisarz i scenarzysta komiksów René Goscinny, autor historyjek o Mikołajku i Asteriksie. Na "Shreku" świetnie się bawią dzieci, nie rozumiejące dorosłych żartów (bo jest równie dużo żartów dla nich). Bawią się ci, którzy nie rozpoznają dziesiątków aluzji kulturowych, bo mimo to oglądają świetną i dowcipną opowieść obyczajową. Ci zaś, którzy je rozpoznają, mają podczas seansu "Shreka 2" prawdziwą ucztę.
W "Shreku" można się doliczyć prawie setki aluzji, parodii i cytatów. Już otwierające film sceny z podróży poślubnej Shreka i Fiony zawierają ich kilkanaście. W jednej kilkusekundowej scence nowożeńcy całują się na plaży, na wzór bohaterów "Stąd do wieczności", potem fala zmywa Fionę i na jej miejsce przynosi Małą Syrenkę. Żona Shreka szybko jednak wraca, łapie piękność z konkurencyjnej wytwórni za ogon i rzuca ją w morze, gdzie natychmiast pojawiają się charakterystyczne rekinie płetwy ze "Szczęk". Mamy trzy filmowe odwołania w jednej scenie. Scenarzyści nie ograniczali się zresztą wyłącznie do żartów filmowych. Królestwo rodziców Fiony, Zasiedmiogórogród to parodia Ameryki. łatwo można rozpoznać szyldy: Burger Prince to Burger King, Romeo Drive to Rodeo Drive, Gap Queen to Gap Kids, zaś Farbucks Coffee to Starbucks. Pogoń za bohaterami jest parodią słynnej policyjnej pogoni za O. J. Simpsonem (w 1994 r.).
Dziesiątki dialogów w "Shreku" to tzw. onelinery - zdania, które wzbudzają na widowni huragany śmiechu i błyskawicznie wchodzą do języka potocznego. Spora część popularności filmu w Polsce jest zasługą tłumacza Bartosza Wierzbięty, który często odważnie oddalał się od literalnego przekładu. Wierzbięta doprawił dialogi sporą liczbą czysto polskich żartów. W "Shreku 2" Osioł trawestuje piosenkę Kabaretu Starszych Panów i śpiewa "W czasie deszczu osły się nudzą". W knajpie "Pod zatrutym jabłkiem" wznoszony jest toast: "Na pohybel władzy" wyraźnie nawiązujący do "Psów" Pasikowskiego. Wierzbięta wkładał nawet dowcipy tam, gdzie w oryginale ich nie było. Kiedy Osioł mdleje, w oryginale mówi coś zdawkowego, natomiast w polskiej wersji pada cytat z "Seksmisji": "Ale dlaczego tu nie ma okien?". W scenie, w której Kot w Butach - niczym Zorro - wycina na drzewie literę "P" (Puss In Boots), Wierzbięta cytuje jedną z piosenek Natalki Kukulskiej - "Jam Puszek Okruszek".
Kamil Śmiałkowski
Współpraca: Agnieszka Kozik