Hiszpańska "wojna pomidorowa"
Około 40 tysięcy ludzi wzięło udział w tradycyjnej "wojnie pomidorowej" w hiszpańskim miasteczku Buniol w autonomicznym regionie Walencji. W tegorocznej "tomatinie" zużyto ponad 110 ton przejrzałych pomidorów.
Zobacz galerię:
Hiszpańska "wojna pomidorowa"
Po godzinie ciskania pomidorami wszyscy, nawet ci, którzy zaryzykowali tylko wyjrzenie przez okno na ulicę, poplamieni byli czerwoną pomidorową pulpą, pokryte nią były też ulice i ściany domów.
O to właśnie chodzi- wyjaśnia miejscowa radna Pilar Garrigues, zajmująca się sprawami kultury. Przychodzi się w jasnym ubraniu i obowiązkowo wychodzi w czerwonym od pomidorów po godzinie zabawy. Na tym polega "tomatina". Ludzie dostają rady przed przystąpieniem do walk, aby nie robić sobie wzajemnie krzywdy- dodała.
Firma, która na koszt władz miasta dostarcza tę nietypową amunicję dba o to, aby na pomidorową wojnę dowieźć tylko miękkie, przejrzewające owoce, którymi nie można zranić przeciwnika. Ale wśród owoców wysypywanych z pięciu ciężarówek na ulice Buniol zdarzają się też twarde, niedojrzałe sztuki.
Pierwsza "tomatina" rozegrała się w 1944 roku, kiedy między dwoma grupami młodzieży doszło do szarpaniny, podczas której wywrócono uliczne stoiska z owocami. Ta pierwsza walka trwała ponoć do późnego wieczora.
Na "pomidorową wojnę", urządzaną w ostatnią środę sierpnia, przyjechali turyści z całego świata. Od kilkunastu lat jej popularność rośnie coraz bardziej; przyciąga ona gości nawet z tak odległych krajów jak Stany Zjednoczone i Japonia.