PolskaHojni za nasze

Hojni za nasze

Nowy podatek, płacony m.in. przez telewizje kablowe, ma uratować polską kinematografię. Właściciele kablówek zapowiadają, że to nie oni będą ratować artystów tylko my, ich abonenci. Jeśli bowiem podatek zacznie obowiązywać, wzrosną ceny abonamentów.

Hojni za nasze

07.05.2005 | aktual.: 08.05.2005 19:05

Wojciech Dąbrowski z dużym dystansem podchodzi do poselskiego pomysłu. Aktor Teatru Polskiego we Wrocławiu, znany również z popularnych seriali telewizyjnych „Pierwsza miłość” i „Plebania” mówi: – To, że będą dodatkowe pieniądze na rozwój kinematografii, to bez wątpienia dobrze. Projekt jest ciekawy. Tym bardziej, że powstał w kraju, w którym ostatnio na sztukę nie ma zbyt wiele pieniędzy. Według niego, plan jest jednak kontrowersyjny. – Polskie realia przyzwyczaiły nas, że publicznych pieniędzy się nie szanuje. Boję się więc, że i tym razem wokół nich utworzy się państwo kolesiów i środki będą przekazywane według dziwnego klucza – mówi aktor. To jedna strona medalu. Drugą są podwyżki abonamentów telewizji kablowej.

Posłowie zaproponowali, by nowym podatkiem były objęte m.in. kina, wypożyczalnie filmów oraz telewizje kablowe. Wszyscy mieliby przekazywać półtora procenta z tego, co zarobili. Ze wstępnych obliczeń wynika, że kinematografia dostawałaby dzięki temu około 20 dodatkowych milionów złotych rocznie.

Czemu nie PKP?

Nic więc dziwnego, że aktorzy i reżyserzy zacierają ręce, słysząc o projekcie ustawy o kinematografii. Liczą na pieniądze, dzięki którym ma odżyć polskie kino. I to nawet to młode, tworzone przez początkujących reżyserów. Tylko nieliczni, jak Wojciech Dąbrowski, aktor Teatru Polskiego we Wrocławiu, są sceptyczni. – Kontrowersyjne jest też to, że znowu jedni będą musieli płacić na drugich – mówi. – Niektóre instytucje, jak np. dostarczyciele programów telewizyjnych przez sieć kablową, zapłacą, a inne – dajmy na to PKP – już nie. Dąbrowski ma rację, bo przecież obie firmy nie mają nic wspólnego z produkcją filmów...

Wszyscy zapłacimy ten podatek

Każdy podatek wpływa na obniżenie zarobków sieci telewizji kablowych. Jeśli ten planowany zmniejszy je do tego stopnia, że część firm – członków naszej organizacji stanie na krawędzi opłacalności, będą one musiały ratować się podwyżką cen – mówi Jerzy Straszewski, prezes zarządu Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Komunikacji Kablowej. – Trudno powiedzieć, czy zrobią to wszyscy, za wcześnie na takie rozważania. Tym bardziej, że wciąż mamy nadzieję na wykreślenie telewizji kablowych z ustawy. Nie powinno nas w niej w ogóle być, bo nie produkujemy filmów, ani ich nie wypożyczamy, tylko przekazujemy naszym klientom programy nadawane przez stacje telewizyjne. Poza tym już oddajemy 2,8 procenta naszych zysków na stowarzyszenie filmowców – dodaje.

Podwyżka zrazi wszystkich

Na razie podwyżek nie chcą zapowiadać wrocławskie telewizje kablowe. – Będziemy o nich myśleli dopiero, gdy zapadną decyzje o wprowadzeniu tego podatku. Oczywiście, będziemy robili wszystko, żeby ich nie było – mówi Ryszard Taraszczyk, redaktor naczelny Telewizji Kablowej TVK. – To kolejna głupota, która, zamiast zachęcić ludzi do wspierania kinematografii, może ich do tego zrazić.

Ile może kosztować abonament

Obecnie ceny abonamentu telewizji kablowej we Wrocławiu wahają się od 30 do ponad 100 złotych. Jeśli więc zacznie obowiązywać nowy podatek, wrocławian może czekać podwyżka. Jeżeli ceny wzrosną jedynie o 1,5 procenta – czyli o wysokość nowej taksy – to abonament zwiększy się co najmniej o 55 groszy. Górnej granicy podwyżki, oczywiście, nie można wyznaczyć.

Przemysław Ziółek

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)